On nie jest twój, ale proszę – zatroszcz się o niego

newsempire24.com 1 tydzień temu

Po męczącym dniu pracy Elżbieta marzyła tylko o jednym: kolacji z mężem, gorącej kąpieli i głębokim śnie. Dzień był wyjątkowo ciężki – same raporty, telefony i ciągły pośpiech. Zaparkowała na podwórku, automatycznie wciskając przycisk alarmu, i ruszyła w stronę klatki schodowej. Już sięgała do torby po klucze, gdy nagle usłyszała niepewne kroki za sobą. Odwróciła się i zobaczyła szczupłą dziewczynę, może osiemnastoletnią. Na rękach trzymała owinięte w kocyk niemowlę.

– Przepraszam, pani… pani jest Elżbieta? Żona Artura? – zapytała nieznajoma cichym, drżącym głosem.

– Tak – odparła Elżbieta z niepokojem. – Coś się stało?

– Nazywam się Agnieszka… Przepraszam, iż tak po prostu… Ale… to syn Artura. Ma na imię Antoś. Nie wiem, co robić… Byłam kurierką, tego dnia dostarczałam paczkę pani mężowi. Wtedy… właśnie rzucił mnie chłopak, byłam w strasznym stanie, płakałam w pracy. Pani mąż próbował mnie pocieszyć…

– Widzę, iż *bardzo* cię pocieszył – rzuciła gorzko Elżbieta. – I czego teraz ode mnie chcesz?

– Ja… nie mam gdzie iść. Nie mam mieszkania, nie mam pomocy. Nie daję już rady. Proszę, zabierzcie go. To jego syn…

– O, tego ci brakowało! Urodziłaś – to wychowuj! Co ja mam z tym wspólnego? – warknęła Elżbieta i odwróciła się, wchodząc do klatki.

Ale w środku kipiało. Choć starała się udawać obojętność, myśl o zdradzie męża i jego dziecku nie dawała jej spokoju. Gdy wieczorem Artur wrócił do domu, przywitała go pytaniem:

– Spałeś z Agnieszką?

Spuścił wzrok, nie kłamał, nie szukał wymówek. Tylko cicho powiedział:

– Tak… To był jeden raz… czułem się wtedy pusty… Żałuję tego milion razy…

Zanim zdążyli dokończyć rozmowę, zadzwonił dzwonek do drzwi. Artur otworzył i wrócił z dzieckiem na rękach. Na kocyku leżała kartka: *„Nazywa się Antoś. Proszę, zaopiekujcie się nim…”*

Stał jak ogłuszony, jakby ktoś wyciągnął spod niego ziemię. Elżbieta wzięła malucha, spojrzała w jego małą, przestraszoną buzię i powiedziała:

– Biegnij do apteki. Kup wszystko – butelki, pieluchy, mleko. Szybko.

Tak Antoś został z nimi. Minęły dni, potem tygodnie. Artur nie był gotowy na ojcostwo, zwłaszcza przy tych wątpliwościach. Jego rodzice nie uznali wnuka, nazywając Agnieszkę „ulicznicą”. Pod ich presją Artur nalegał na test DNA. Wynik był szokujący: Antoś nie był jego synem.

Wrócił do domu i oznajmił:

– Musimy oddać go do domu dziecka. To nie mój problem.

Ale Elżbieta już podjęła decyzję:

– On jest *mój*. Chcesz – żyj z nami, nie chcesz – wynoś się. Ale go nie oddam. Bóg nie dał nam własnych dzieci, więc przysłał tego – nie bez powodu.

Artur odszedł. Rozwiedli się. Elżbieta została sama, ale się nie załamała. Pomagała jej niania, w trudne dni – sąsiedzi. Radziła sobie. Pewnego dnia Antosiowi zrobiło się źle – gorączka powyżej 40°, drgawki… Jej świat runął w ułamku sekundy. Wezwali karetkę, diagnoza – zapalenie płuc, pilna hospitalizacja. Dni w szpitalu, kroplówki, nieprzespane noce.

Tam, w szpitalu, pojawił się doktor – młody, troskliwy, spokojny. Miał na imię Krzysztof. Opiekował się Antosiem i zdawał się okazywać sympatię Elżbiecie. Pewnego dnia wspomniał o Agnieszce – podobno pytała o dziecko.

Elżbieta poprosiła:
– jeżeli jeszcze przyjdzie, przyprowadź ją do mnie. Chcę z nią porozmawiać.

Po dwóch dniach Agnieszka przyszła. Rozmowa była długa i szczera. Wyznała, iż w końcu odkryła prawdę – dziecko nie było Artura, ale tego chłopaka, który ją porzucił. Gdy zrozumiała, było za późno. Była w rozpaczy, nie wiedziała, jak żyć. Artur okazał się jedynym, który ją wysłuchał, nie osądził. Popełniła błąd, zrobiła głupotę…

Elżbieta nie krzyczała, nie oskarżała. Tylko słuchała. I nagle zrozumiała, iż nie może się złościć. W młodości sama usunęła ciążę. Może teraz los dał jej szansę – szansę, by uratować czyjeś życie.

– Wyprowadź się do mnie – powiedziała cicho. – Zacznij od nowa. Idź na studia. Damy radę.

Agnieszka rozpłakała się. Potem poszła na uczelnię, poznała porządnego mężczyznę, wyszła za mąż. Wyprowadziła się z Antosiem. A Elżbieta… Elżbieta też odnalazła szczęście. Krzysztof został. Oświadczył się. Teraz razem czekają na dziecko.

Artur próbował wrócić. Jego drugi związek się rozpadł. Ale było już za późno.

Czasem dobro wraca nie od razu. Ale wraca. Najważniejsze, by umieć wybaczyć. I słuchać serca.

Idź do oryginalnego materiału