Richard przyszedł na świat w małej wiosce na Ukrainie. Jednak jego rodzice postanowili przeprowadzić się do USA, bo chcieli zadbać o lepszą przyszłość dla syna. Stany Zjednoczone jawiły im się jako kraj pełen możliwości - trzeba tylko ciężko pracować i nie bać się marzeń. Tak brzmiało ich życiowe motto, które miało przynieść rodzinie nie tylko pieniądze, ale i sławę. Ich przepustką do idealnego życia miał być mały Richard.
REKLAMA
Zobacz wideo Patrycja Sołtysik została mamą dzięki in vitro. Dziś mówi: "Mam aż jedno dziecko"
sukcesor Arnolda Schwarzeneggera?
Richard Sandrak już jako małe dziecko uczęszczał na siłownie, by pod okiem ojca - trenera, rzeźbić swoje ciało. Jego stalowe mięśnie i spektakularna muskulatura sprawiły, iż w wieku ośmiu lat został nazwany przez media "małym Herkulesem". Miał być dziecięcą wersją Arnolda Schwarzeneggera - został gwiazdą branży kulturystycznej, wziął udział w wielu filmach i serialach. Pojawiał się również na wielu zawodach związanych z tym sportem, np. "Mr. Olympia", "Night of Champions", "Mr. USA", "Emerald Cup", "Arnold Classic", gdzie spotykał się z największymi gwiazdami tego sportu.
Jednak okazuje się, iż popularności i sława szły w parze z brakiem pewności siebie i wielkim smutkiem. Dziś, dorosły już mężczyzna, stroni od mediów, a w najnowszym wywiadzie przyznał, iż nie wspomina zbyt dobrze swojego dzieciństwa. Wszystko przez reżim, który do jego życia wprowadził agresywny ojciec. Codzienne treningi, brak czasu dla siebie, zakaz kontaktu z równiesnikami - tak wyglądała codzienność małego chłopca. Za tym wszystkim stał jego ktoś, do kogo mówił "tato".
Apodyktyczny ojciec. "Nie potrafię się z tym utożsamić"
- Kiedy ludzie wspominają dzieciństwo, zwykle kojarzy im się ono z czymś pozytywnym. Nie potrafię się z tym utożsamić - powiedział 33-latek w najnowszym wywiadzie z "Metro". - Dla mnie codziennością było fizyczne i emocjonalne maltretowanie przez mojego ojca. Nie potrafię zliczyć, ile razy proste ćwiczenia przeradzały się w coś, co wydawało się naprawdę intensywnym treningiem. Czułem się jak zakładnik. Mój tata był bardzo agresywny. Nauczyłem się nie prosić o to, by przestał. Zaciskałem zęby i robiłem to, co mi każą dalej - dodał w tej chwili 33-letni mężczyzna.
Na szczęście "małemu Herkulesowi" udało się uwolnić spod władzy apodyktycznego ojca, kiedy ten trafił do więzienia. Powód? Przemoc domowa. W 2003 roku Richard miał zadzwonić na policję, by uchronić matkę przed agresją ojca. Mężczyzna został deportowany na Ukrainę. - Od tamtej chwili nie mam kontaktu z ojcem - zaznacza Richard.
Dziś mężczyzna myśli o zostaniu trenerem personalnym, dietetykiem lub aktorem. przez cały czas utrzymuje bliską relację ze swoją mamą. - Przeszliśmy przez piekło i wróciliśmy razem, i zawsze będziemy mogli na siebie liczyć, bez względu na wszystko - powiedział cytowany przez portal tyla.com.