“Dobrze jej to wychodzi. A ja przestałem to zauważać”, pomyślał Wojtek.
Poranek, jak zwykle, był nerwowy. Kasia przygotowała śniadanie, obudziła Zosię. Mąż zajął łazienkę, więc córkę musiała umyć w kuchni. Przez przypadek ręcznikiem strąciła kubek ze stołu. Na hałas wbiegł Wojtek. Kasia poprosiła, by wziął Zosię na ręce, a sama zaczęła zbierać odłamki z podłogi.
– Uff, chyba wszystko. – Kasia rzuciła się do ubierania.
– Muszę lecieć, ty odprowadź Zosię do przedszkola. Mam dziś istotny dzień – mówiła już z przedpokoju, zapinając zamek w butach. – Prezentuję swój projekt. jeżeli pójdzie dobrze, powierzą mi kierownictwo, a to pieniądze, doświadczenie i rekomendacje.
Włożyła płaszcz, rzuciła ostatnie krytyczne spojrzenie w lustro, chwyciła torebkę i wybiegła z mieszkania. Wojtek choćby nie zdążył zaprotestować.
Dopijał kawę z kanapką, gdy Zosia stanęła obok i patrzyła na niego.
– Też chcesz?
Córka skinęła głową.
– Nie, bo w przedszkolu nie zjesz kaszy.
Na wspomnienie kaszy Zosia skrzywiła się.
– Ja też wielu rzeczy nie lubię. Na przykład tego, jak mama ucieka z domu. Z tym chyba już nic nie zrobimy. – Wojtek postawił pusty kubek w zlewie.
Długo nakładał córce rajstopy, które wciąż się skręcały. Potem szukał rękawiczek. Okazało się, iż leżą na kaloryferze w kuchni. W końcu wyszli z mieszkania, spoceni i zmęczeni. Wojtek wziął Zosię na ręce i zbiegł po schodach.
Oddał córkę przedszkolance, ale ta zaczęła coś wyjaśniać.
– Przepraszam, spieszę się – przerwał i wstydliwie wymknął się z szatni.
Dopiero w samochodzie odetchnął. Przez chwilę dochodził do siebie po porannej gonitwie, po czym pojechał do pracy.
Całą drogę myślał, jak dobrze było, gdy Kasia siedziała w domu. Wracał do posprzątanych pokoi i gotowej kolacji. Zero nerwów. A teraz wszystko w biegu. Nie, tak nie może dalej być.
Wiele kobiet marzyłoby, żeby być na jej miejscu. A jej marzy się niezależność i kariera. Po co w ogóle wychodziła za mąż? Niech by robiła karierę. Trzeba ją przekonać, by zrezygnowała z pracy. Czy im brakuje pieniędzy? Wojtek zdecydował, iż wieczorem z nią porozmawia. Nastrój mu się poprawił.
Praca odwróciła jego uwagę od porannych problemów. Po południu dostał SMS-a od Kasi – spóźni się i prosi, by odebrał Zosię.
No i właśnie. A on planował wpaść do znajomych na piwo. Dawno się nie widzieli. Humor znów mu spadł.
Wieczorem Wojtek smażył ziemniaki, gdy wróciła żona, zadowolona i z błyszczącymi oczami. Nie rozbierając się, weszła do kuchni.
– Wyobraź sobie, mój projekt zrobił furorę. Zostałam kierownikiem! Gratuluj mi. – Stanęła na palcach i nadstawiła policzek do pocałunku. Wojtek cmoknął.
– Nie cieszysz się dla mnie? – Kasia zauważyła jego przygnębienie.
– Oczywiście, iż się cieszę. Super! Żona robi karierę. Ma istotny projekt. Dla nas już nie ma czasu. Wspaniale! – odparł sarkastycznie.
– O co ci chodzi? Zazdrościsz, iż mi się udało, a ty wciąż jesteś zwykłym menadżerem?
– Gdzie tu zazdrość? Widzisz córkę tylko rano i w weekendy. Przestanie cię rozpoznawać. Brakuje ci pieniędzy?
– Nie krzycz. Nie chodzi o dziecko, tylko o ciebie. Tak, będę zarabiać więcej. I to cię wkurza. Nie rozumiesz? Chcę robić to, co lubię, a nie siedzieć w domu. Chcę dobrze wyglądać. W taką się zakochałeś, prawda?
Wojtek się zawahał. To była prawda.
– Ale to było dawno. Teraz mamy córkę. Dziecko potrzebuje matki – odparł.
– Ojciec też jest potrzebny. Faceci zwalają wszystko na kobiety i obwiniają je za wychowanie. To ty się zajmij dzieckiem – odpowiedziała Kasia.
Kłótnia przerodziła się w awanturę. Obydwoje uważali, iż mają rację. Poszli spać obrażeni, niepogodzeni. Ale we śnie Kasia położyła rękę na jego piersi, a on delikatnie nakrył ją dłonią. We śnie wciąż się kochali.
Następnego dnia Wojtek wstał wcześniej, chcąc wyjść pierwszy. Ale Kasia już przygotowała śniadanie i budziła Zosię. Westchnął i poszedł się golić. I znów to samo: kawa się wylała, Zosia zaplątała się w rajstopach, a Kasia stała już w drzwiach.
Wojtek krzyknął, iż dziś nie odbierze Zosi… Ale w odpowiedzi zatrzasnęły się drzwi.
– Kurde! – warknął i cisnął koszulę na łóżko.
Inaczej wyobrażał sobie rodzinę. Jego matka nie pracowała, gotowała obiady, czekała na ojca. Nigdy nie było kłótni. Dlaczego u nich jest inaczej?
W pracy zagadnęła go Magda. Kiedyś mieli krótki, burzliwy romans. Zanim poznał Kasię. A adekwatnie przez Kasię z nią zerwał.
– Co z tobą ostatnio? – spytała.
– Co takiego? – Wojtek wsypywał kawę do kubka.
– Jesteś nieswój, wkurzony. Marzenia o rodzinnym życiu nie takie kolorowe?
– O czym mówisz? U nas wszystko dobrze. Tylko… Kasia wróciła do pracy i nie przyzwyczailiśmy się jeszcze. – Nalał wrzątku i spojrzał na Magdę.
Jej usta, pomalowane czerwoną szminką, ułożyły się w zrozumiały uśmiech. Wyglądała świetnie, jak z okładki.
– Zawsze jesteś zajęty. Mogę ci pomóc – zaproponowała.
– W czym?
– No, np. odebrać Zosię z przedszkola. Zabiorę do siebie, a ty przyjdziesz po nią, jak skończysz. Dawno u mnie nie byłeś. – Pochyliła głowę. Jej wzrok kusił. – Wiesz, nie jestem taka uparta jak twoja żona. – Jej dłoń sięgnęła do jego koszuli.
Wojtek złapał ją za nadgarstek i odsunął. Wyobraził sobie, jak Zosia powie mamie, iż odebrała ją ciocia…
– Nie trzeba. Między nami koniec, pamiętasz? Muszę wracać do pracy. – Wyszedł z kubkiem.
Wieczorem Kasia znów wróciła późno. Nie kłócili się, ale milczeli. Kasia wiedziała, co się dzieje. Nie chciała stracić męża,Obudzili się następnego dnia trzymając się za ręce, wiedząc, iż razem znajdą rozwiązanie.