Odsunąłem się od swoich rodziców przez moją żonę
Mam 44 lata i wychowałem się w rodzinie, o jakiej wielu może tylko marzyć. Kochający rodzice oboje lekarze z własnymi klinikami w małym miasteczku niedaleko Poznania oraz brat, który był moim najlepszym przyjacielem od dzieciństwa aż po młodość. To była scena idealnego szczęścia, gdzie każdy dzień wypełniony był ciepłem i wsparciem. Wszystko zmieniło się, gdy pojawiła się ona kobieta, która wywróciła mój świat do góry nogami i w końcu go rozbiła.
Poznałem Katarzynę na pierwszym roku studiów. Była moim przeciwieństwem, jak dzień i noc. Jej dzieciństwo upłynęło w domu dziecka, skąd została adoptowana w wieku 11 lat. Niestety, szczęście nie trwało długo jej przybrani rodzice rozwiedli się, a Katarzyna trafiła pod opiekę matki, która gwałtownie pogrążyła się w alkoholizmie. Kontakt z ojcem niemal całkowicie się urwał. Jej życie było walką, ale ona nie poddała się miała żelazną wolę i determinację, by uciec od przeszłości. Po szkole dostała się na studia, utrzymując się sama. Pracowała na dwóch etatach, uczyła się do późna i skończyła z wyróżnieniem. Ta siła mnie urzekła.
Nasz związek początkowo przypominał bajkę aż do chwili, gdy zabrałem ją do domu moich rodziców. Katarzyna, wychowana w biedzie, spojrzała na nasz przytulny dom z ledwo ukrywaną pogardą. Wtedy nic nie powiedziała, ale później, w ferworze kłótni, krzyknęła, iż jesteśmy bogatymi snobami żyjącymi w świecie fantazji. Te słowa uderzyły mnie jak grom, ale stłumiłem dumę, tłumacząc to jej trudną przeszłością. Przetrwaliśmy ten kryzys, choć już wtedy pojawiło się pęknięcie.
Przed ślubem powiedziałem jej, iż moi rodzice chcą sfinansować wesele. Katarzyna wybuchła gniewem: Nie będę im nic winna! Jej głos drżał z wściekłości, a ja nie wiedziałem, jak ją uspokoić. W tajemnicy porozmawiałem z rodzicami, którzy, chcąc uniknąć konfliktu, dyskretnie przelali mi pieniądze. Nie powiedziałem o tym Katarzynie. Ślub był wspaniały, a ona była dumna, wierząc, iż udowodniliśmy światu swoją niezależność. Ja milczałem, bojąc się zniszczyć jej złudzeń.
Gdy dowiedzieliśmy się, iż spodziewamy się córki, moi rodzice byli przepełnieni radością. Pewnego dnia przynieśli maleńkie ubranka sukienki i buciki. Spodziewałem się burzy, ale Katarzyna zaskoczyła mnie, dziękując z uśmiechem. A gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, lodowatym tonem oświadczyła: Żadnych więcej jałmużn od twoich rodziców. Nie miałem serca im o tym mówić ich euforia z wnuczki była tak szczera, iż nie chciałem jej gasić. Na pytania, czego potrzebujemy, kłamałem, iż mamy już wszystko.
Ale burza nadeszła przed porodem. Rodzice pojawili się bez zapowiedzi z nową, drogą wózkiem tym samym, który widzieliśmy w sklepie. Katarzyna zbladła: To zbędny luksus, zabierzcie to z powrotem! Słowo potoczyło się za słowem, zaczęła się awantura. Krzyczała, obrażała ich, a ja stałem jak sparaliżowany. Wizyta skończyła się skandalem, który przyspieszył poród. A kogo winiła? Moich rodziców! Twierdziła, iż to przez nich, przez stres. Po raz pierwszy zareagowałem: Jesteś w błędzie, to nie ich wina!
Wtedy postawiła mnie przed wyborem strasznym jak wyrok. Albo zostaję z nią i córką, zrywając wszelkie kontakty z rodzicami i bratem, nie przyjmując od nich ani grosza, albo rozwód i nigdy więcej nie zobaczę dziecka. Serce pękało mi w piersi, krew pulsowała w skroniach. Co mogłem zrobić? Wybrałem żonę i córkę, odwracając się od rodziny, która dała mi wszystko. Odrzuciłem miłość rodziców, spadek, który zapewniłby nam wygodne życie. Wyprowadziliśmy się do innego miasta, daleko od przeszłości.
Dwanaście lat bez głosu matki, bez uścisku ojca, bez żartów z bratem. Pracuję jako nauczyciel i pod koniec miesiąca liczę każdą złotówkę. Żyjemy skromnie, niemal biednie, bo Katarzyna nienawidzi przyjmować pomocy. Patrzę na nią i już nie widzę dziewczyny, która niegdyś inspirowała mnie swoją siłą. Teraz widzę tylko gniew nienawidzi świata, obwinia wszystkich, iż jej życie nie jest takie jak innych. To, co w niej kochałem, stało się zatrutym źródłem goryczy.
Myślę o rozwodzie. Dzieci dorosły, i mam nadzieję, iż zrozumieją, dlaczego nie mogę tak dalej żyć. Pomyliłem się co do Katarzyny okrutnie, nieodwracalnie. Jej duma, która wydawała się siłą, okazała się trucizną, zatruwając wszystko wokół. Teraz stoję wśród ruin swojego życia, zadając sobie pytanie: jak mogłem być tak ślepy? Jak mogłem poświęcić rodzinę dla kobiety, która nienawidzi choćby cienia szczęścia?