„Odeszłam, bo nie wytrzymałam dłużej” – jak mój mąż jednego dnia postawił mnie przed faktem dokonanym i sprowadził do domu obce dzieci
Poznańscy Kacper, gdy jego małżeństwo już dawno się rozpadło. Był wolny, po rozwodzie, spokojnie mieszkał sam i wydawał się zrównoważony, opanowany, rozsądny. Wtedy myślałam, iż to właśnie ten człowiek, z którym można zbudować prawdziwą przyszłość. Nigdy nie mówił o swojej byłej. Ani złego słowa, ani wspomnienia – jakby tamten rozdział jego życia w ogóle nie istniał.
Nie nalegałam. Nie chciałam zaglądać w przeszłość, bo u nas wszystko układało się dobrze. Zbiegliśmy się bardzo gwałtownie – od pierwszej randki wiedzieliśmy, iż patrzymy na wiele spraw podobnie. Zamieszkaliśmy razem prawie natychmiast. Żyliśmy spokojnie, bez burz i awantur. Jedno było pewne – Kacper miał dwoje dzieci z poprzedniego małżeństwa. Odwiedzał je, kupował prezenty, czasem zostawał u nich do wieczora. Ja w ich życie się nie wtrącałam. Jego była żona mnie nienawidziła, więc dzieci trzymano z dala ode mnie.
Po czterech latach wzięliśmy ślub. Tego samego dnia dowiedziałam się, iż jestem w ciąży. To była chwila szczęścia – Kacper promieniał, przytulał mnie, krzątał się, dbał, w nocy biegał po truskawki i lody. Czułam się kochana. Wszystko wydawało się prawdziwe. Aż do pewnego wieczoru.
Wrócił od dzieci i rzucił krótko: „Ela, moje dzieci będą z nami mieszkać. Agnieszka (jego była) wyjechała za granicę z nowym facetem. Nie wiadomo, kiedy wróci. Zostawiła mi dzieci”. Milczałam. Nie krzyczałam, nie robiłam sceny. Tylko słuchałam, jak w mojej głowie wali się właśnie zbudowany dom z marzeń. choćby nie spytał, nie wytłumaczył – po prostu postawił mnie przed faktem.
Po tygodniu dzieci były u nas. Próbowałam sobie poradzić. Gotowałam, sprzątałam, starałam się nawiązać kontakt. Ale dzieci mnie nie akceptowały. Ignorowały moje prośby, odmawiały jedzenia, rozrzucały rzeczy po domu, śmiały mi się w twarz i nazywały obcą. Raz starszy rzucił we mnie talerzem z makaronem. Płakałam w łazience, przyciskając dłonie do brzucha.
Kacper mówił: „Ela, no wytrzymaj… to przecież dzieci”. A ja patrzyłam na niego i myślałam – a kim ja jestem? Jestem w ciąży. Jestem kobietą, która zgodziła się być twoją żoną. Ale nie składałam przysięgi, iż zostanę macochą wbrew sobie.
Po miesiącu nie wytrzymałam. Spakowałam rzeczy i pojechałam do matki. Tam po raz pierwszy od dawna się wyspałam. Zjadłam spokojnie posiłek. Odpoczęłam. Mąż przyjechał po tygodniu, zły, urażony, mówił, iż jestem zdrajczynią. Po prostu zamknęłam drzwi. Wyszłam.
Wniosłam o rozwód. I nie żałuję.
Minęło pięć lat. Mam wspaniałą córkę, dla której żyję. Mam nowego partnera, którego nazywa tatusiem. Jesteśmy rodziną. A Kacper? Został z tymi dziećmi. Ich matka nigdy nie wróciła. Nie żałuję swojej decyzji. Wtedy wybrałam siebie. Wybrałam dziecko pod sercem. Wybrałam życie bez bólu i poczucia winy. I za każdym razem, gdy patrzę na swoją córkę – wiem, iż postąpiłam dobrze.