– Pani Halino, jaka u pani szczerość godna podziwu!

twojacena.pl 12 godzin temu

**Dziennik, 15 lipca**

” Świetna ta twoja sprawiedliwość, Halino Kazimierzówno! Czyli nasze dzieci zeszłego roku prażyły się na działce, potem cały rok harowaliśmy, żeby twój domek doprowadzić do porządku, a teraz dzieci Anecieszki będą się cieszyć wygodami, gdy nasze siedzą w domu? Bardzoś uczciwa! nie wytrzymała Olga.

Mówiłam, iż to dla dzieci, ale nie powiedziałam, iż tylko dla twoich! Myślisz, iż nie mam innych wnuków? Najpierw twoje odpoczywały, teraz Anecieszki przecież to sprawiedliwe!

No tak, twoja sprawiedliwość syknęła Olga. Przywieźcie swoje w przyszłym roku. Domek przecież nie ucieknie. W końcu to jedna rodzina! Ty gdzieś pomagasz, Anecia gdzie indziej. A poza tym, to moja działka, robię z nią, co chcę!

Aha! Piasku do piaskownicy Anecia przez ten czas przywiozła worek. Bezcenny wkład warknęła synowa.

Halino, sprawiedliwość to gdy po równo. Może weźmiesz jedne na miesiąc, potem drugie?

Co ty! Za dwa miesiące padnę. Nie mam już wieku, żeby się z taką gromadą użerać zaprotestowała teściowa.

A może po dwa tygodnie?

Nie mogę. Obiecałam już Anecieszce. Ona z Darkiem mają urlop w lipcu, chcą odpocząć bez dzieci. Więc się nie da.

Przywieźcie w przyszłą środę, do piątku. Kilka dni z nimi spędzę z przyjemnością, ale dłużej To dla mnie za dużo.

Olga głośno westchnęła. Kilka dni Biorąc pod uwagę, ile w tę działkę włożyli to żaden prezent! Zwłaszcza w tych okolicznościach.

Dobrze. Zrozumiałam. Do widzenia. Odłożyła słuchawkę i złapała się za głowę. Co teraz? Cały rok dzieci żyły nadzieją, iż wreszcie pojadą do babci, pobawią się na nowym placu zabaw, popluskają w basenie A teraz to wszystko dostaną inne dzieci.

A zaczęło się tak niewinnie. Zeszłego lata Jacek pojechał do matki, a Olga z nim. Ostatni raz była na tej działce ze dziesięć lat temu, gdy teść jeszcze żył. I adekwatnie od tamtej pory nic się nie zmieniło

Nigdy tu nie było wygód, ale teraz domek bardziej przypominał zapuszczoną szopę. Skrzypiące okna, stara ubikacja na zewnątrz, chwasty po pas Dach się przechylił. Z drzew zwisały suche gałęzie.

W środku nie lepiej. Meble jeszcze z PRL-u, wyblakłe tapety, w niektórych miejscach zapadnięta podłoga. Pachniało stęchlizną i pleśnią.

Oj, tyle tu roboty, tyle roboty wzdychała teściowa. Synku, zacznij chociaż od trawy i gałęzi. Pokażę, co przyciąć.

Gdy Jacek pracował na zewnątrz, Halina Kazimierzówna zaparzyła herbatę dla siebie i synowej. Najpierw rozmawiały o codzienności: ocenach w szkole, pracy, zdrowiu. A potem

Chętnie wzięłabym wnuki, ale co one tu będą robić? westchnęła ciężko teściowa. Tylko żaby łapać przy strumyku albo w ziemi grzebać. Żadnych wygód, żadnych atrakcji.

Olga rozejrzała się po kuchni. Przypomniała sobie, jak spędzała lato u swojej babci na wsi. Dla niej choćby karmienie kur było małą przygodą.

Z euforią zbierała dżdżownice dla dziadka, gdy szedł na ryby, i wiła wianki z kwiatów, na które babcia jakoś narzekała.

Znowu te powoje! Nie mogę się ich pozbyć! zrzędziła.

Olga nie rozumiała, czemu babcia się denerwuje. Przecież takie ładne kwiaty.

Wtedy każdego dnia odkrywała coś nowego. Cieszyła się, gdy zobaczyła niezwykłego motyla. Płakała, gdy schwytana przez nią mucha okazała się pszczołą i boleśnie użądliła. To właśnie te wakacje u babci pamiętała najlepiej.

Oczywiście, chciała, by jej dzieci też miały takie ciepłe wspomnienia.

Słuchajcie, może wspólnie doprowadzimy to miejsce do porządku? zaproponowała Olga. Nie od razu, oczywiście, po trochu.

Właśnie! O to mi chodziło ucieszyła się Halina Kazimierzówna. Zamiast wydawać na jakieś zagraniczne wyjazdy, lepiej zainwestować w swoje.

Mnie tam wszystko jedno, ale waszym dzieciom będzie przyjemniej. Morza w mieście nie mamy, ale w jeziorze choć się wykąpią. Co roku będę je brała.

Tak też zrobili. Do końca lata na działce pojawiły się nowe okna. Mąż naprawił płot, Olga znalazła używane, ale w dobrym stanie meble do pokoju dziecięcego. W sierpniu dzieci pojechały do Haliny Kazimierzówny i wróciły zachwycone.

Mamo, pojedziemy jeszcze do babci Haliny? U niej tak fajnie! Zbieraliśmy ślimaki, łapaliśmy koniki polne, choćby widzieliśmy myszkę! I modliszkę! zachwycał się młodszy syn.

Oczywiście, pojedziecie uśmiechnęła się Olga. Pomagamy babci, to w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej.

Halina Kazimierzówna też to słyszała, uśmiechała się i kiwała głową.

Cały rok minął na wydatkach i oczekiwaniach. Doprowadzili wodę, zrobili łazienkę, z własnych sił zrobili remont. Kupili klimatyzator, by uciec przed upałem. W ogródku stanęła altanka, piaskownica i basen.

Nie stacjonarny, rozkładany, ale dzieci i tak były zachwycone. Ciągle pytały, kiedy w końcu pojadą do babci, by to wszystko wypróbować.

Jacy wy wspaniali! cieszyła się Halina Kazimierzówna. Teraz dzieciaki będą w raju.

Wtedy Olga myślała, iż robią wspólną sprawę. Że po to jest rodzina by pomagać, łączyć siły, cieszyć się razem.

Tymczasem Anecia choćby palcem nie kiwnęła. Na świętach słuchała o postępach na działce, ale milczała. Włączyła się tylko raz, gdy potrzebny był piasek.

Wszystko to kosztowało Olgę i Jacka wiele wysiłku. Zrezygnowali z wakacji, myśląc, iż inwestują w przyszłość dzieci. A co dostali? „Przyjedźcie w przyszłym roku”.

Olga nie mogła znaleźć sobie miejsca z powodu urazy i za siebie, i za dzieci. Zadzwoniła do swojej matki, by się uspokoić.

No, sytuacja niejednoznaczna powiedziała matka, gdy wysłuchała. Ale Hala postąpiła źle. Formalnie się nie przyczepisz, ale was nabrała. A ty uwierzyłaś

Wszyscy uwierzyli! J

Idź do oryginalnego materiału