Oddalam się od Rodziców z Powodu Mojej Żony – Dlaczego Tak Się Dzieje i Jak Sobie z Tym Radzić?

newsempire24.com 3 dni temu

Odłączyłem się od rodziców, a powodem była moja żona

Mam 44 lata i dorastałem w rodzinie, o jakiej wielu może tylko marzyć. Kochający rodzice oboje lekarze z własnymi gabinetami w małym mieście niedaleko Lublina i brat, który był moim najlepszym przyjacielem od dzieciństwa aż po młodość. To był świat idealnego szczęścia, gdzie każdy dzień wypełniony był ciepłem i wsparciem. Wszystko zmieniło się, gdy pojawiła się ona kobieta, która przewróciła mój świat do góry nogami, by w końcu go roztrzaskać.

Poznałem Krystynę na pierwszym roku studiów. Była moim przeciwieństwem jak dzień i noc. Jej dzieciństwo upłynęło w sierocińcu, skąd trafiła do rodziny zastępczej w wieku 11 lat. Ale szczęście trwało krótko rodzice się rozwiedli, a Krystyna została z matką, która gwałtownie popadła w alkoholizm. Kontakt z ojcem praktycznie się urwał. Jej życie było nieustanną walką, ale dała radę dzięki żelaznej woli i determinacji, by uciec od przeszłości. Po szkole dostała się na studia, utrzymując się samodzielnie. Pracowała na dwóch etatach, uczyła się do późna i skończyła z wyróżnieniem. Ta siła mnie zafascynowała.

Nasz związek zaczynał się jak bajka, aż do dnia, kiedy zabrałem ją do domu rodziców. Krystyna, wychowana w biedzie, spojrzała na nasz przytulny dom z ledwo ukrywaną pogardą. Wtedy nic nie powiedziała, ale później, w ferworze kłótni, krzyknęła, iż jesteśmy bogatymi snobami żyjącymi w świecie fantazji. Te słowa uderzyły mnie jak grom, ale przełknąłem dumę, tłumacząc sobie, iż to przez jej trudną przeszłość. Przetrwaliśmy ten kryzys, choć już wtedy pojawiło się pęknięcie.

Przed ślubem powiedziałem jej, iż rodzice chcą sfinansować wesele. Krystyna wybuchła jak burza: Nie jestem im nic winna! Głos jej drżał z wściekłości, a ja nie wiedziałem, jak ją uspokoić. W tajemnicy porozmawiałem z rodzicami, którzy, chcąc uniknąć konfliktu, dyskretnie przelali mi pieniądze. Nie powiedziałem o tym Krystynie. Wesele było wspaniałe, a ona dumna, przekonana, iż wszystko zorganizowaliśmy sami, udowadniając światu swoją niezależność. Milczałem, bojąc się zniszczyć jej iluzję.

Gdy dowiedzieliśmy się, iż spodziewamy się córki, rodzice byli przepełnieni radością. Pewnego dnia przynieśli ubranka dla niemowląt malutkie sukienki i buciki. Spodziewałem się burzy, ale Krystyna zaskoczyła mnie uśmiechem i podziękowaniami. A potem, gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, lodowatym tonem oświadczyła: Żadnych więcej jałmużn od twoich rodziców. Nie miałem serca im o tym mówić ich euforia z wnuczki była tak szczera, iż nie chciałem jej gasić. Na pytania, czego potrzebujemy, kłamałem, iż już mamy wszystko.

Ale prawdziwa burza nadeszła przed porodem. Rodzice pojawili się bez zapowiedzi z nową, drogą wózkiem tym samym, który widzieliśmy w sklepie. Krystyna zbladła: To niepotrzebny luksus, zabierzcie to z powrotem! Słowo pociągnęło za sobą słowo, i zaczęła się awantura. Krzyczała, obrażała ich, a ja stałem jak sparaliżowany. Wizyta skończyła się skandalem, który przyspieszył poród. A kogo obwiniała? Moich rodziców! Twierdziła, iż to ich wina, iż doprowadzili ją do stresu. Po raz pierwszy zareagowałem: Mylisz się, to nie ich wina!

Wtedy postawiła mnie przed wyborem strasznym jak wyrok. Albo zostaję z nią i córką, zrywając wszelkie kontakty z rodzicami i bratem, nie przyjmując od nich ani złotówki, albo rozwód i nigdy więcej nie zobaczę swojego dziecka. Serce pękało mi w piersi, krew pulsowała w skroniach. Co mogłem zrobić? Wybrałem żonę i córkę, odwracając się od rodziny, która dała mi wszystko. Odrzuciłem miłość rodziców, spadek, który mógł zapewnić nam wygodne życie. Wyprowadziliśmy się do innego miasta, z dala od przeszłości.

Dwanaście lat bez głosu matki, bez uścisku ojca, bez żartów z bratem. Jestem nauczycielem w szkole i pod koniec miesiąca liczę każdą złotówkę, by wystarczyło do pierwszego. Żyjemy skromnie, niemal biednie, bo Krystyna nie znosi przyjmować pomocy. Patrzę na nią i już nie poznaję dziewczyny, która niegdyś zachwyciła mnie swoją siłą. Teraz widzę tylko gniew nienawidzi świata, obwinia wszystkich, iż jej życie nie jest takie, jak u innych. To, co w niej kochałem, stało się wewnętrzną trucizną.

Myślę o rozwodzie. Dzieci dorosły, i mam nadzieję, iż zrozumieją, dlaczego nie mogę już tak żyć. Pomyliłem się co do Krystyny boleśnie, nieodwracalnie. Jej duma, która wydawała mi się siłą, okazała się jadem, zatruwającym wszystko wokół. Teraz stoję przed ruiną swojego życia, zadając sobie pytanie: jak mogłem być tak ślepy? Jak mogłem poświęcić rodzinę dla kobiety, która nienawidzi choćby cienia szczęścia?

Idź do oryginalnego materiału