"Po słowach nauczycielki nie mogłam przestać płakać. Myślałam, iż to żart"

mamadu.pl 3 tygodni temu
Rozmowy z nauczycielami potrafią doprowadzić rodziców do łez. Czasem są to łzy wzruszenia i dumy, a niekiedy bezradności i frustracji. List, który trafił na naszą skrzynkę mailową, aż kipi od całej palety emocji. Nie mogło stać się inaczej, musieliśmy go opublikować.


"Nie sądziłam, iż kiedykolwiek napiszę taki list, ale po ostatniej rozmowie z nauczycielką mojego syna długo nie mogłam się uspokoić. Po jej słowach nie mogłam przestać płakać. Myślałam, iż to żart…" – czytam na samym początku i interesująca jestem, co czeka na mnie w dalszej części wiadomości.

Rozmowa z nauczycielką


"Mój syn lubi matematykę. Teraz jest w drugiej klasie podstawówki, ale już w zerówce liczył szybciej niż rówieśnicy. W pierwszej klasie rozwiązywał zadania, które sprawiały trudność starszym dzieciom. Lubi liczby, wzory i logiczne zagadki. Często samodzielnie sięga po bardziej skomplikowane materiały, bo szkolne lekcje go nudzą. Chce, abym kupowała mu różne książki z zagadkami, rebusami. Cieszę się, ale szkoda, iż do polskiego nie ma takiego zamiłowania. No ale nie można mieć wszystkiego.

Podczas spotkania z nauczycielką (umówiłam się, bo nie mogłam być na zebraniu) spodziewałam się usłyszeć coś w rodzaju: 'Pani syn świetnie sobie radzi, warto pomyśleć o dodatkowych wyzwaniach dla niego'. Tymczasem usłyszałam coś zupełnie innego. Powiedziano mi, że… 'Syn za bardzo się wyróżnia', iż uwaga... 'Niepotrzebnie wybija się na tle klasy' i iż 'Warto byłoby trochę go przyhamować, żeby inni nie czuli się gorsi'.

Zamurowało mnie. W pierwszej chwili myślałam, iż to głupi żart, no ale mina nauczycielki od tym nie świadczyła. Jak można komuś sugerować, by przestał rozwijać swój talent? Jak można traktować zdolność do logicznego myślenia i 'miłość' do matmy jak jakiś problem? Zawsze wydawało mi się, iż szkoła powinna wspierać dzieci w ich mocnych stronach, a nie wyrównywać je do średniej. Tłamsić, ograniczać, sama nie wiem, jak to nazwać.

Nie mogę zaakceptować takiego podejścia. Nie pozwolę, by ktoś próbował tłumić w moim dziecku jego naturalny talent i ciekawość świata. Zamiast 'przyhamowywać', będę szukać miejsc, gdzie będzie mógł rozwijać swoje zdolności bez poczucia winy. Na pewno zapiszę go na jakieś kółko/kurs/zajęcia dodatkowe.

Wiem, iż nie jestem jedyną mamą, która zetknęła się z takim podejściem w szkole. Kiedyś o podobnym podejściu nauczycieli już słyszałam. Nie mogę uwierzyć, iż w XXI wieku wciąż obowiązuje przekonanie, iż lepiej się nie wyróżniać z tłumu i siedzieć cicho. Czy każde dziecko musi pasować do jednego schematu, być przeciętne? Podpowiedzcie, co jeszcze mogę z tym zrobić".

Idź do oryginalnego materiału