Obsesja

polregion.pl 3 dni temu

OBŁĘD
W kobiecej społeczności zawsze znajdzie się miejsce dla plotek. A jak wiadomo, język plotkarki jest dłuższy niż schody. W jednym przedszkolu często dyskutowano o życiu osobistym i rodzinnym wychowawczyni Lucyny. Dla młodej kobiety te sprawy wydawały się odrębnymi światami. Lucyna zdawała się lubić dostarczać tematów do obgadywania.

Zawsze miała tłumy adoratorów. Gdy tylko w przedszkolu pojawiał się hydraulik, stolarz czy malarz, Lucyna, zapominając o obowiązkach, pędziła niby to pomagać. Choć rzadko wychodziło poza niewinne zaloty i obiecujące uśmiechy, wszyscy byli przekonani Lucyna ma ryj w kartoflach.

Gadała i gadała, otoczona mężczyznami. choćby żartowała ze stróżem Mieczysławem, który był o krok od emerytury. Lubiła pływać w komplementach, czuć się wyjątkowa wśród koleżanek.

A trzeba dodać, iż Lucyna była mężatką i wychowywała siedmioletnią córkę Hanię. Ale te okoliczności wcale jej nie krępowały w prowadzeniu własnego, osobistego życia.

Mąż, Wiesław, uwielbiał swoją Lucynkę. Zdmuchywał pyłki z jej drogi. Domysły o niewinnych zabawach żony tłumaczył sobie: Cóż, jeżeli kobieta jest piękna… Trudno nie reagować na natrętne zaloty. Ale moja Lucynka to wierna żona uspokajał się.

Naiwniak. Tym bardziej iż Lucyna zapewniała go o wiecznej miłości.

Lucyna wyszła za mąż z namowy matki. Ta twierdziła, iż z uległego Wiesia można ulepić idealnego męża. I tak się stało. Wiesław był świetnym elektrykiem. Często wyjeżdżał w delegacje. Po powrocie zasypywał Lucynę i Hanię prezentami, a wolny czas spędzał z rodziną. Ale Lucynie czegoś w tym spokojnym małżeństwie brakowało. Namiętności? Burzy uczuć?

Aż pewnego dnia Lucyna zakochała się bez pamięci. Wszystko zaczęło się, gdy Mieczysława niespodziewanie wysłano na emeryturę. Na jego miejsce zatrudniono syna dyrektorki. Sławek studiował na czwartym roku medycyny, by zostać dentystą.

Dyrektorka przedszkola, Weronika Bronisławówna, postanowiła pomóc synowi finansowo, proponując mu nocne dyżury. Sławek od razu się zgodził. Zawsze się przyda grosz. Może choćby zabierze dziewczynę do kina i kupi jej lody…

Nie szkodzi, iż dziewczyny jeszcze nie miał. Przy jego perspektywach (przyszły dentysta!) na pewno się znajdzie.

Gdy tylko Sławek zaczął pracę, Lucyna nie mogła się powstrzymać, by nie zajrzeć do stróżówki.

Była zimowa noc. Dzieci już rozeszły się do domów. Lucyna weszła bez zaproszenia, by poznać nowego stróża. Sławek, jako dobrze wychowany młodzieniec, zaprosił ją na krzesło. Sam usiadł na zniszczonej sofie. Lucyna umiała prowadzić swobodne rozmowy za jej słowami trudno było nadążyć.

Rozgadali się bez końca. Sławek opowiadał z zapałem o medycynie, przyjaciołach, planach. Lucyna przytakiwała. Potem zaczęła narzekać na nudne życie, a Sławek już trzymał ją za rękę i pocieszał. Czas minął niepostrzeżenie. Na miasto zapadła noc.

Sławek musiał odprowadzić Lucynę do domu. Na szczęście mieszkała niedaleko przedszkola.

Tak zaczęła się ich szalona miłość.

Lucyna nie potrafiła się powstrzymać. Pędziła w przepaść bez opamiętania. Sławek niedługo wyznał jej miłość. Wieść rozniosła się po przedszkolu w mgnieniu oka. A przed cudzymi ustami drzwi nie zamkniesz. Dyrektorka Weronika Bronisławówna wezwała Lucynę na dywanik.

Lucyno, przypominam masz rodzinę. Proszę cię, jako matka, zostaw Sławka w spokoju. Co was łączy? Masz męża, córkę. Sławek musi się jeszcze uczyć. Nie potrzebuje kradzionej miłości. Albo chcesz, bym cię zwolniła za niemoralne zachowanie? zagroziła.

Niech mnie pani zwolni! Nie zostawię Sławka. On jest mój! rzuciła Lucyna i wybiegła z gabinetu.

Żałować będziesz! krzyknęła za nią rozwścieczona dyrektorka.

Następnego dnia Lucyna złożyła podanie o urlop. Weronika Bronisławówna podpisała je w milczeniu, dodając:

Mam nadzieję, iż opamiętasz się. Nie potrzebuję synowej z posagiem!

Lucyna zabrała córkę (posag) i wyjechała do rodziców na wieś. Chciała zebrać myśli i podjąć decyzję. Nie rozumiała, co się z nią dzieje. Pożądanie? Namiętność? Obłęd? Rozum milczał, a serce błagało o miłość.

We wsi mieszkała znachorka, Wielisława. Ludzie przyjeżdżali do niej z daleka po radę i pomoc. Miała już 90 lat, ale zachowała jasny umysł i pogodę ducha. Mieszkała samotnie w starej chacie na skraju wsi. Kiedyś miała męża i siedmioro dzieci. Prze

Idź do oryginalnego materiału