Im bliżej zakończenia roku szkolnego, tym więcej w mediach głosów związanych z czerwonymi paskami na świadectwie. Są szkoły i nauczyciele, którzy obok czerwonych wyróżnień postawili na inne kolory, aby wszyscy uczniowie czuli się równi i tak samo docenieni. Ostatnio o tym poczuciu równości, byciu ważnym i docenionym w szkole opowiadał mi w wywiadzie Jakub Tylman, pedagog i nauczyciel starający się zmienić polskie szkolnictwo.
Szkoła to nie zawody sportowe
Teraz głos w dyskusji zabrał również profesor nauk społecznych i pedagog, Roman Leppert, który pracuje jako wykładowca na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Pedagog zdecydował się publicznie wypowiedzieć na temat własnych refleksji dotyczących wyróżnień i podsumowania końca roku wręczeniem uczniom świadectw ukończenia klasy. Wszystko dlatego, iż Leppert sam przeczytał w ostatnim czasie artykuł, w którym broniono czerwonych pasków.
Leppert na swoim profilu na Facebooku przytoczył fragment tekstu, w którym była mowa o tym, iż nie powinniśmy demonizować świadectw z paskami, bo są dla niektórych uczniów uhonorowaniem ich pracy. To również uczenie równości, której w społeczeństwie wg autora brakuje. Pedagog czuł obowiązek, by zająć stanowisko w dyskusji o paskach, bo od wielu lat pracuje jako wykładowca akademicki i patrzy na polskie szkolnictwo z nieco innej perspektywy niż rodzice i nauczyciele.
W poście Lepperta możemy przeczytać o tym, iż nie zgadza się z powyższą opinią, bo czerwony pasek na świadectwie uczy dzieci niezdrowej rywalizacji, która jest charakterystyczna dla sportu i nie powinna mieć nic wspólnego z edukacją:
"Odwołując się do społecznych mechanizmów, które są w ten sposób realizowane, gwałtownie dojdziemy do wniosku, iż ma tu zastosowanie mechanizm rywalizacji. Chodzi o wyłonienie spośród ogółu uczących się tych, którzy spełniają systemowe wymagania najlepiej, dla nich przewidziane jest miejsce na podium. To ostatnie prowadzi nas do myślenia o szkole jako dyscyplinie sportowej, w ramach której z sobą rywalizujemy o bycie najlepszym. Tu jednak analogie się kończą, warto wspomnieć o fundamentalnej różnicy pomiędzy dyscypliną sportową a szkolnymi wymaganiami" – czytamy w obszernym wpisie w mediach społecznościowych.
Niepotrzebny stres, presja i porównywanie
Pedagog pisze o tym, iż porównywanie wiedzy i umiejętności uczniów i umieszczanie cyferek na świadectwie jest krzywdzące dla jednostek. Bo nie każdy, kto pracował najciężej, jak umiał i osiągnął wielki sukces, otrzyma świadectwo z paskiem. Zwykle jest tak, iż ci, którzy sumiennie uczyli się przez cały rok i zrobili postępy, właśnie tego czerwonego paska nie otrzymują. Przez to czują się gorsi, niedocenieni i brakuje im motywacji do dalszej pracy, bo widzą, iż dotychczasowa nie przyniosła zauważalnych efektów.
A poza tym porównywanie uczniów jedną miarą, kiedy każdy ma inny umysł i inne rzeczy go interesują, nie jest do końca racjonalne i uczciwe: "W porównywaniu uczniów ze względu na spełnienie szkolnych wymagań jest – moim zdaniem – mniej więcej tyle sensu, ile w porównywaniu wyników uzyskanych w biegu przez płotki z wynikami gry w siatkówkę. Taki sam sens ma zresztą porównywanie klas, szkół" – pisze Leppert.
Po co w ogóle co roku te świadectwa?
Na koniec pedagog zaznacza, iż ma też przemyślenia dotyczące w ogóle corocznego rozdawania świadectw. Dla wykładowcy to marnowanie papieru, dokładanie pracy nauczycielom i niepotrzebny stres dla uczniów. Nikt bowiem w dorosłym życiu nie jest zainteresowany np. świadectwem z 4. klasy szkoły podstawowej. jeżeli uczeń skończył szkołę podstawową, to wystarczy wręczyć mu dyplom ukończenia 8. klasy:
"Od lat zadaję studentom i sobie pytanie: po co my każdego roku, na koniec każdej kolejnej klasy, wydajemy wszystkim uczniom świadectwa jej ukończenia? Dlaczego to robimy? Przecież wiadomo, iż o ile uczeń jest w klasie piątej, to wcześniej ukończył klasę czwartą. Odwołując się do akademickiego doświadczenia, pozwolę sobie zauważyć, iż studentom nie wydajemy każdego roku świadectw potwierdzających ich zaliczenie (o tym świadczy zapis w USOS-ie), wydajemy jedynie dyplomy ukończenia studiów, a mimo to system funkcjonuje" – zaznacza Leppert i ma rację.
Segregowanie uczniów na zakończeniu roku szkolnego to działanie, które wprowadza dzieci i młodzież z poczucie winy i przygnębienie, choć ich perspektywa powinna być radosna (przed nimi przecież 2 miesiące wakacji!). Pedagog zaznacza, iż równie dobrze to celebrowanie każdego roku mogłoby się odbywać bez świadectw, czerwonych pasków i presji, którą wywierają rodzice w dużej mierze. Dużo lepszym rozwiązaniem byłoby wręczanie uczniom świadectw i dyplomów tylko po ukończeniu jakichś etapów edukacji – tak jak wręcza się dyplom studentowi po kilku latach studiów.