W polskim systemie oświaty, który z założenia ma być ostoją wiedzy, wychowania i sprawiedliwości, coraz częściej słychać o niepokojących zjawiskach. Głos, który trafił do naszej redakcji od osoby przedstawiającej się jako „Polski Nauczyciel”, rzuca światło na bulwersujące praktyki w szkołach, szczególnie tam, gdzie władzę przez długie lata sprawuje ten sam dyrektor.
Lista zarzutów jest długa i brzmi jak scenariusz filmu o nadużyciach władzy: od mobbingu, przez nepotyzm, po jawne łamanie prawa. Czy mamy do czynienia z odosobnionymi przypadkami, czy może z głębszym, systemowym problemem? Przyjrzyjmy się temu bliżej, z perspektywy jednego z miast województwa lubelskiego, choć podobne historie można usłyszeć z całej Polski. Wyobraźmy sobie szkołę – miejsce, które powinno być bezpieczną przystanią dla uczniów i nauczycieli. Tymczasem w niektórych placówkach panuje atmosfera strachu, podporządkowania i manipulacji. Dyrektor, pełniący funkcję od kilkunastu lat, staje się niemal feudalnym władcą. Nauczyciele są zmuszani do nieodpłatnych korepetycji dla dzieci dyrekcji, bibliotekarze i pedagodzy wysyłani na bezpłatne zastępstwa, a w pokoju nauczycielskim trwa zbiórka na imieniny szefa – oczywiście zgodnie z jego „życzeniem”. To tylko wierzchołek góry lodowej. Zarzuty obejmują poważniejsze kwestie: mobbing, dyskryminację kobiet, fałszowanie dokumentów, a choćby wykorzystywanie szkolnych środków na prywatne potrzeby, jak remonty domów czy zagraniczne wyjazdy. Dyrektor, który w godzinach pracy bywa u kosmetyczki lub załatwia sprawy w innej instytucji, a jednocześnie wymaga od nauczycieli pełnej dyspozycyjności, to niestety nie fikcja, a rzeczywistość opisywana przez pracowników oświaty. Szczególnie szokujące są przypadki „białego mobbingu” – subtelnego, ale systematycznego nękania, które prowadzi do załamań psychicznych, a w skrajnych przypadkach choćby do tragedii, jak zgon nauczyciela. Upokarzanie, wyśmiewanie, grożenie utratą pracy czy dodatków motywacyjnych to narzędzia, którymi niektórzy dyrektorzy posługują się, by utrzymać kontrolę. Dodajmy do tego nepotyzm – zatrudnianie znajomych i krewnych na stanowiskach administracyjnych czy sprzątających, a także faworyzowanie „swoich” nauczycieli w rozdawaniu nagród i nadgodzin. W tle pojawiają się jeszcze bardziej nieetyczne praktyki: preparowanie skarg na niewygodnych nauczycieli, zmuszanie do łamania prawa oświatowego czy ignorowanie poważnych problemów, jak uczniowie pod wpływem narkotyków. Dlaczego takie sytuacje mają miejsce? Często wynikają z długotrwałej, niekontrolowanej władzy jednego dyrektora. Kadencja trwająca kilkanaście lat sprzyja budowaniu układów, w których lojalność wobec przełożonego staje się ważniejsza niż kompetencje czy etyka. Brak skutecznego nadzoru ze strony organów prowadzących, kuratoriów czy związków zawodowych pozwala na rozkwit patologii. Nauczyciele, którzy próbują się sprzeciwić, spotykają się z ostracyzmem, groźbami lub zmuszaniem do odejścia. W takich warunkach trudno mówić o zdrowej atmosferze pracy czy o edukacji na wysokim poziomie. Nie można jednak generalizować – nie każdy dyrektor to tyran, a wiele szkół funkcjonuje wzorowo. Jednak przypadki opisane w mailu do redakcji są na tyle liczne i szczegółowe, iż nie można ich zignorować. To wołanie o pomoc ze strony nauczycieli, którzy czują się bezsilni wobec systemu. Pytanie brzmi: jak długo jeszcze będziemy przymykać oczy na takie praktyki? Czy polska szkoła ma być miejscem rozwoju, czy raczej przestrzenią, gdzie władza depcze godność pracowników?
Jak myślicie:
1. Czy długotrwałe kadencje dyrektorów sprzyjają patologiom w szkołach, czy może są gwarantem stabilności i doświadczenia?
2. Jakie mechanizmy nadzoru mogłyby skutecznie zapobiegać nadużyciom władzy w placówkach oświatowych?
3. Czy nauczyciele mają realne możliwości przeciwstawienia się mobbingowi i nieetycznym praktykom bez ryzyka utraty pracy?
4. Jakie zmiany systemowe są potrzebne, by polska szkoła stała się miejscem wolnym od nepotyzmu i mobbingu?
5. Czy organy prowadzące i kuratoria oświaty wystarczająco wspierają nauczycieli w walce z patologiami, czy raczej chronią „swoich” dyrektorów?
Czekamy na Państwa opinie – problem dotyczy nas wszystkich, bo szkoła to fundament przyszłości.