Ministerstwo Nauki przygotowało projekt, który budzi niepokój tysięcy osób. Nic ci nie grozi o ile jesteś uczciwy. Osoby, które oszukują i przedstawiają nieprawdziwe dokumenty czeka surowa kara, łącznie z więzieniem.

Fot. Warszawa w Pigułce
Nowe przepisy to nie tylko kwestia świeżych absolwentów. Osoba, która 30 lat temu sfałszowała dyplom i od dekad pracuje w zawodzie, może teraz stracić wszystko. Projekt nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce trafił do konsultacji społecznych, a jego wejście w życie to kwestia miesięcy.
47 złotych za demaskację kłamstwa
Mechanizm jest prosty. Firma płaci uczelni 47 złotych, składa wniosek elektroniczny i czeka na odpowiedź. Uczelnia sprawdza w archiwach, czy dana osoba rzeczywiście ukończyła studia i czy dyplom o podanym numerze faktycznie został wydany. Odpowiedź przychodzi drogą elektroniczną w określonym terminie.
Kwota 47 złotych to 1 procent minimalnego wynagrodzenia obowiązującego w dniu złożenia wniosku. Taki koszt ma z jednej strony pokryć wydatki uczelni na obsługę systemu, z drugiej zniechęcić firmy do masowych, nieuzasadnionych zapytań. W praktyce jednak dla działów HR to symboliczna opłata – koszty błędnej rekrutacji potrafią sięgnąć dziesiątek tysięcy złotych.
Nie każdy pracodawca może sprawdzić Twój dyplom
Firmy nie będą mogły weryfikować dyplomów na życzenie czy „na wszelki wypadek”. Pracodawca musi spełnić kilka warunków. Po pierwsze – wykazać uzasadnione wątpliwości co do autentyczności dokumentu. Po drugie – posiadać interes prawny w przeprowadzeniu weryfikacji. Po trzecie – najpierw samodzielnie sprawdzić zabezpieczenia dyplomu, takie jak hologramy czy znaki wodne.
Dopiero po stwierdzeniu nieprawidłowości firma może wystąpić do uczelni o oficjalną weryfikację. We wniosku musi zawrzeć najważniejsze dane: imię, nazwisko oraz numer dyplomu posiadacza, a także wyjaśnić, dlaczego ma wątpliwości. Uczelnia w określonym terminie potwierdza lub zaprzecza, czy dany dyplom został rzeczywiście wydany.
Duże firmy wprowadzą weryfikację jako standard
Korporacje zatrudniające setki lub tysiące osób już planują wdrożenie procedur weryfikacji jako standardowego elementu procesów rekrutacyjnych. Koszt 47 złotych za weryfikację to dla nich symboliczna kwota na tle budżetów HR. Dla firmy zatrudniającej rocznie 100 nowych osób na stanowiska wymagające wyższego wykształcenia, roczny koszt weryfikacji wyniesie 4700 złotych.
W porównaniu do kosztów błędnej rekrutacji – które obejmują wynagrodzenie, szkolenia, koszty ponownej rekrutacji, utracony czas i potencjalne szkody wynikające z braku odpowiednich kompetencji – to znikoma kwota. Dlatego eksperci przewidują, iż weryfikacja stanie się w dużych firmach standardem już od pierwszych miesięcy 2026 roku.
Firma ubezpieczeniowa zatrudniająca 800 osób planuje wprowadzić politykę weryfikacji wszystkich nowych pracowników na stanowiskach specjalistycznych i menedżerskich. Dodatkowo chce zweryfikować dyplomy wszystkich obecnych pracowników zajmujących najważniejsze stanowiska – to około 150 osób. Koszt całej operacji: około 7 tysięcy złotych. Dyrektor HR argumentuje: „To mniej niż koszt jednego błędnego zatrudnienia. A pewność, iż nasi kluczowi pracownicy faktycznie mają deklarowane kwalifikacje? To gwarancja bezpieczeństwa dla całej organizacji”.
Małe firmy mogą weryfikować wybiórczo
Dla małych i średnich przedsiębiorstw koszt 47 złotych za weryfikację może być istotny przy ograniczonych budżetach. Dlatego prawdopodobnie będą stosować weryfikację wybiórczo – tylko w przypadku stanowisk kluczowych lub gdy pojawią się konkretne wątpliwości co do autentyczności dyplomu.
Firma budowlana zatrudniająca 30 osób nie będzie weryfikować dyplomów wszystkich pracowników. Ale z pewnością sprawdzi wykształcenie kierowników budów i projektantów – bo tam fałszywy dyplom może oznaczać realne zagrożenie bezpieczeństwa. Koszt weryfikacji 5 kluczowych osób: 235 złotych. To kwota do przełknięcia choćby dla małego przedsiębiorstwa.
Co to oznacza dla Ciebie?
Jeśli rzeczywiście ukończyłeś studia, nie masz się czego obawiać. Weryfikacja potwierdzi prawdziwość Twojego dyplomu i zamknie temat. Problem dotyka wyłącznie osoby, które podały nieprawdziwe informacje o wykształceniu – nieważne czy było to 5, 15 czy 30 lat temu.
Firma zatrudniająca 200 osób planuje zweryfikować dyplomy wszystkich pracowników na stanowiskach kierowniczych. To około 30 osób, czyli koszt rzędu 1500 złotych. Dyrektor HR mówi wprost: „To mniej niż koszt jednego szkolenia. A gwarancja, iż mamy faktycznych specjalistów na kluczowych stanowiskach? Bezcenna”.
Jeśli pracujesz w firmie od lat i nagle otrzymasz informację o weryfikacji dyplomu, nie panikuj automatycznie. Pracodawca musi mieć konkretny powód do wątpliwości. Sama chęć sprawdzenia wszystkich pracowników „na wszelki wypadek” nie jest wystarczającym uzasadnieniem.
Z drugiej strony, jeżeli firma przeprowadza szerszą weryfikację kluczowych stanowisk w ramach audytu bezpieczeństwa lub certyfikacji, może to być legalny powód do sprawdzenia dyplomów. Każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie.
Czy musisz robić coś teraz?
Jeśli jesteś pracodawcą, zacznij przygotowywać wewnętrzne procedury. Określ, które stanowiska wymagają weryfikacji dyplomów. Ustal budżet na weryfikacje. Przeszkol zespół HR w zakresie nowych możliwości i ograniczeń. Pamiętaj o ochronie danych osobowych.
Jeśli jesteś pracownikiem z prawdziwym dyplomem, nie musisz nic robić. Ewentualna weryfikacja potwierdzi prawdziwość Twojego wykształcenia. Zachowaj spokój – te przepisy nie są przeciwko Tobie.
Jeśli jesteś absolwentem wchodzącym na rynek pracy, miej świadomość, iż Twój dyplom może być zweryfikowany. To nie powód do niepokoju, jeżeli rzeczywiście ukończyłeś studia. Wręcz przeciwnie – weryfikacja potwierdzi Twoje kwalifikacje i da przewagę nad osobami posługującymi się fałszywymi dokumentami.
Jeśli kiedykolwiek podałeś nieprawdziwe informacje o wykształceniu, masz trudną decyzję do podjęcia. Możesz czekać i mieć nadzieję, iż nikt nie będzie weryfikował Twojego dyplomu. Ale ryzyko jest realne. Możesz też rozważyć dobrowolne wyjaśnienie sytuacji z pracodawcą przed wejściem w życie przepisów – to trudna rozmowa, ale może złagodzić konsekwencje.
299 tysięcy dyplomów rocznie, miliony w archiwach
Skala wyzwania dla uczelni jest gigantyczna. Według danych ze Zintegrowanego Systemu Informacji o Szkolnictwie Wyższym i Nauce POL-on, średnio rocznie w Polsce wydawanych jest 299 tysięcy dyplomów ukończenia studiów. To tylko roczne dane. Przepisy pozwalają sprawdzić dokumenty wydane w ciągu ostatnich 50 lat – oznacza to potencjalnie kilkanaście milionów dyplomów do zarchiwizowania i przygotowania do szybkiej weryfikacji.
Uczelnie mają nieco ponad rok na przygotowanie infrastruktury. Będą musiały zdigitalizować stare archiwa, stworzyć systemy elektroniczne pozwalające na szybkie wyszukiwanie informacji, przeszkolić pracowników i wydać stosowne upoważnienia. Dla wielu uniwersytetów to inwestycja rzędu milionów złotych.
Uniwersytet Jagielloński przechowuje w swoich archiwach setki tysięcy dyplomów wydanych od lat 70. ubiegłego wieku. Część dokumentów leży w papierowej formie w piwnicach starych budynków. Digitalizacja wszystkiego i stworzenie sprawnego systemu wyszukiwania to nie tylko kwestia pieniędzy, ale także czasu i organizacji. Uczelnia już rozpoczęła przygotowania, zatrudniając dodatkowych pracowników do działu obsługującego weryfikacje.
Kto jest najbardziej zagrożony kontrolą
Niektóre zawody i stanowiska są szczególnie narażone na weryfikację. Branża budowlana to pierwsze miejsce na liście – inżynierowie, kierownicy budów, projektanci często muszą posiadać konkretne uprawnienia wynikające z wykształcenia. Służba zdrowia również znajduje się w strefie ryzyka – lekarze, pielęgniarki, farmaceuci pracują w zawodach regulowanych.
Nauczyciele i wykładowcy, prawnicy, księgowi, audytorzy to kolejne grupy zawodowe, gdzie fałszywy dyplom może stanowić podstawę do natychmiastowego rozwiązania umowy. Stanowiska związane z bezpieczeństwem – inspektorzy BHP, specjaliści ds. ochrony przeciwpożarowej, eksperci ds. cyberbezpieczeństwa – również będą podlegać weryfikacji częściej niż inne.
Pan Marek od 12 lat pracuje jako specjalista BHP w średniej firmie produkcyjnej. W CV podał, iż ukończył studia z bezpieczeństwa i higieny pracy na politechnice w Krakowie. Prawda jest inna – studiował, ale przerwał naukę po czwartym roku. Przez lata zdobywał doświadczenie, chodził na szkolenia, certyfikował się w różnych obszarach. Nikt nigdy nie sprawdzał jego dyplomu, bo miał wiedzę praktyczną. Teraz firma wprowadza politykę weryfikacji wszystkich osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Pan Marek wie, iż jeżeli zostanie zdemaskowany, straci nie tylko pracę, ale też możliwość dalszej pracy w zawodzie.
Utrata pracy to dopiero początek kłopotów
Konsekwencje wykrycia fałszywego dyplomu mogą być druzgocące. Natychmiastowe rozwiązanie umowy o pracę bez okresu wypowiedzenia to pierwszy krok. Firma może domagać się zwrotu części wynagrodzenia – szczególnie dodatków, premii czy nagród związanych z posiadaniem wyższego wykształcenia.
Odpowiedzialność karna za posługiwanie się fałszywym dokumentem to od roku do choćby 5 lat pozbawienia wolności. Zniszczona reputacja zawodowa i brak możliwości znalezienia nowej pracy w branży to kolejne skutki. jeżeli osoba z fałszywym dyplomem zajmowała stanowisko wymagające konkretnych kwalifikacji i doszło do szkody, może ponosić także odpowiedzialność odszkodowawczą.
Pani Joanna przez 8 lat pracowała jako nauczycielka w prywatnej szkole podstawowej. Jej dyplom pedagogiczny okazał się być kupiony w internecie. Gdy dyrekcja odkryła prawdę podczas rutynowej weryfikacji dokumentów przed wizytą kuratorium, sprawa potoczyła się błyskawicznie. Pani Joanna straciła pracę, została oskarżona o posługiwanie się fałszywym dokumentem i skazana na rok więzienia w zawieszeniu. Szkoła zażądała zwrotu części wynagrodzenia za ostatnie dwa lata. Dodatkowo otrzymała zakaz wykonywania zawodu nauczyciela. W wieku 42 lat musiała zacząć karierę od zera – w zupełnie innej branży.
Sprawdzą choćby dyplomy z lat 70. i 80.
Najbardziej rewolucyjny jest zakres czasowy nowych przepisów. Weryfikacja dotyczy dyplomów wydanych w ciągu ostatnich 50 lat. To oznacza, iż osoba, która ukończyła studia w 1975 roku, może zostać zweryfikowana w 2026. Równie łatwo sprawdzić można absolwenta z roku 1988, 1995 czy 2010.
Dla wielu osób pracujących w zawodzie od dekad to szok. Przez 30-40 lat nikt nie pytał o dyplom, liczyło się doświadczenie i wyniki pracy. Teraz nagle może się okazać, iż fundamentem kariery była nieprawda – z wszystkimi tego konsekwencjami.
Pan Krzysztof od 28 lat pracuje w firmie budowlanej. Zaczynał jako pomocnik, z biegiem lat awansował na kierownika budowy. W CV podał, iż ukończył studia inżynierskie w 1996 roku na politechnice w Gdańsku. Prawda jest taka, iż zaczął studia, ale po trzecim roku zrezygnował – musiał utrzymać rodzinę i podjął pracę. Nikt przez prawie trzy dekady nie sprawdzał jego wykształcenia. Awansował dzięki doświadczeniu, wiedzy praktycznej i doskonałym wynikom. Od stycznia 2026 firma może zweryfikować jego dyplom, cofając się do lat 90. jeżeli kłamstwo wyjdzie na jaw, może stracić pozycję budowaną przez ćwierć wieku.
Uczelnie przed gigantycznym wyzwaniem logistycznym
Ministerstwo Nauki ma świadomość skali wyzwania. Dlatego przepisy mają wejść w życie dopiero 1 stycznia 2026 roku – to daje uczelniom ponad rok na przygotowania. Największy problem to digitalizacja starych archiwów. Wiele dyplomów z lat 70., 80. i 90. istnieje wyłącznie w formie papierowej, często przechowywane w piwnicach historycznych budynków.
Stworzenie systemu informatycznego pozwalającego na szybkie wyszukiwanie informacji o milionach dyplomów to zadanie wykraczające poza możliwości działów IT większości uczelni. Niektóre uniwersytety będą musiały zatrudnić zewnętrzne firmy specjalizujące się w digitalizacji archiwów. Koszt takiej operacji dla dużej uczelni może sięgnąć kilku milionów złotych.
Dodatkowo uczelnie będą musiały przeszkolić pracowników, stworzyć procedury obsługi wniosków, wydać stosowne upoważnienia i zapewnić bezpieczeństwo danych osobowych. Wszystko to przy jednoczesnym wypełnianiu bieżących obowiązków dydaktycznych i administracyjnych.
Ochrona danych – kto i co może sprawdzić
Nowe przepisy muszą być zgodne z wymogami RODO. Uczelnie będą mogły przekazać pracodawcy wyłącznie podstawowe informacje zawarte w dyplomie – imię, nazwisko, kierunek studiów, rok ukończenia, numer dyplomu. Żadnych dodatkowych szczegółów o przebiegu studiów, ocenach, temacie pracy dyplomowej czy opiekunach naukowych.
Pracodawca nie dowie się także, czy absolwent otrzymał stypendium, czy miał problemy z ukończeniem studiów w terminie, ani żadnych innych informacji wykraczających poza sam fakt ukończenia studiów. Weryfikacja ma odpowiedzieć tylko na jedno pytanie: czy dana osoba rzeczywiście ukończyła dany kierunek studiów i otrzymała dyplom o podanym numerze.
Naruszenie zasad przetwarzania danych osobowych może skutkować wysokimi karami finansowymi zarówno dla uczelni, jak i dla pracodawców. Dlatego system będzie dokładnie monitorowany przez Urząd Ochrony Danych Osobowych.