Odebrano dziecko niepełnosprawnym rodzicom. "Co miał sąd? Jedną kartkę z MOPS-u"

polsatnews.pl 2 godzin temu

Patrycja Wiżgała i Łukasz Knapczyk z Lwówka Śląskiego po zaledwie dobie od narodzin syna Antosia zostali pozbawieni rodzicielskiej radości. Decyzją sądu noworodek niedługo trafił do pieczy zastępczej, znajdującej się 500 kilometrów od domu biologicznych rodziców. - Co miał sąd? Jedną kartkę z MOPS-u - przekazał pełnomocnik rodziców, mec. Ernest Ziemianowicz. Materiał "Państwa w Państwie".

Mały Antoś przyszedł na świat w maju tego roku. Jego rodzice z ogromną euforią czekali na ten moment. Pani Patrycja, od urodzenia zmagająca się z porażeniem mózgowym, marzyła o macierzyństwie. Podobnie pan Łukasz, który, choć leczy się na schizofrenię paranoidalną, według dokumentacji medycznej jest w stabilnym stanie dzięki systematycznej terapii. Ich euforia trwała jednak zaledwie dobę - dziecko, decyzją sądu, niedługo po narodzinach trafiło do rodziny zastępczej.

Według rodziców zamiast ze wsparciem w pierwszych dniach pobytu w szpitalu, spotkali się z ocenianiem i okazywaną im nieufnością. Od początku czuli się marginalizowani. Personel miał podważać ich kompetencje rodzicielskie i ograniczać kontakt z noworodkiem.

Sąd zabrał im dziecko. "Nie zebrano pełnego materiału dowodowego"

Pracownicy szpitala zawiadomili Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Lwówku Śląskim. Urzędnicy z kolei przedstawili swoje obawy, uzasadniając je wcześniejszymi interwencjami policji w mieszkaniu rodziny - zgłoszeniami sąsiadki dotyczącymi hałasu. Nie potwierdzono jednak przemocy ani żadnych wykroczeń. Mimo to na podstawie notatki MOPS i opinii o zagrożeniu dobra dziecka sąd rejonowy w trybie natychmiastowym zdecydował o odebraniu chłopca.

- Co miał sąd? Jedną kartkę z MOPS-u z informacją, iż w ich ocenie dobro dziecka może być zagrożone z uwagi na niepełnosprawność rodziców. Ale dla sądu rodzinnego jest to już wystarczający dokument do wydania zabezpieczenia - skomentował pełnomocnik rodziców, mec. Ernest Ziemianowicz.

ZOBACZ: Miłość za setki tysięcy. Dramat kobiet trwa, oszust na wolności

Organy sprawiedliwości przyznają, iż ze względu na przyjęte procedury nie zebrały pełnego materiału dowodowego.

- Ten tryb jest takim trybem przyśpieszonym. W związku z tym, w momencie podejmowania przez sąd decyzji, materiał dowodowy, na którym sąd się opiera, jest niewątpliwie bardzo ograniczony - wyjaśnił Tomasz Skowron, rzecznik Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze.

"Powiedział 'mama'. Szkoda, iż nie do swojej mamy"

Decyzją instytucji Antoś trafił do rodziny zastępczej oddalonej o pół tysiąca kilometrów od domu biologicznych rodziców.

- Ostatnio po prostu dowiedzieliśmy się, iż Antoś powiedział "mama". Tylko szkoda, iż nie do swojej mamy. Bardzo mnie to zabolało. Załamałem się tego dnia - wyznał Łukasz Knapczyk, tata chłopca.

Jakby tego było mało, rodzice dowiedzieli się, iż mogą zostać obciążeni opłatą za pobyt dziecka w pieczy zastępczej, która może wynieść 1500 zł miesięcznie.

ZOBACZ: Zamiast "osiemnastki" pogrzeb. Chcą ukarania winnych śmierci Maksa

Historia Antosia rodzi pytania o to, czy instytucje publiczne rzeczywiście wspierają rodziny w trudnej sytuacji, czy raczej z góry je skreślają. Czy prawo, które miało chronić dzieci, nie staje się narzędziem krzywdzenia.

Na te i inne pytania spróbujemy odpowiedzieć w najbliższym odcinku programu "Państwo w Państwie". Reportaż Agnieszki Zalewskiej już w niedzielę 14 września o 19:30 w Polsacie.

WIDEO: Polska powinna przyjąć propozycję Zełenskiego? "Jesteśmy dzisiaj w dużej mierze bezbronni"
Idź do oryginalnego materiału