**Zapiski z mojego życia**
Kasia, ty masz takie intensywne życie, iż można by film nakręcić mówiła Ola, moja przyjaciółka i koleżanka z pracy. Ja tylko się śmiałam:
Tak, życie we mnie kipi, tylko nie wiem, jaki będzie finał tego filmu Ale coś wymyślę. Trzeba już wyjść za mąż, skoro mam dwadzieścia osiem lat. Będę nad tym pracować.
Oj, Kasia, nie żartuj. Myślę, iż wcale nie chcesz za mąż i tak ci dobrze, a tam odpowiedzialność i tylko jeden mężczyzna.
Kto ci powiedział, iż tylko jeden? Ty tak żyjesz ze swoim Jackiem, a u mnie będzie inaczej.
Co ty wygadujesz? oburzyła się Ola. Jak można być zamężną i myśleć o innych? Ja tego nie akceptuję.
No to ty, a to ja uśmiechałam się tym moim uwodzicielskim uśmiechem.
Jestem nie lada pięknością smukła, zgrabna, z tajemniczym spojrzeniem. Mężczyźni często się za mną oglądają. Należę do tych kobiet, które nie pozwolą sobie odebrać tego, co ich. Żyję według zasady: Dają bierz, biją oddawaj. Cokolwiek robię, zawsze wychodzi mi lepiej i szybciej. Do biura przyszłam później niż Ola, a już ją wyprzedziłam na drabinie kariery teraz to ona jest moją podwładną.
W pracy było wielu mężczyzn. Podobałam się wszystkim, choćby żonatym, ale postanowiłam:
Mam cel wyjść za mąż, więc żonatych odsuwam na bok, chociaż trafiają się niezłe okazy! Wśród kandydatów miałam trzech kolegów z pracy. Tylko którego wybrać?
Radziłam się choćby przyjaciółki, ale ta poszła bezpieczną drogą:
Kasieńko, nie gniewaj się, ale tu nie jestem najlepszym doradcą. Decyduj sama. Bo jak coś pójdzie nie tak, to będę winna.
Nie wróżyłam na płatkach rumianku. Przeanalizowałam poważnie, który z trzech ma najlepsze perspektywy. Doszłam do wniosku, iż Marek jest najsolidniejszy przystojny, zaradny, dobrze zarabia, a co najważniejsze, wsłuchuje się we mnie.
Marek gwałtownie wyczuł, iż stałam się dla niego cieplejsza. I tak to widział, ale na drodze stali jeszcze Tomek i Piotrek. Oni też bardzo mnie lubili, a ja z nimi flirtowałam, co go wkurzało.
Widocznie Kasia zrozumiała, iż jestem dla niej najlepszy myślał z radością. Nie można przegapić momentu trzeba gwałtownie oświadczyć się.
Tak się stało. Podczas jednego z randek wręczył mi ogromny bukiet i małe pudełeczko z pierścionkiem.
Kasiu, wyjdź za mnie. Długo nad tym myślałem z ciebie będzie wspaniała żona. I chcę codziennie budzić się obok ciebie.
Zgadzam się, Marku. Chociaż nie spodziewałam się, iż tak gwałtownie się oświadczysz. Ale znamy się dobrze tak, zgadzam się.
Pierwszy czas mieszkaliśmy w moim małym mieszkaniu. Ale potem mąż zaproponował:
Sprzedajmy to mieszkanie i zbudujmy dom. Weźmiemy kredyt, jeżeli trzeba. Zarabiamy nieźle, powoli się uda.
Ale gdzie będziemy mieszkać w trakcie? Wynajmować?
Po co? Mój ojciec żyje sam od trzech lat, odkąd mama odeszła. Ma duże mieszkanie miejsca starczy dla wszystkich. Nie będzie miał nic przeciwko.
Praca na kupionej działce ruszyła pełną parą, mieszkanie sprzedaliśmy szybko. Przeprowadziliśmy się do teścia. Henryk bardzo się ucieszył. Zawsze mieliśmy dobre relacje, choć widywaliśmy się rzadko.
Henryk ojciec Marka po śmierci żony żył sam. Mężczyzna w wieku pięćdziesięciu trzech lat wyglądał dostojnie, nie można było nazwać go starcem, a choćby starszym panem jeszcze nie pasowało. Po pierwszym spotkaniu powiedziałam Markowi:
Twój ojciec przypomina mi tego aktora z reklamy telekomunikacyjnej. Marek się roześmiał i przyznał mi rację.
Henryk był wysoki, umięśniony, dwa razy w tygodniu chodził na siłownię, miał zadbaną brodę i głęboki głos. Kręciły się wokół niego kobiety, ale o powtórnym małżeństwie nie myślał.
Cieszył się, iż syn i synowa zamieszkali z nim w domu zrobiło się weselej. Czas płynął, tylko Marek całe dnie spędzał na budowie, kontrolując każdy szczegół. Ja widywałam go coraz rzadziej, za to teścia coraz częściej.
Pewnego dnia zrozumiałam, iż Henryk patrzy na mnie w szczególny sposób. Najpierw myślałam, iż mi się wydaje. Ale nie. Coraz częściej mnie przytulał, mówił komplementy, uśmiechał się czule.
No proszę przemknęło mi przez myśl. Teść ma na mnie oko. A przecież to bardzo przystojny mężczyzna. Można by coś z tego mieć
Kiedy znów mnie objął, nie opierałam się. Sami nie wiedzieliśmy, jak się to stało. Nikt z nas choćby nie zadał sobie pytania:
Czy postępuję adekwatnie?
Najdziwniejsze, iż nie mieliśmy wyrzutów sumienia. Dla nas to było oczywiste śpią razem, no i co? Dlaczego nie? Marek znikał na budowie, czasem zostawał na noc, zwłaszcza w weekendy. Chciał jak najszybciej skończyć dom. Czasem wracał tak zmęczony, iż ledwo wlókł się do domu. A ja tęskniłam za męskim ramieniem.
Tak trwało, aż pewnego dnia zrozumiałam, iż jestem w ciąży. Powiedziałam teściowi:
Nie mam wątpliwości, iż to twoje dziecko. Tak się zdarza wiesz przecież, iż od tego rodzą się dzieci.
Cieszę się, Kasia. Naprawdę się cieszę!
Ale Marek nie był zachwycony. Dziecko nie było w jego planach najpierw dom. Choć udawał radość.
Marku, nie martw się, pomogę z wnukiem. Co ja mam innego robić? powiedział Henryk, klepiąc syna po ramieniu.
Ciąża była trudna, ale znosiłam ją cierpliwie. Dziecko było upragnione, a wiek już nie ten przekroczyłam trzydziestkę. Na wizyty do lekarza zawsze towarzyszył mi Henryk. Wszyscy wiedzieli, iż Marek buduje dom nie miał czasu.
W terminie urodził się chłopiec Kacper. Ja i Henryk byliśmy wniebowzięci. Marek też się ucieszył, choć dom był jeszcze nie skończony.
Henryk rozpieszczał Kacpra, zajmował się nim. W swoim wieku rozumiał już, czym jest dziecko. Gdy Marek dorastał, choćby tego nie zauważył, teraz za to cieszył się ojcostwem.
Pewnego dnia Marek oznajmił:
Żono, za dzień-dwa się przeprowadzamy. Pak