Po rozwodzie synowa zażądała od mojego syna i mieszkania, i samochodu. Wstawiłam się za nim – teraz nie pozwala mi widywać się z wnukami

przytulnosc.pl 4 dni temu

Znalazłam się w bardzo trudnej sytuacji. Przez moją synową mogę stracić kontakt z wnukami, którzy są dla mnie wszystkim. Mój mąż próbuje mnie pocieszać – mówi, iż wszystko się ułoży, a jeżeli nie, to pójdziemy do sądu, żeby uzyskać prawo do widzeń. Ale ja nie chcę do tego doprowadzać. Bo jeżeli dzieci będą przeciwko nam nastawione, to i cukierkami ich do siebie nie przekonamy.

Mój syn był z żoną dziewięć lat. Mają dwoje dzieci – ośmioletniego wnuka i sześcioletnią wnuczkę. Ich małżeństwo się rozpadło – jak to bywa – zmęczyli się sobą, narastające nieporozumienia zrobiły swoje.

Syn ma trudny charakter, to fakt. Ale jego była żona ma nieposkromioną wyobraźnię – opowiada o nim takie rzeczy, iż aż wstyd powtarzać. Choć rozwody się zdarzają i nie każdy potrafi wspólnie i spokojnie zakończyć związek, u nich wszystko wyglądało jak teatr.

Syn zostawił im mieszkanie – choć formalnie należy mu się jedna czwarta, choćby nie chciał tego dzielić. Problemem okazał się samochód – kupiony w trakcie małżeństwa, ale zarobiony przez mojego syna. Synowa zażądała jego sprzedaży i podziału pieniędzy, najpierw 75%, bo rzekomo „dla dzieci”, potem przystała na połowę.

Tu nie wytrzymałam. Zadzwoniłam do niej i powiedziałam: „Syn nie domaga się części mieszkania, a samochód potrzebny mu do pracy. Co jeszcze chcesz? Alimenty płaci regularnie. Nie bądź chciwa”.

I wtedy się zaczęło. Zaczęła mnie oczerniać przed rodziną, znajomymi – przeinaczyła moje słowa. A potem ustawiła dzieci przeciwko mnie. Dzwonię do wnuków, a zamiast zwykłego: „Cześć babciu!”, słyszę ciszę. Nie chcą rozmawiać.

Aż pewnego dnia – dzwonek do drzwi. Przychodzi synowa z siatkami i rzuca je pod drzwi. Krzyczy: „Proszę bardzo!”. A w środku – wszystkie prezenty dla dzieci: lalki, klocki, misie, tablety. Stoi w klatce z dziećmi i mówi głośno, żeby wszyscy sąsiedzi słyszeli: „Zwróciliśmy babci wszystkie zabawki. Kupimy nowe”.

Wybiegłam za nimi, błagałam, żeby zabrali wszystko z powrotem. Ale wnuki uciekały przede mną.

Później koleżanka, która pracuje w tym samym przedszkolu co moja wnuczka, tylko w innej grupie, powiedziała mi, iż mała skarżyła się paniom, iż „babcia zabrała wszystkie prezenty” i iż „teraz muszą kupować nowe”. Dzieci rzekomo zbierały zabawki po domu i prosiły mamę, żeby do mnie zadzwoniła, a ona miała im odpowiedzieć, iż „babcia wtedy każe jej oddać za te zabawki tyle pieniędzy, iż będzie musiała sprzedać mieszkanie!”.

Poszłam więc do przedszkola, żeby choć zobaczyć wnuczkę. Ktoś od razu zadzwonił do synowej – przyszła w minutę i zrobiła kolejną awanturę. Krzyczała, iż mogę sobie iść do sądu, ustalać kontakty, ale ona i tak będzie przeciw.

Nie wiem już, jak sprawić, by wnuki zrozumiały, kto tu jest naprawdę chciwy i niesprawiedliwy. Poprosiłam syna, żeby porozmawiał z dziećmi – ale oni z byłą żoną też prawie się nie kontaktują. Myślę już o pozwie, ale boję się, iż synowa znów przekręci wszystko na swoją korzyść – i to ja wyjdę na złą.

Nawet poprosiłam syna, żeby sprzedał samochód i podzielił się pieniędzmi. A on na to: „Mamo, nie rozumiesz? Dziś chce połowy samochodu, jutro każę oddawać całą pensję, a pojutrze będzie domagać się sprzedaży waszego mieszkania”.

I niestety – ma rację. Trafiła nam się synowa jak z koszmaru. Ale co ja mam zrobić, żeby znowu zobaczyć wnuki i żeby mnie kochały? Bez nich moje życie traci sens. Synowa może być „była”, ale wnuki… nigdy.

Idź do oryginalnego materiału