Czerwiec w szkole jest bez sensu
Wiecie, kiedy pierwszy raz pomyślałam, iż coś tu jest nie tak? Kiedy mój syn wrócił ze szkoły, rzucił plecak w kąt i powiedział: "Po co ja tam jeszcze chodzę? Przecież oni nas tylko męczą". I przyznam, iż wtedy coś we mnie drgnęło. Bo on nie jest leniwy. Zawsze chodził do szkoły bez marudzenia, odrabiał lekcje, sam się pilnował. A teraz codziennie dyskusje, fochy, podniesione głosy. Szczerze? Mam dość.
Mój syn jest w siódmej klasie. Do tej pory nigdy nie narzekał na szkołę aż tak. Wiadomo, czasem coś mu się nie podobało – jak każdemu. Ale w tym roku końcówka maja i początek czerwca to jakiś koszmar. Oceny wystawione, a oni robią sprawdzian za sprawdzianem. Kartkówki, testy, prace klasowe, a część ocen ma być przeniesiona na kolejny rok szkolny – jakby nagle wszyscy się obudzili, iż w czerwcu jest przymus pracy. I nie chodzi o jedną szkołę – rozmawiam z innymi rodzicami, u nich to samo.
Dzieci są wykończone. Psychicznie i fizycznie. Nie mają już motywacji, bo przecież wszystko, co miało się liczyć, już wystawione. Wiedzą, iż nikt im już tej oceny nie zmieni. A mimo to muszą siedzieć na kolejnych lekcjach, w stresie, bo "pani zrobiła niezapowiedzianą kartkówkę", a na innej "piszemy coś na zaliczenie lektury". Tylko iż to zaliczenie już niczego nie zmienia, poza tym, iż dziecko znowu wraca do domu z bólem głowy, napięte, rozdrażnione.
Można ten czas wykorzystać inaczej
W domu próbuję mu tłumaczyć: "Nie rzuca się wszystkiego, szkoła to obowiązek, trzeba być odpowiedzialnym". Ale sama mam coraz większy problem, żeby zrozumieć ten system. Bo co to za logika – najpierw nauczyciele wystawiają oceny, a potem każą pisać kolejne rzeczy już po zaliczeniu? Skoro coś było do sprawdzenia, to czemu nie zrobiono tego wcześniej? A jeżeli już jest po wszystkim – to może warto te ostatnie tygodnie wykorzystać inaczej?
Syn mówi, iż na niektórych lekcjach choćby nie próbują uczyć w interesujący sposób. Żadnych rozmów, żadnych projektów, filmów edukacyjnych, niczego, co byłoby przyjemne i zachęcające. Tylko: "Otwórzcie zeszyty, zapisujemy temat, robimy zadanie i piszemy sprawdzian". I jeżeli ktoś się sprzeciwi, to od razu są komentarze w stylu: "To sobie nie przychodź, zobaczymy, jak będzie później we wrześniu". No to jak dzieci mają się dobrze czuć w szkole?
Zaczynam się martwić, iż przez taką końcówkę roku mój syn straci całkiem chęć do nauki. A przecież to właśnie teraz można by mu pokazać, iż szkoła to coś więcej niż tylko oceny i testy. Można by robić podsumowania, uczyć przez zabawę, porozmawiać o tym, czego się nauczyli przez cały rok. Ale nie – łatwiej postraszyć, zmusić i kazać siedzieć cicho. Razem z synem czuję frustrację i bezsilność. Chciałabym, żeby ktoś w końcu usłyszał, co my – rodzice – myślimy. I żeby nauczyciele też pomyśleli, czy ich działania mają w ogóle sens, bo zniechęcają uczniów na kolejne miesiące.