Dzieciaki żyją w innym świecie – i czasem mnie to przerasta
"Pracuję w szkole od ponad 20 lat i nie raz wydawało mi się, iż nic mnie już nie zaskoczy. Przecież przez ten czas widziałem wszystko – od uczniów, którzy na wycieczkach zapominali plecaków, po takich, którzy potrafili zostawić telefon w lesie i wrócić po niego trzy godziny później. Ale ostatnio wydarzyło się coś, co naprawdę
mnie zmiażdżyło.
Kiedyś nikt nie pytał o wygody
Pamiętam swoje pierwsze szkolne wycieczki, zarówno jako uczeń, jak i później – jako nauczyciel. Podróżowaliśmy autokarami, które, delikatnie mówiąc, nie były luksusowe. Czasem była klimatyzacja, ale nie zawsze. Fotele? Bywało, iż były tak twarde, iż po kilku godzinach plecy bolały, jak po pracy na budowie. Wi-Fi? O tym nikt choćby nie
śnił, bo zamiast tego mieliśmy walkmany na baterie, które wytrzymywały może pół dnia, a potem zaczynały zwalniać jak stary magnetofon. Ale nie narzekaliśmy – była euforia z samego wyjazdu, z tego, iż można wyrwać się ze szkoły, pośmiać z kolegami, pograć w karty na rozkładanym stoliku albo śpiewać piosenki przez całą drogę. A teraz? Skórzane fotele i Wi-Fi to podstawa.
I tu dochodzimy do sytuacji, która sprawiła, iż po prostu zaniemówiłem. Przed jednym ze szkolnych wyjazdów podszedł do mnie uczeń, popatrzył na mnie poważnym wzrokiem i zapytał: 'Proszę pana, czy ten autokar ma skórzane fotele i Wi-Fi? Bo nie lubię podróżować w gorszych warunkach'.
Musiałem się powstrzymać, żeby nie zapytać, czy przypadkiem nie zamówił też stewardessy i cateringu. Byłem w takim szoku, iż przez chwilę nie wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć. W mojej głowie pojawiły się obrazy dawnych szkolnych wycieczek, gdy jedliśmy kanapki z pasztetem, a jedyną 'rozrywką' był ktoś, kto znał na pamięć
dowcipy z 'Bravo'.
Co się zmieniło?
Nie mam wątpliwości, iż dzisiejsze dzieci żyją w zupełnie innym świecie. Mają dostęp do technologii, wygód i udogodnień, o których my kiedyś choćby nie marzyliśmy. Standardy życia rosną, podróże samolotem czy pobyty w hotelach z basenem stają się dla
wielu czymś normalnym, więc nic dziwnego, iż szkolna wycieczka kojarzy im się bardziej z city breakiem niż spaniem w wieloosobowych pokojach i śpiewaniem przy ognisku.
Ale czasem zastanawiam się, czy nie tracą przez to czegoś ważnego? Czy ta wygoda nie sprawia, iż coraz trudniej im zaakceptować rzeczywistość, w której nie zawsze wszystko jest idealne? Czy brak Wi-Fi na kilka godzin to naprawdę aż taka tragedia?
Nie mówię, iż powinniśmy wrócić do czasów, gdy wyjazdy szkolne wyglądały jak przetrwanie w lesie, ale może warto uczyć dzieci, iż nie zawsze wszystko będzie dokładnie tak, jak to sobie wymarzyły?".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).