Oskarowe Życie – wywiad

skatenerd.pl 6 miesięcy temu

Zgodnie z tym, co kiedyś pisałem, chcę przybliżać Wam bardzo różne osoby związane z deskorolką. Prawdopodobnie niedługo przeczytacie tu wywiad z osobą, która jeździ dłużej niż większość czytelników jest na tym świecie. Dziś mam dla Was wywiad z twórcą youtube’owego kanału Oskarowe Życie, postanowił nauczyć się podstaw jazdy i możliwie dużo trików na desce w zaledwie 30 dni. Rozplanował sobie “treningi”, jeździł z Bajkowym i Michałem Mazurkiewiczem, a całość udokumentował w formie video. Deska spodobała mu się na tyle, iż po zakończeniu projektu nie odstawił jej tylko wybrał się na wyjazd do Barcelony, gdzie jeździ właśnie na Macbie. Z wywiadu dowiecie się kilku ciekawostek dotyczących całej akcji i poznacie kolejne wyzwanie, jakie przed sobą postawił.

Skąd pomysł na taki projekt? Wcześniej jeździłeś już trochę na desce, ale miałeś przerwę tak?

Na deskorolce zacząłem jeździć w 2020 roku i na samym początku była to po prostu zimowa alternatywa dla mojej sezonowej zajawki, którą jest downhill na longboardzie. Razem z ziomalami wkręciliśmy się w deskorolkę i katowaliśmy wspólnie, żeby nie mieć tak dużej przerwy od stania na desce i w nowy sezon downhillowy wchodzić z obytymi z drewnem nogami, a nie drewnianymi. Generalnie gwałtownie złapałem zajawkę i tak naprawdę została ona ze mną na długo, bo jeździłem praktycznie tyle samo co downhillowo, to również na deskorolce przez około 1.5 roku. Później miałem w swoim życiu wiele zawirowań, kupę pracy i problemów, przez co zarówno deskorolkę jak i downhill odłożyłem w kąt na około 2 lata. W zeszłym roku wróciłem bardzo mocno do zajawy downhillowej w okresie letnim, a iż znowu przyszła zima, to odkopałem też deskorolkę i stwierdziłem, iż skoro mam wrócić, to chcę to zrobić konkretnie i na poważnie. Projekt sam w sobie narodził się po pierwsze z tego, iż jaram się robieniem filmów i działam sobię w socialach od prawie 2 lat, gdzie opowiadam o różnych moich zajawkach życiowych oraz z silnej potrzeby, aby w końcu na tej deskorolce zacząć prezentować jakiś poziom. W zasadzie ostatecznym triggerem był jeden komentarz pod moim pierwszym deskorolkowym filmem, w którym zarzucono mi, iż jeżdżę beznadziejnie z czym absolutnie się zgadzałem w tamtej chwili i samo wejście w świat deskorolki było dla mnie na początku dosyć stresujące jeżeli mówimy o procesie dokumentowania tego. Była to jednak świetna dodatkowa motywacja, dzięki której nie porzuciłem tego projektu już po pierwszym kryzysie.

Miałeś konkretnie rozpisane „zadania” na każdy z 30 dni? Założyłeś sobie konkretną liczbę godzin jazdy czy prób trików? Jak wyglądało to pod kątem planowania?

Pod kątem samego projektu miałem kilka założeń. Zacząłem od tego, żeby przekminić na czym polega “profesjonalny” trening. Nie deskorolkowy tylko ogółem sportowy. Mam wrażenie, iż istnieje takie przekonanie, iż żeby być dobrym na desce, to po prostu trzeba dużo jeździć na desce. To prawda! Ale jazda, jeździe nie jest równa. Piłkarze, żeby być profesjonalistami nie grają codziennie meczy, tylko trenują bardzo konkretne elementy gry, które później w meczach wykorzystują. Wiedziałem, iż mnóstwo czasu kiedyś marnowałem na to, iż po prostu jeździłem bez większego celu. Wychodziłem na deskę i powtarzałem to co potrafiłem, w zasadzie stałem w miejscu. Tym razem zmieniłem strategię. Po pierwsze zakładałem sobie, iż każdego dnia na rozgrzewkę katuję podstawy. Ollie, fakie ollie, nollie oraz 180 w każdą stronę, na każdy stance to była moja rozgrzewka każdego dnia. Starałem się robić minimum 10 powtórzeń na każdy jeden trik. To się wydaje trochę bez sensu, ale tak naprawdę na tym właśnie polega trening. Budujemy pamięć mięśniową i regularnie powtarzając jakieś ruchy, choćby w niewielkich ilościach tworzą nawyki. Przez 30 dni miałem dokładnie 25 dni na desce, więc można sobie łatwo policzyć, iż wykonałem łącznie 250+ powtórzeń każdego z tych trików, co naprawdę dało mi bardzo dużo i robię je dzisiaj dużo pewniej. Nie tylko te triki, ale również inne, które z nich się wywodzą, ponieważ obroty z deską są potrzebne przy bigspinach, czy wielu wariantów z flipami, które stały się prostsze i wychodzą mi lepiej mimo tego, iż w ogóle ich nie katowałem. Drugie postanowienie polegało na tym, iż każdego dnia MUSZĘ spróbować nauczyć się nowego triku na przeszkodzie. Oczywiście niemożliwy jest scenariusz, w którym wykatuję coś nowego każdego dnia. Było wiele dni, które nie przynosiły efektów, ale żaden dzień nie był stracony, ponieważ każdy przybliżał mnie do konkretnego celu. Wiele też grind’ów i slide’ów udało mi się nauczyć np. po godzinie katowania. Ale ja mam trochę tak, iż jak katuje to mózg mi się totalnie wyłącza i totalnie robotycznie powtarzam czynność do skutku albo do momentu, gdy moje nogi odmówią posłuszeństwa. Nie miałem więc rozpisanego planu na triki do nauki, każdego dnia robiłem to, na co się czułem na siłach i też na co pozwalała mi przestrzeń na skateparku. Jak dobrze na rozgrzewce wchodziło backside ollie, to próbowałem front-boarda itd.

Fajnie, iż pojechałeś do Bajkowego i Michała Mazurkiewicza zaczerpnąć kilku rad. Co najistotniejszego wyniosłeś z obu spotkań i jak je wspominasz?

Deskorolka to mega indywidualny sport, ale z drugiej strony bardzo społeczny i można poznać wielu super ludzi. Dla mnie zarówno Michał jak i Bajkowy są magikami w swoim własnym stylu i myślę, iż to też jest piękny aspekt deskorolki. Jak porównasz ich style to są zupełnie inni. Ale obydwoje mega wymiatają na desce i włożyli w to kupę serca i pracy. Dlatego poza bardzo fajnymi i rzeczowymi radami i swoim ogromnym doświadczeniem, to najbardziej spotkania z nimi otworzyły mi oczy na to, iż deskorolka jest mega fajną i bardzo szeroką zajawą, można robić zupełnie inne rzeczy i każdy może w niej znaleźć coś dla siebie. jeżeli boisz się skakać z ramp jak Bajkowy to możesz być mistrzem manuali jak Michał. Ogranicza Cię tylko Twoja wyobraźnia i czas, który na to poświęcisz.

Na podstawie własnego doświadczenia, jakie rady dałbyś osobom, które chcą dopiero zacząć swoją przygodę z deskorolką?

Po pierwsze to skupić się na podstawach. Ja ubolewam bardzo, iż na samym starcie się rzucałem na bardzo skomplikowane triki na flacie i olewałem takie rzeczy jak nauka płynnej jazdy na kątach czy np. przełamywanie strachu przed skakaniem po przeszkodach. Uważam, iż deskorolka to jest bardzo wymagająca zajawka, w której niestety często nie jesteśmy w stanie zobaczyć efektów po dniu czy choćby tygodniu. Tutaj największym wrogiem jest nasza własna głowa, więc najważniejsze jest po prostu pokochać proces. Bardzo często mnie osobiście potrafiło trochę przytłaczać na skateparku, iż ktoś jeździ dużo lepiej ode mnie, a ja jak taki lamus nagrywam sobie content, pewnie rozumiesz o co chodzi. Ale trzeba sobie odpowiedzieć na jedno ważne pytanie – jak wiele godzin i lat ta osoba poświęciła, żeby jeździć tak jak jeździ, a jak wiele poświęciłeś na to Ty. To nie jest tak, iż jesteś słaby, na początku każdy zaczyna z tego samego poziomu. Więc dobry stajesz się wtedy, kiedy poświęcisz serducho i czas na to, aby dużo jeździć i katować, to wszystko jest kwestia cierpliwości i czasu. Oczywiście są osoby, które łapią szybciej, ale nie ma się co porównywać. Najważniejsze jest się dobrze bawić, bo od tego jest deskorolka.

Jak oceniasz swoje dokonania po 30 dniach? Jakie masz dalsze plany – dalej będziesz jeździł na desce?

Ja jestem bardzo krytyczny wobec siebie i odczuwam niedosyt. Ale z drugiej strony obiektywnie patrząc widzę jak wiele mi dało to 30 dni i czuję się dużo pewniej na desce, o czym wspomniałem na starcie. Jestem przede wszystkim najbardziej zadowolony, iż zrobiłem to, iż wychodziłem na dechę, dawałem z siebie 100% i nie mogę sobie niczego zarzucić. Wiele rzeczy jeszcze przyjdzie z czasem, bo deskorolki w kąt nie rzucę po raz kolejny i myślę, iż będę ją traktował jako zajawkę tak samo istotną dla mnie jak downhill, który uprawiam już 9 lat. Na pewno świadczyć o tym może to, iż wyjeżdżam na cały marzec do Barcelony i wynajęliśmy mieszkanie 5 minut od MACB’y, żeby zrobić kolejny krok w stronę progresu oraz robić naprawdę fajny kontent deskorolkowy, który będzie inspirował do jazdy i pchał tą zajawkę nie tylko u mnie, ale też u innych osób.

Poza Macbą masz już wybrane spoty w Barcelonie? Jedziesz tam konkretnie, żeby śmigać na desce? Wiem, iż to europejski raj, ale sprawdzałeś poza nim inne duże europejskie miasta? Gdzie najbardziej chciałbyś pojeździć na desce biorąc pod uwagę cały świat?

Barcelona to mega spontaniczna akcja, temat dogadany w 2 tygodnie. Lecimy na miesiąc z moim przyjacielem Kacprem i plan jest prosty – jeździć absolutnie codziennie i zrobić progres, a przy okazji interesujące materiały. Już wcześniej chciałem tam lecieć, ale plany się posypały, więc cieszę się, iż teraz to się uda. Co do spotów, to wiem, iż na MACBę mamy 5 minut na deskorolce tyle mi na razie wystarczy, naoglądałem się tonę partów z tego miasta i wiem, iż na każdym kroku będzie coś ciekawego, więc chcę też pozostawić sobie tą nutę ekscytacji i eksploracji dla siebie. Poza Barceloną jest wiele miejsc, które chciałbym odwiedzić. Takie mam trochę marzenie, aby robić te filmy i dzięki temu móc pokazywać fajne i interesujące miejsca na świecie oraz ludzi, którzy tą zajawką żyją. Cieszę się, iż ten trip do Barcy to taki pierwszy krok w tą stronę, dam z siebie 200% zarówno na desce, jak i za obiektywem i mam nadzieję, iż poniesie mnie to też w inne zakątki świata

Na jakich miejscówkach i skateparkach miałeś okazję jeździć przez te 30 dni?

Jeździłem przede wszystkim na K-Roll’u w Poznaniu, bo jednak to był styczeń, więc warunki średnio dopisywały, chociaż udało się również pojeździć na moim ulubionym skateparku w Poznaniu i okolicach, który znajduje się w Swarzędzu. Przy okazji nagrań z Bajkowym wpadłem do Skate Point’u, naprawdę super miejsce i odwiedziłem ikoniczny street we Wrocławiu, czyli Narodowe Forum Muzyki.

Śledzisz co dzieje się w deskorolkowym światku? Masz może swoich ulubionych riderów albo marki czy filmy?

Jak najbardziej deskorolkę śledzę. Nie powiem, iż jestem bardzo głęboko, bo jednak zajawa najmocniejsza pojawiła się zaledwie kilka lat temu, natomiast staram się śledzić wszystkie wydarzenia i zawody jak tylko mam na to czas. jeżeli chodzi o filmy to mam spory sentyment do Lords of Dogtown, bo jest to jeden z pierwszych filmów, gdzie deskorolka się pojawiła w moim życiu jeszcze jak byłem dzieciakiem no i uważam, iż soundtrack jest absolutnie kozacki. Z polskich skate video bardzo lubię If you don’t skate, don’t start. Krzysiek wypuszczał to video akurat jak moja zajawa na deskorolkę dopiero się rozwijała i mieszkałem wtedy w Warszawie, więc utkwił mi strasznie w głowie i katowałem go wtedy bardzo nałogowo. jeżeli chodzi o ulubionych riderów to z racji zamiłowania do Japonii i jej kultury strasznie podoba mi się jak bardzo przebijają się teraz na scenie Japończycy. Nie tylko sam Yuto Horigome, ale też wielu innych wybitnych riderów takich jak Sora Shirai, który totalnie chyba zaskoczył wszystkich swoją wygraną na SLS’ie. Poza nimi bardzo podoba mi się styl Gabriela Fortunato, Roberta Neal’a czy Currena Caples’a. Każdy z nich jeździ trochę inaczej, ale mam wrażenie, iż każdy ma taki wspólny pierwiastek, iż cokolwiek nie robią wygląda, jakby totalnie się nie starali i przychodziło im to z mega lekkością, co bardzo mi imponuje. Chciałbym kiedyś też móc o sobie powiedzeć, iż mam takie flow na deskorolce jak oni.

Mówiłeś mi wcześniej, iż masz plan pobić rekord Polski i jechać 100km/h na longboardzie. Opowiedz proszę na koniec o tym szalonym pomyśle.

W zasadzie to nie ma takiego oficjalnego rekordu, bo downhill longboarding w Polsce to bardzo mała nisza. Jest nas kilkadziesiąt osób w kraju i nikt jeszcze w historii tego sportu w Polsce nie przebił 100km/h na terenie naszego kraju. Wynika to z tego, iż nigdy wcześniej nie było drogi z potencjałem na taki rekord, a w zeszłym sezonie taką drogę znaleźliśmy. Co prawda nie jest idealna, bo ze 100km/h trzeba hamować do zera, żeby nie wpaść w bardzo długą barierę na poboczu, ale ten sport nie jest normalny, więc trzeba się z tym liczyć. Od kiedy zacząłem jeździć downhillowo moim celem było, żeby te 100km/h zrobić, bo od zawsze była to dla mnie magiczna liczba w tym sporcie i fajnie byłoby zrobić to jako pierwszy w Polsce. Mam sporą konkurencję, bo moje ziomki Kacper Tarchała i Jerzy Rusztecki czają się na tą samą drogę, ale powalczymy i zobaczymy. Najfajniej będzie jak każdemu z nas się to uda, będzie to z pewnością super doświadczenie i spełnienie wspólnego marzenia.

Idź do oryginalnego materiału