Odkryłam kosmetyczną perełkę w Lidlu za mniej niż 20 zł! Lepszy niż niektóre fryzjerskie produkty

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: W dyskontach można czasem znaleźć prawdziwe kosmetyczne perełki. fot. WOJCIECH STROZYK/REPORTER/East News


Czasami w dyskontach można natrafić na kosmetyczne perełki, które mają świetny skład i genialne działanie. To produkty niedocenione, czasem mało znane w świecie kosmetycznym. A zdarza się, iż warto je znać – tak jak w przypadku maski do włosów, którą miałam okazję przetestować. Sprawdziłam, czy za niską ceną i naturalnym składem faktycznie idzie jakość.



Maska do włosów puszących się


Posiadaczki włosów gęstych, średnio- i wysokoporowatych, często mają problem z ich wygładzeniem i puszeniem się. Sama również takie posiadam i wciąż szukam na drogeryjnych półkach produktów, które jak najlepiej wygładzą i nadadzą blasku moim włosom. Jakież było moje zaskoczenie, gdy jedna ze znajomych, która według mnie ma piękne, zadbane włosy, opowiedziała mi o czymś, co zmieniło jej pielęgnację włosów.

Koleżanka przyznała, iż w tej chwili używa tylko jednego produktu (choć w dwóch wariantach) i nie jest to wcale drogi kosmetyk z salonu fryzjerskiego. Okazało się, iż kluczem do jej lśniących i wygładzonych włosów jest produkt, który można dostać w każdym Lidlu. Do tego nie kosztuje milionów, a dosłownie 17,99 zł za słoiczek 400 ml. Taka pojemność w przypadku maski to spokojnie ponad miesiąc używania, a jeżeli myjesz włosy raz na kilka dni – to choćby kilka miesięcy.

Wegański kosmetyk za grosze


Po zachwalaniu maski przez znajomą sama z entuzjazmem udałam się do Lidla. W dziale z kosmetykami bez większego problemu znalazłam emolientową maskę do włosów. Jest marki Hairy Land, która jest dostępna wyłącznie w Lidlu i jeżeli posiada się aplikację dyskontu, często można znaleźć ją na promocjach. Dostępna jest w wersji do włosów wysokoporowatych (wegańska bawełna) oraz średnioporowatych (wegański migdał).

Ma naturalny skład – na opakowaniu znajduje się informacja, iż 98 proc. składników jest pochodzenia naturalnego (m.in. bawełna, olej z pestek winogron, olej lniany i aloes), a dodatkowo maska jest wegańska w 100 procentach. Obok składu możemy też przeczytać na etykiecie krótką adnotację o metodzie OMO, która jest bardzo polecana do włosów wysoko- i średnio porowatych, czyli puszących się, matowych i zniszczonych.

W wielkim skrócie: metoda polega na nakładaniu przed myciem włosów najpierw maski lub odżywki. Potem należy umyć głowę szamponem, a na koniec znowu nałożyć maskę lub odzywkę. Producent sugeruje, iż wegańska maska idealnie sprawdza się jako ten 3. krok metody OMO.



Owocna wycieczka do Lidla


Kiedy otworzyłam maskę (kupiłam wersję fioletową do włosów wysokoporowatych), pierwsze, co mnie uderzyło to jej piękny zapach – uwielbiam kosmetyki, które pachną bawełną, bo kojarzą mi się z czystością i delikatnością. Dodatkowo trzeba przyznać, iż kosmetyk wydaje się być wydajny, już niewielka ilość świetnie się rozprowadza i sprawia, iż po umyciu głowy są wygładzone.

Wśród opinii w sieci można też przeczytać, iż te osoby, które dłużej stosują maskę faktycznie widza poprawę kondycji włosów: mniej się puszą i łamią, stają się gładsze i lśniące. Mnie przede wszystkim kupuje cena, zapach i to, iż produkt jest łatwo dostępny w dużej pojemności.

Co do długotrwałych efektów na razie muszę zaufać opinii innych, ale jestem dobrej myśli. Wam też polecam wycieczkę do Lidla, jeżeli macie włosy średnio- lub wysokoporowate. Za taką cenę i jakość to grzechem byłoby nie spróbować choćby z jednym opakowaniem.

Idź do oryginalnego materiału