Od rewolucji minął już rok. Pedagog: "Na miejscu Nowackiej nigdy bym tak nie postąpiła"

mamadu.pl 5 dni temu
"Minął już rok od momentu, kiedy wprowadzono rewolucję w naszym systemie edukacyjnym – decyzję o zniesieniu prac domowych, którą ogłosiła pani Nowacka. Kiedy to usłyszałam, byłam pełna nadziei, iż to krok ku lepszemu. Pomysł wydawał się nowatorski – dać dzieciom więcej czasu w odpoczynek, zredukować stres, nie obciążać ich nadmiarem obowiązków" – czytam w liście nadesłanym przez jedną z wychowawczyń.


Czy to były dobre zmiany?


"Dziś, patrząc na to z perspektywy czasu, muszę powiedzieć jedno: na miejscu pani Nowackiej nigdy bym tak nie postąpiła.

Owszem, początkowo wydawało się to sensowne. W końcu wszyscy widzieliśmy, jak dzieci wracają z przedszkola czy szkoły zmęczone, jak po godzinach lekcji spędzają kolejne godziny nad książkami. Myślałam, iż pozbawienie ich pracy domowej da im szansę na odpoczynek i lepszą równowagę między nauką a życiem prywatnym. Jednak, po tym roku bez prac domowych, zaczynam dostrzegać niepokojące zmiany.

Przede wszystkim, uczniowie się rozleniwili. I nie chodzi mi tu o tych, którzy i tak angażowali się w naukę, niezależnie od tego, czy mieli zadanie domowe, czy nie. Chodzi mi o resztę, o tych, którzy bez codziennego przypomnienia o obowiązkach po prostu przestali traktować naukę poważnie. Nie mówię tu o robieniu ciężkich, niekończących się zadań, ale o tym, by choć na chwilę pomyśleć o lekcji po zakończeniu dnia. A teraz?

Teraz ci sami uczniowie traktują szkołę jak… sposób na spędzenie czasu. Patrząc na to z boku, widzę, jak wiele z tych dzieci po prostu nie rozwija swoich umiejętności samodzielnie. Po roku bez prac domowych zauważyłam, iż w klasach, w których uczniowie wcześniej regularnie ćwiczyli w domu, wyniki spadły. To nie jest kwestia zrozumienia tematu w szkole, chodzi o to, iż brak codziennego powtarzania materiału po prostu powoduje, iż część dzieci zatrzymuje się w miejscu.

Wiem, iż idea za tym pomysłem była szczytna, ale chyba zapomniano o tym, jak wielką rolę w edukacji odgrywa systematyczność. Dzieci, które nie muszą się uczyć w domu, nie uczą się również organizacji czasu, odpowiedzialności za własną naukę. I niestety, część z nich w ogóle nie wypracowała tych nawyków. Nie jestem przeciwniczką innowacji, wręcz przeciwnie, ale w tym przypadku, patrząc na efekty, muszę przyznać, iż w moim odczuciu ta decyzja była błędna".

Idź do oryginalnego materiału