Osobliwe zasady w czasie lekcji religii w szkole. Traktują uczniów jak gorszy sort

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: W czasie lekcji religii uczniowie, którzy na nią nie chodzą, nie mają opieki. fot. Filip Naumienko/REPORTER/EastNews


Dla uczniów, którzy nie chodzą na lekcje religii, szkoła musi mieć zapewnioną opieką. W przedszkolu czasem podczas katechezy dzieci idą do innej grupy. W szkole okazuje się, iż jest problem z odpowiedzialnością za uczniów w czasie religii. Przeczytajcie list Agnieszki, której córka musi siedzieć pod klasą: tak jakby odbywała jakąś karę.


Religia zawsze była pierwsza lub ostatnia


"Moja córka poszła do 4 klasy szkoły podstawowej, więc mimo tej samej szkoły, ten rok szkolny zaczął się wieloma nowościami. Zmienił się wychowawca i inni nauczyciele (od języków obcych i katechetka). Zmieniły się też zasady dotyczące organizacji" –

rozpoczyna swój list nasza czytelniczka Agnieszka, mama 9-letniej dziewczynki.

"Kiedy córka była w klasach 1-3, religię zwykle umieszczano w planie lekcji tak, iż była na początku albo na końcu zajęć. Wiadomo, to były małe dzieci, najłatwiej było te niechodzące na religię oddać pod opiekę rodziców lub opiekunów. Teraz w 4. klasie nie udało się tak ułożyć planu lekcji, żeby religia była pierwszą lub ostatnią lekcją. Katecheza, która odbywa się dwa razy w tygodniu, jest w środy i piątki w środku planu".

Teraz w środku lekcji


Kobieta opowiada, jak szkoła wcześniej rozwiązywała opiekę nad dziećmi, które nie chodzą na religię: "Moja córka nie chodzi na religię od 1. klasy szkoły podstawowej, bo nasza rodzina nie jest związana z religią, dzieci nie są też ochrzczone. Wcześniej problemu nie było, bo Ania czekała przed lekcjami na świetlicy tę godzinę, kiedy była katecheza. Po południu odbieraliśmy ją wcześniej ze szkoły.

Teraz kiedy katecheza jest w środku dnia, szkoła nie ma pomysłu, jak zorganizować czas dla tych dzieci, które na nią nie chodzą. Teoretycznie w czasie lekcji za dzieci odpowiedzialny jest nauczyciel prowadzący lekcję. Kiedy dziecko na religię nie uczęszcza, odpowiedzialność za nie szkoła dotychczas zrzucała na rodziców. W tym roku, kiedy jest w środku planu, nie ma komu zaopiekować się dziećmi".

Dzieci bez opieki


Mama 4-klasistki jest zła, bo władze szkoły wymyśliły, iż dzieci będą siedziały pod klasą: "Dla mnie było jasne, iż dzieci w tym czasie idą na świetlicę, do biblioteki lub czytelni albo spędzają czas w szkolnej kawiarence połączonej ze sklepikiem. W tych miejscach mogą spokojnie siąść, coś zjeść, porozmawiać albo odrobić lekcje. Dyrekcja szkoły uważa jednak, iż jeżeli uczniowie nie są na lekcji, to odpowiedzialność za nich spada na rodziców (nawet podczas szkolnego okienka) i nikt z pedagogów nie będzie na siebie brał odpowiedzialności za dzieci, których nie ma na lekcji.

Teraz sytuacja wygląda tak, iż pod klasą, w której odbywa się religia, stoi ławka. Uczniowie niechodzący na katechezę mają na niej siedzieć pod klasą i czekać, aż zajęcia się skończą. Odpowiedzialnością za nich obarczony został nauczyciel religii, mimo tego, iż w praktyce nie ma do czynienia z tymi uczniami. Sytuacja jest kuriozalna, a ja jestem w szoku, bo nie rozumiem postępowania dyrekcji szkoły.

Jeśli dziecko jest w szkole, to wydawało mi się, iż szkoła jest odpowiedzialna za bezpieczeństwo dziecka, choćby podczas okienka. jeżeli odpowiedzialność jest na rodzicu, to ja nie mam nic przeciwko temu, żeby córka była w czytelni lub świetlicy. Nie wiem tylko, dlaczego władze szkoły widzą w tym problem. Przez to moje dziecko przez bitą godzinę musi siedzieć pod drzwiami klasy, w której realizowane są zajęcia, to krzywdzące traktowanie uczniów jak 'gorszy sort'" – kończy swój list nasza czytelniczka.

Idź do oryginalnego materiału