„Odeszłam, bo nie mogłam już tego znieść”: jak mąż nagle postawił mnie przed faktem dokonanym i przyprowadził do domu obce dzieci

twojacena.pl 8 godzin temu

„Odeszłam, bo nie mogłam już tego znosić” – jak mój mąż pewnego dnia postawił mnie przed faktem dokonanym i przyprowadził do domu obce dzieci

Z Rafałem zaczęliśmy się spotykać, gdy jego małżeństwo już dawno się rozpadło. Był wolny, po rozwodzie, spokojnie mieszkał sam i wydawał się zrównoważony, opanowany, rozsądny. Wtedy myślałam, iż to właśnie ten człowiek, z którym mogę zbudować prawdziwą przyszłość. Nigdy nie mówił o swojej byłej żonie. Ani jednego złego słowa, ani jednego wspomnienia – jakby tamten rozdział jego życia w ogóle nie istniał.

Nie nalegałam. Nie chciałam wchodzić w przeszłość, bo u nas wszystko układało się dobrze. Związek zawiązał się bardzo gwałtownie – już od pierwszego spotkania wiedzieliśmy, iż patrzymy na świat podobnie. Zamieszkaliśmy razem niemal od razu. Żyliśmy spokojnie, bez burz i awantur. Jednym, co wiedziałam na pewno, było to, iż Rafał ma dwoje dzieci z poprzedniego małżeństwa. Odwiedzał je, kupował prezenty, czasem zostawał u nich do wieczora. Ja nie uczestniczyłam w ich życiu. Jego była żona mnie nienawidziła, dlatego nie było mnie przy dzieciach.

Po czterech latach wzięliśmy ślub. Tego samego dnia dowiedziałam się, iż jestem w ciąży. To była chwila szczęścia – Rafał promieniał, przytulał mnie, krzątał się, dbał, w nocy biegał po truskawki i lody. Czułam się kochana. Wszystko wydawało się prawdziwe. Aż do pewnego wieczoru.

Wrócił z odwiedzin u dzieci i oświadczył sucho: „Kasia, moje dzieci będą z nami mieszkać. Ewa (jego była) wyjechała za granicę z nowym partnerem. Nie wiem, kiedy wróci. Dzieci zostawiła na mnie”. Milczałam. Nie krzyczałam, nie robiłam sceny. Tylko słyszałam, jak w mojej głowie wali się właśnie zbudowany dom z marzeń. choćby nie zapytał, nie wytłumaczył – po prostu postawił mnie przed faktem.

Po tygodniu dzieci były u nas. Próbowałam sobie poradzić. Gotowałam, sprzątałam, starałam się nawiązać kontakt. Ale one mnie nie akceptowały. Ignorowały moje prośby, odmawiały jedzenia przygotowanych przeze mnie posiłków, rozrzucały rzeczy po domu, śmiały mi się w twarz i nazywały obcą. Pewnego dnia starszy rzucił we mnie talerzem z makaronem. Płakałam w łazience, trzymając dłonie na brzuchu.

Rafał mówił: „Kasia, no wytrzymaj… to przecież dzieci”. A ja patrzyłam na niego i myślałam – a kim ja jestem? Jestem w ciąży. Jestem kobietą, która zgodziła się zostać twoją żoną. Ale nie składałam przysięgi, iż stanę się macochą wbrew swojej woli.

Po miesiącu nie wytrzymałam. Spakowałam rzeczy i pojechałam do matki. Tam po raz pierwszy od dawna mogłam się wyspać. Zjeść w spokoju. Oddychać. Mąż przyjechał po tygodniu, był zły, urażony, mówił, iż jestem zdrajczynią. Po prostu zamknęłam drzwi. Odeszłam.

Wniosłam o rozwód. I nie żałuję.

Minęło pięć lat. Mam wspaniałą córkę, dla której żyję. Mam nowego partnera, którego nazywa tatusiem. Jesteśmy rodziną. A Rafał? Został z tamtymi dziećmi. Ich matka nigdy nie wróciła. Nie żałuję swojej decyzji. Wtedy wybrałam siebie. Wybrałam dziecko pod sercem. Wybrałam życie bez bólu i poczucia winy. I za każdym razem, gdy patrzę na moją córkę – wiem, iż postąpiłam słusznie.

Idź do oryginalnego materiału