Ostatnie dni jesieni

twojacena.pl 4 godzin temu

Pod koniec jesieni

Tuż przed końcem liceum Kinga w końcu zdecydowała, iż pójdzie na studia, choć wcześniej nie była pewna, kim chce zostać. Nagle olśniło ją medycyna! W szkole radziła sobie świetnie, a w domu żyła jak pączek w maśle. Wszystko miała: kochających rodziców, modne ciuchy, wakacje nad morzem, prezenty.

Ojciec Kingi pracował w urzędzie miejskim na wysokim stanowisku i ani żonie, ani córce niczego nie odmawiał. Kingę ubierano jak lalkę. Był pewien, iż córkę czeka świetlana przyszłość. Matka nie pracowała, zajmowała się domem.

Ale życie potrafi zaskoczyć

Mamo, lecę! rzuciła Kinga, dopijając w biegu herbatę i wypadła z mieszkania. Spóźniała się do szkoły, więc pędziła jak na skrzydłach. No po co oglądałam te głupie filmy do trzeciej w nocy? myślała, ledwo łapiąc oddech, gdy wpadła do klasy tuż przed dzwonkiem.

Kto cię gonił? zapytała koleżanka, gdy Kinga opadła na krzesło obok.

Nikt, znowu zaspałam. W tym momencie zadzwonił dzwonek, a dziewczyny wymieniły się zirytowanymi spojrzeniami.

Po trzeciej lekcji wychowawczyni podeszła do Kingi i, nie patrząc jej w oczy, powiedziała:

Musisz wrócić do domu coś się stało z twoim tatą.

Co?! Co się stało?! krzyknęła Kinga i, chwytając plecak, wybiegła ze szkoły.

Pod blokiem stała grupka sąsiadów, karetka, a właśnie podjeżdżała policja. Kinga weszła do mieszkania z dwoma policjantami Matka już nie płakała, siedziała nieruchomo, kołysząc się w przód i w tył, czarna od żalu. Na kanapie leżał ojciec.

Serce, Kinguś serce nie wytrzymało szepnęła jej do ucha sąsiadka.

Córka podeszła do matki, przytuliły się i wybuchnęły płaczem. Pogrzeb i stypa minęły jak we mgle. Przychodzili sąsiedzi, wspierali. Matka zamilkła, nie odzywała się do córki.

Mamo, powiedz coś prosiła Kinga, ale ta tylko patrzyła na nię pustym wzrokiem, jakby widziała coś daleko poza nią. Aż pewnego ranka, gdy Kinga sama zjadła śniadanie, matka nagle wyszła do kuchni i cicho powiedziała:

Woła mnie, córeczko twój tata. Rozejrzała się i upadła.

Kinga podbiegła, potrząsała nią:

Mamo! Mamo! a potem w panice pobiegła do sąsiadki.

Wanda Stefanowa od razu wezwała karetkę. Matka leżała nieruchomo, Kinga płakała, a sąsiadka, tuląc ją, mówiła:

Wszystko będzie dobrze, Kinguś, lekarz zaraz przyjedzie, obiecali, iż będą gwałtownie

Karetka rzeczywiście przyjechała szybko. Lekarz pochylił się nad matką i rozłożył ręce:

Niestety, nic już nie możemy zrobić Spojrzał na Kingę i sąsiadkę. Już jej nie ma.

Kinga nie pamiętała, jak doszła do siebie. Wanda Stefanowa przejęła sprawy w swoje ręce rodziny Kinga nie miała. Matka pochodziła z domu dziecka, ojciec też był jedynakiem. Pomagali nauczyciele i koledzy z klasy. Powoli Kinga wróciła do życia, a Wanda Stefanowa się nią zaopiekowała. Rano gotowała jej śniadanie, odbierała ze szkoły, Kinga jadła u niej też obiady.

W końcu zdała maturę, był bal. Kinga musiała zmienić plany. O studiach choćby nie myślała teraz liczyło się tylko, jak zarobić na życie. Oszczędności po rodzicach topniały w oczach.

Ciociu Wandziu, dzięki tobie dostałam pracę w sklepie mówiła Kinga. Przynajmniej jakieś pieniądze będę miała.

Słusznie, dziecko. Trzeba jakoś żyć. Studia mogą poczekać. Teraz ważne, żebyś miała głowę na karku i rozum w głowie.

Kinga pracowała, brała dodatkowe zmiany, myła podłogi, pomagała rozładowywać dostawy. Trudno było uwierzyć, iż ta drobna dziewczyna kiedyś żyła w zupełnie innym świecie.

Pewnego dnia pod blokiem czekali na nią mężczyzna i kobieta.

Kinga? zapytała kobieta.

Tak ale ja was nie znam odparła zmęczona po pracy Kinga.

Chcielibyśmy porozmawiać o twojej przyszłości. Zaprosisz nas do mieszkania?

Dlaczego miałabym was zapraszać? Nie znam was.

Jestem Anna, a to Paweł kobieta wskazała na mężczyznę.

Nie bój się dodał Paweł. Nic złego nie chcemy. Tylko pogadać. Na ulicy jakoś nie wypada

Weszli do mieszkania, usiedli w salonie.

Kinga, proponujemy ci sprzedaż twojego mieszkania. Po co ci tak duże? Cztery pokoje dla jednej osoby to przesada, a rachunki spore.

No tak, opłaty są wysokie przyznała Kinga. Ale nie sprzedam. To pamiątka po rodzicach. I gdzie bym potem mieszkała?

Za to kupimy ci dwupokojowe przekonywała Anna.

Kinga choćby nie chciała o tym słuchać. Goście wymienili spojrzenia i grzecznie się pożegnali:

No to jeszcze się zobaczymy. Pomyśl dobrze, Kinga. Zostałaś sama, po co ci tyle przestrzeni?

Kinga opowiedziała o wszystkim Wandzie Stefanowej.

choćby mi się nie waż z nimi gadać! Oszukają cię jak dziecko. Jak przyjdą znowu, zawołaj mnie.

Anna dzwoniła jeszcze kilka razy, pytając, czy Kinga się nie namyśliła.

Skąd oni mają mój numer? zastanawiała się Kinga. Nie podawałam im go.

Pewnego wieczoru Anna i inny mężczyzna czekali pod blokiem. Kinga zatrzymała się.

Musimy porozmawiać zaczęła Anna.

Mówiłam już, iż nie sprzedam mieszkania odparła Kinga stanowczo.

Spojrzała w górę i zobaczyła w oknie Wandę Stefanową. Sąsiadka gwałtownie wyszła.

Co wy tu robicie? Kinga, chodź do domu! złapała ją za rękę. Wynoście się, Kinga nie sprzeda mieszkania!

Weszły do bloku.

Chodź do mnie, zaraz zadzwonimy do Darka.

Syn Wandy pracował w policji, więc gwałtownie dowiedział się o sprawie.

Darku, znowu nachodzą Kingę! Serce mi pęka za tą dziewczyną.

Darek przyjechał szybko, wypytał Kingę i zostawił jej swój numer.

Jak coś, od razu dzwoń.

Trzy dni później Kinga stała za ladą, gdy weszli Anna i Paweł. Ich miny

Idź do oryginalnego materiału