On nie jest Twój, ale proszę — zatroszcz się o niego

newsempire24.com 1 tydzień temu

Po męczącym dniu pracy Weronika marzyła tylko o jednym: kolacji z mężem, gorącej kąpieli i głębokim śnie. Dzień był wyjątkowo ciężki — same raporty, telefony i chaos. Zaparkowała na podwórku, automatycznie wciskając przycisk alarmu, i ruszyła w stronę klatki. Gdy sięgała do torby po klucze, usłyszała za sobą niepewne kroki. Odwróciła się i zobaczyła szczupłą dziewczynę, może osiemnastoletnią. W ramionach trzymała owinięte w kocyk niemowlę.

— Przepraszam… pani to Weronika? Żona Marcela? — zapytała nieznajoma drżącym głosem.

— Tak… — odparła Weronika, czując nagły niepokój. — Co się stało?

— M… Mówią na mnie Kasia… — dziewczyna przełknęła ślinę. — To… to syn Marcela. Ma na imię Kacperek. Nie wiem, co robić… Byłam kurierką, tego dnia przywoziłam paczkę pani mężowi… Właśnie rzucił mnie chłopak, byłam załamana, płakałam w pracy. Marcel… próbował mnie pocieszyć…

— Widzę, iż *bardzo* cię pocieszył — syknęła Weronika. — I czego teraz ode mnie chcesz?

— Nie… nie mam gdzie iść. Żadnego mieszkania, żadnej pomocy. Nie daję już rady. Proszę… zabierzcie go. To jego syn…

— A skąd! — Weronika odwróciła się gwałtownie. — Urodziłaś, to teraz się nim zajmij! Co ja mam z tym wspólnego?

W środku jednak kipiało. Choć starała się zachować zimną krew, myśl o zdradzie męża i jego dziecku nie dawała spokoju. Gdy wieczorem Marcel wrócił do domu, przywitała go pytaniem:

— Spałeś z Kasią?

Spuścił wzrok, nie kłamał, nie szukał wymówek. Potwierdził tylko cicho:

— Tak… To był jeden raz… Byłem wtedy samotny, zagubiony… Żałuję tego milion razy…

Zanim zdążyli dokończyć rozmowę, zadzwonił dzwonek. Marcel otworzył — i wrócił z dzieckiem na rękach. Na kocyku leżała kartka: *„Nazywa się Kacper. Proszę, zaopiekujcie się nim…”*

Stał jak ogłuszony, jakby ktoś wyrwał mu grunt spod nóg. Weronika wzięła malca, spojrzała w jego małą, przestraszoną twarz — i powiedziała stanowczo:

— Biegnij do apteki. Kup butelki, pieluchy, mleko. Szybko.

Tak Kacper został z nimi. Minęły dni, potem tygodnie. Marcel nie był gotowy na ojcostwo, zwłaszcza z dzieckiem, co do którego miał wątpliwości. Jego rodzice odmówili uznania wnuka, nazywając Kasię „ulicznicą”. Pod ich presją domagał się testu DNA. Wynik był szokujący: Marcel nie był ojcem.

Wrócił do domu i oznajmił od progu:

— Oddajmy go do domu dziecka. To nie moja krew.

Ale Weronika już podjęła decyzję:

— Jest *mój*. Chcesz — zostań z nami. Nie chcesz — wynoś się. Ale go nie oddam. Bóg nie dał nam własnych dzieci, więc przysłał tego — nie bez powodu.

Marcel odszedł. Wniósł o rozwód. Weronika została sama, ale się nie załamała. Z Kacprem pomagała jej niania, w trudniejsze dni — sąsiedzi. Radziła sobie. Aż pewnego dnia chłopcu zrobiło się bardzo źle — gorączka, dreszcze, kaszel. Świat Weroniki zatrząsł się w posadach. gwałtownie wezwana karetka, diagnoza — zapalenie płuc, pilna hospitalizacja. Dni w szpitalu, kroplówki, chłodne ściany.

Tam, wśród białych korytarzy, pojawił się doktor — młody, cierpliwy, o spokojnym głosie. Nazywał się Mateusz. Opiekował się Kacprem, a z czasem zaczął okazywać Weronice delikatną sympatię. Pewnego dnia wspomniał o Kasi — podobno pytała o chłopca.

Weronika poprosiła:
— jeżeli jeszcze przyjdzie, przyprowadź ją do mnie. Chcę z nią porozmawiać.

Po kilku dniach Kasia stanęła w drzwiach sali. Rozmowa była długa i szczera. Wyjaśniła, iż odkryła prawdę — dziecko nie należy do Marcela, ale do tamtego chłopaka, który ją porzucił. Gdy to zrozumiała, było za późno. Była w rozpaczy, nie widziała wyjścia. Marcel był jedynym, który wtedy ją wysłuchał. Popełniła błąd…

Weronika nie krzyczała. Słuchała. I nagle zrozumiała, iż nie potrafi się złościć. Dawno temu, gdy była młodsza, sama usunęła ciążę. Może teraz los dał jej szansę — szansę, by uratować czyjeś życie.

— Wyprowadź się do mnie — powiedziała cicho. — Zacznij od nowa. Znajdź pracę, ucz się. Damy radę.

Kasia rozpłakała się. Potem poszła do szkoły, poznała dobrego człowieka, wzięli ślub. Wyprowadzili się razem z Kacprem. A Weronika? Też odnalazła szczęście. Mateusz nie odszedł. Oświadczył się. Teraz razem czekają na dziecko.

Marcel próbował wrócić. Jego nowy związek się rozpadł. Ale było już za późno.

Dobro czasem wraca nie od razu. Ale zawsze wraca. Wystarczy umieć wybaczyć. I wsłuchać się w serce.

Idź do oryginalnego materiału