O jeden telefon za dużo
"Na wyświetlaczu pojawiło się znajome imię, mamy z klasy mojego syna. Odebrałam, myśląc, iż to kwestia jakichś ostatnich szczegółów organizacyjnych. Ale usłyszałam pytanie, które mnie zaskoczyło:
'Słuchaj, robimy szybką zbiórkę na bukiet kwiatów dla księdza. Chcemy mu coś wręczyć mu coś ładnego podczas jutrzejszej uroczystości. Każdy daje po pięćdziesiąt zł. Może się dołożysz i kupisz coś w tej kwiaciarni, co masz niedaleko?'.
Poczułam, jak w gardle zawiązuje mi się supeł. Chwilę milczałam, a potem odpowiedziałam: 'Wiesz co, nie dam. I nie mam zamiaru się przymilać księdzu'.
Przez chwilę w słuchawce zapanowała cisza. Potem usłyszałam: 'No dobrze, rozumiem'. I rozmowa się zakończyła.
Prawda jest taka, iż nie chodzi o pieniądze – to symboliczna kwota, którą z łatwością mogłabym przeznaczyć na kwiaty czy cokolwiek innego. Chodzi o moment i sens tej zbiórki.
Dzień przed Komunią to czas przygotowań duchowych i rodzinnej bliskości, a nie nagłych akcji finansowych, które zdają się wymuszać gest wdzięczności na ostatnią chwilę. Nie chcę, by mój syn wychowywał się w przekonaniu, iż każdy istotny moment musi kończyć się kopertą albo kwiatami zorganizowanymi pod presją grupy.
Dla mnie najważniejsze było, żeby mój syn przeżył tę uroczystość z szacunkiem i zrozumieniem jej znaczenia. Żeby poczuł się istotny nie z powodu prezentów czy gestów, które nie zawsze są szczere, ale z powodu tego, co dzieje się w sercu.
Nie odmawiam wsparcia czy wdzięczności – ale chcę, żeby były one autentyczne i wypływały z wolnej woli, nie z nagłej, wymuszonej zrzutki.
Tego wieczoru spojrzałam na syna, na jego zniecierpliwione oczy i dumę, iż jest częścią tej chwili. I wiedziałam, iż właśnie to jest prawdziwym darem: moja obecność i wsparcie, a nie bukiety dla księdza".