Kobieta narzekała na nudne rozmowy. Z mężem nie ma o czym rozmawiać; niczym się nie interesuje. Nie ma tematów do dyskusji. Wraca z pracy, coś zrobi w domu, pobawi się z dziećmi, obejrzy telewizję – i to wszystko. Z mamą też nie ma o czym rozmawiać. Tylko o chorobach, o sąsiadach i ich życiu albo o serialach…
Koleżanki mówią tylko o rodzinie. Albo o zakupach. Czasami o wyjazdach. No, jeszcze o modzie i urodzie.
Trudno w takiej mizernej komunikacji nie zwiędnąć. Przestać się rozwijać! Tacy mało rozgarnięci ludzie wokół!
Kobieta irytowała się i narzekała mężowi: „Nie ma o czym z tobą rozmawiać!”. Złościła się na mamę. Na koleżanki. Nuda, nic nieznacząca paplanina. Powinno się rozmawiać o rzeczach wzniosłych i pięknych, o sztuce. O tajemnicach wszechświata! O losie i miłości!
„Nikt mnie nie rozumie” – myślała kobieta.
Zapisała się na wykład online z filozofii. Opłaciła go. Przecież trzeba się rozwijać! Po wykładzie planowana była dyskusja o zasadach ontologicznych poznania. O metafizyce losu.
Ale do dyskusji kobieta nie dotarła. Wyłączyła wykład po dziesięciu minutach. Prawie zasnęła z nudów. Nic z tego nie zrozumiała.
A wtedy zadzwoniła koleżanka, która odkryła, iż jej mąż ma romans z Tatianą z innego działu. Koleżanka znalazła ich wiadomości!
Kobieta gorąco wsparła koleżankę. Potem zadzwoniła i napisała do wszystkich znajomych, żeby podzielić się nowiną. Potem opowiedziała mężowi, gdy wrócił z pracy. I mamie.
Mąż również opowiedział, jak szef niesłusznie go skarcił. Potem kobieta postanowiła upiec placek z ziemniakami. Dzieci opowiedziały, jak świetnie bawiły się w przedszkolu. Mama zrelacjonowała, jak wyglądała awantura w przychodni. To było fascynujące, kontrowersyjne – trochę się posprzeczali. Potem omówili nowy samochód sąsiada i jego pieniądze…
I kobieta coś zrozumiała. Nie była głupia. Po prostu była zbyt zadufana w sobie.
Czasami tylko wydaje nam się, iż z bliskimi nie ma o czym rozmawiać. Że pragniemy innego rodzaju rozmów. Że zasługujemy na więcej! Na rozmowy wzniosłe, mądre, metafizyczne…
„Nie mam o czym z nim rozmawiać!” – mówi żona o mężu. Wiecie, bardzo często ten mąż mówi dokładnie to samo o żonie.
Bliscy ludzie tracą wspólne zrozumienie. I równie często przestają się rozwijać. A dobrze, iż chociaż są codzienne tematy do rozmowy. Bo obcych choćby to nie interesuje. Kogo obchodzi nasz garaż, nasz szef, nasze badania? Bliscy słuchają. I rozmawiają o tym.
Trzeba budować i rozwijać komunikację ze swoimi bliskimi. A nie narzekać na ich „głupotę” i „brak rozwoju”.
Tamta kobieta coś zrozumiała. I wieczorem poszła z mężem i dziećmi na spacer. Wspaniale rozmawiali o dzieciństwie. O babciach na wsi. O latawcu, którego mąż puszczał z górki. O domu, który chcieliby zbudować. O muzycznym talencie młodszego dziecka. O sportowych zdolnościach starszego…
Ludzie rozmawiają z nami w naszym języku. I tego języka trzeba się nauczyć. Proponując interesujące tematy.
I nie warto zbyt wiele o sobie myśleć. Bliscy – to trochę my sami. W kręgu intelektualistów i oświeconych sufich mogą na nas wcale nie czekać. Ale bliscy czekają zawsze. I rozumieją. Na swój sposób. Tak jak my ich.