Oszustka zablokowała mi drogę do wnuka, bo odmówiłam pilnowania jej nieposłusznego syna

newsempire24.com 3 dni temu

Mam na imię Wanda Nowak. Skończyłam właśnie sześćdziesiąt trzy lata i całe życie starałam się być dobrą matką, uczciwą kobietą, nie wtrącać się w cudze sprawy i nie pouczać nikogo, jeżeli sami nie poproszą. Widać jednak, iż ta strategia okazała się moją zgubą. Teraz znalazłam się w sytuacji, której nie życzyłabym choćby największemu wrogowi: moja synowa ogłosiła mi bojkot, a syn nagle udaje, iż mnie nie ma. A wszystko przez jeden dzień, jedno dziecko… i moje stanowcze „nie”.

Gdy Tomek, mój jedyny syn, oznajmił, iż się żeni, cieszyłam się jak dziecko. Miał już wtedy trzydzieści lat — najwyższa pora założyć rodzinę. Modliłam się, żeby trafił na porządną dziewczynę, z którą przejdzie przez życie ręka w rękę. Pierwsze wrażenie po poznaniu Ewy, jego narzeczonej, było całkiem dobre: spokojna, sympatyczna, na pierwszy rzut oka — opanowana. Tyle iż z synkiem z poprzedniego związku. Ale pomyślałam: nie moja sprawa, byle Tomkowi było dobrze.

Po ślubie Ewa zaszła w ciążę. Niestety, ciąża była trudna i prawie całe dziewięć miesięcy spędziła w szpitalu. Jej syn w tym czasie mieszkał raz u ojca, raz u babci ze strony matki. Nie wtrącałam się, nie narzucałam z pomocą — w końcu nikt mnie nie prosił. Wnuczka, urodzonego już w nowym związku, pierwszy raz zobaczyłam dopiero pięć miesięcy po porodzie. Wcześniej sama dzwoniłam, pytałam — jak dziecko, jak Ewa. Odpowiedzi były grzeczne, ale zimne jak luty.

Na „wizytę adaptacyjną” przyjechałam z prezentami — i dla wnuczka, i dla starszego syna Ewy. Ona przyjęła je bez większych emocji. Chłopiec choćby nie podziękował. Ale nie obraziłam się, uznałam, iż po prostu jest nieśmiały. Na pożegnanie powiedziałam Ewie: jeżeli będzie potrzebowała pomocy, niech da znać.

Minęły dwa tygodnie — i Ewa zadzwoniła. Okazało się, iż rozbolał ją ząb, a teściowa nie mogła przyjechać. Poprosiła, żebym została z dziećmi. Nie odmówiłam. Przybłysłam, wysłuchałam krótkiego instruktażu i zostałam sama z niemowlakiem i jej synem z pierwszego małżeństwa.

Od pierwszych chwil starszy dał mi jasno do zrozumienia: jestem tu intruzem. Ignorował moje prośby, nie reagował, gdy go wołałam, i kategorycznie odmawiał wspólnej zabawy. A potem zaczął grzebać w mojej torebce. Delikatnie, bez podnoszenia głosu, zwróciłam mu uwagę. Na to on oznajmił: „To mój dom! Robię, co chcę!” — i kopnął mnie w nogę. Spróbowałam go uspokoić, ale uciekł do pokoju, a po chwili wrócił z pistoletem na wodę i zaczął polewać mnie prosto w twarz. Cierpliwość mi pękła. Odebrałam zabawkę i stanowczo z nim porozmawiałam.

Później Ewa poprosiła, żebym go nakarmiła. Ledwo podałam talerz z zupą, a on zaczął pluć jedzeniem, rozsmarowując je po stole i ścianach. Byłam w szoku. Nie przez kaprysy — dzieci bywają różne. Ale przez całkowity brak jakichkolwiek granic i szacunku. Nikt mi nie powiedział, iż chłopiec ma problemy, myślałam, iż jest zupełnie zdrowy. Zachowywał się jednak dziwnie. W końcu nie wytrzymałam — gdy Ewa wróciła, zapytałam wprost: „Twój syn jest psychicznie w porządku?”

Spojrzała na mnie jak na wariatkę i spokojnie odparła: „Wszystko z nim w porządku”. Oświadczyłam, iż nigdy więcej nie zostanę sama z jej synem, bo mnie uderzył, oblał wodą i grzebał w moich rzeczach. Usłyszałam w odpowiedzi: „Powinnaś była znaleźć do niego podejście!”

Po tym wyszłam. Synowa przestała odbierać telefony. A gdy w rozmowie z synem zapytałam, kiedy zaproszą mnie do wnuczka, zaczął się wykręcać, aż w końcu rzucił: „Porozmawiaj z Ewą”. I podał jej słuchawkę. Ona jednak odmówiła rozmowy. Przez Tomka przekazała, iż nie zamierza „obciążać mnie kontaktem z jej niewychowanym dzieckiem”.

Później syn wysłuchał mojej wersji — opowiedziałam mu wszystko, jak było. Ale najwyraźniej Ewa zdążyła już wmówić mu inną historię. Stwierdził, iż „trzeba to przemyśleć” — i więcej nie zadzwonił.

Teraz, jako babcia, zostałam pozbawiona prawa do widywania własnego wnuka. Wszystko dlatego, iż nie chciałam być darmową niańką dla dziecka, które nie uznaje żadnych zasad. Gdyby Ewa chociaż raz zwróciła mu uwagę, wytłumaczyła, iż nie wolno bić dorosłych ani grzebać w cudzych rzeczach, może nigdy nie doszłoby do tej kłótni. Ale zamiast tego — cisza i dystans.

Nie chciałam awantury. Nie szukałam wojny. Ale nie zamierzam się teżAle serce mi pęka, gdy myślę, iż mój własny wnuk rośnie, nie znając choćby mojego głosu.

Idź do oryginalnego materiału