Odeszła, a on zrozumiał zbyt późno, iż była jego jedyną prawdziwą miłością.

newsempire24.com 2 tygodni temu

Odeszła, a on zdał sobie sprawę zbyt późno, iż była jego jedyną prawdziwą miłością.
Marek siedział w samochodzie, wpatrując się w wejście do restauracji. Jego dłonie drżały, ale tego nie zauważał. W uszach dudnił mu głuchy świst znak, iż nerwy dają o sobie znać. Dziś była zjazdowa impreza po latach. Dwadzieścia lat od matury. Dwadzieścia lat, odkąd sam zrujnował to, co mogło być jego szczęściem.

Wtedy podejrzewał, iż Ewa go zdradza. Zdjęcie z nowym adoratorem, jak myślał, wywróciło mu żołądek. Ona się nie tłumaczyła. Milczała. On krzyczał, oskarżał, wyrzucał z siebie wszystko, co kumulował przez miesiące. A ona po prostu wyszła. Bez krzyku. Bez słowa.

Pół roku później ożenił się z Kasią. Z rozpaczy. Żeby udowodnić Ewie, iż potrafi być szczęśliwy bez niej. Ale szczęście nie przyszło. Małżeństwo było płaskie jak wczorajsza lemoniada, napięte jak struna. Wszystko było na miejscu: żona, dziecko, praca. Tylko serce milczało.

A dziś miał ją znowu zobaczyć. Ewę. Tę jedyną. Tę, którą naprawdę kochał.

Wszedł do środka i natychmiast ją wyczuł. Nie, najpierw nie zobaczył poczuł. Jej energię, ten lekki śmiech. Wciąż była nieodparta: sukienka w kwiaty, loki opadające na ramiona, to pewne siebie spojrzenie. I nagle wszystko znów się przewróciło. Jak dawniej.

Ewa zawołał, gdy wyszła odebrać telefon.

Tak, Marek? jej głos był spokojny, niemal drwiący.

Chcę wiedzieć wszystko. Jak żyłaś beze mnie?

Jesteś pewien, iż chcesz to usłyszeć? w jej głosie nie było bólu, tylko głębokie zmęczenie, wyczerpane.

Nie mogę bez ciebie żyć. Bez nas

Nie ma już *nas*, Marek. Od dawna.

A nasze dziecko? rzucił nagle.

Zbladła. Zamknęła oczy. Potem powiedziała cicho, ale stanowczo:

Mówisz o tym dziecku, które straciłam po twoich oskarżeniach? O tym, którego nie uratowałam, bo płakałam za dużo? Tak, byłam w ciąży. Ale ty powiedziałeś, iż nie twoje. Uwierzyłeś w to zdjęcie. Nie we mnie. Nie w swoje serce. Uwierzyłeś Kasi.

Spuścił głowę. Wszystko zniszczył tamtego dnia.

Przetrwałam, Marek. Złamana, spalona. Ale przetrwałam. Wyszłam. Zaczęłam od nowa. Pomógł mi mężczyzna, który zobaczył we mnie po prostu mnie. Nie moje błędy, nie moją winę, nie moją przeszłość. A dziś mamy dwójkę adopt

Idź do oryginalnego materiału