Po telefonie z kolonii chciałam spalić się ze wstydu. Co to za ohydna moda wśród dzieci?

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Wielu rodziców traktuje kolonie jak trening samodzielności. Fot. Stanislaw Bielski/REPORTER


Niektórzy rodzice traktują obozy i kolonie jak trening samodzielności. Wierzą, iż w trakcie wyjazdu dziecko wydorośleje, a po powrocie wróci odmienione – będzie ścielić swoje łóżko, sprzątać w pokoju, nakrywać do stołu... Może w przypadku niektórych to rzeczywiście działa. U innych, jak u Ewy, jest odwrotnie.


Zawsze był samodzielnym dzieckiem


"Dzień dobry. Piszę, bo zastanawiam się, czy inni rodzice posyłający dzieci na kolonie zauważyli coś podobnego. Otóż mój Kuba zawsze był samodzielnym dzieckiem. Już jako 2-latek wszystko chciał robić 'siam', a my z mężem mu na to pozwalaliśmy. Zaczęło się wcześniej, zanim jeszcze zaczął mówić. Stosowaliśmy BLW, żeby jak najszybciej nauczył się sam jeść. Potem poszło jak z górki.

W przedszkolu Kubuś sam wiązał buty, ubierał się, pamiętał o myciu ząbków. Już w zerówce miał pierwsze domowe obowiązki. Cieszyliśmy się z mężem, iż mamy takie poukładane, samodzielne dziecko. Miałam okazję obserwować dzieci brata i wiem, iż nie zawsze tak to wygląda. Jego córy to do drugiej klasy chodziły w butach na rzepy, a o wkładaniu brudnych naczyń do zlewu chyba nie słyszały do dziś. No cóż. Nie oceniam takich metod wychowawczych, ale zawsze myślałam, iż Kuba jest wyjątkowy i inne dzieci nie dorastają mu do pięt.

Myślałam, iż spalę się ze wstydu


Kuba ma 11 lat i w tym roku pojechał pierwszy raz na kolonie. choćby sobie myślałam, iż każda grupa potrzebuje takiego Kuby, żeby pokazał innym dzieciom, jak ścielić łóżko, przepierać skarpetki czy brudną bieliznę, jak się pakować... Dlatego kiedy po tygodniu zadzwoniła do mnie opiekunka, myślałam, iż pomyliła numery i mówi o jakimś innym chłopcu. Przecież to nie mógł być mój Kuba!

Pani Kasia zadzwoniła z prośbą, żebym porozmawiała z Kubą, bo on... Naprawdę czerwienię się ze wstydu, kiedy to piszę... Bo on ma problemy z higieną. Nie kąpie się, no. A iż to dojrzewający chłopiec, to zaczyna być to dość uciążliwe podczas różnych aktywności czy zabaw, kiedy dzieci biegają, skaczą, pocą się itd. Nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć, bo mój Kuba nigdy nie miał takich problemów. Przed wyjazdem pomagałam mu trochę przy pakowaniu, żeby na pewno niczego nie zapomniał. Pamiętał choćby o patyczkach do uszu i dezodorancie. No powiedzcie mi, proszę, który 11-latek sam się pakuje i nie zapomina o takich rzeczach?

Przeprosiłam panią Kasię, rozłączyłam się i zadzwoniłam do Kuby. Miałam takie dziwne uczucie. To był głos mojego Kuby, to był mój syn, ale brzmiał jak jakieś zupełnie obce dziecko. Taki był... opryskliwy? Wprost zapytałam go, czy to, o czym mówiła wychowawczyni to prawda, a on zaczął się śmiać. Powiedział, iż przecież wysłaliśmy go na kolonie nad jeziorem, więc codziennie ma kontakt z wodą. Poza tym chłopaki mówiły, iż są wakacje, więc nie trzeba pamiętać o tych wszystkich głupich zasadach. Głupich?! Zasady higieny są dla niego głupie?

Co się stało z moim dzieckiem?!


Wyczytałam między wierszami, iż to wina starszych chłopców, z którymi jest w pokoju. Przecież inaczej go wychowałam! Powinien być wzorem dla tych chłopaków, a nie ulegać ich głupiemu gadaniu. I co ja mam teraz zrobić? Jestem rozczarowana, jest mi wstyd, iż w ogóle tam go posłałam.

Na koniec rozmowy powiedział mi, iż mam przestań ględzić, bo najważniejsze, iż dobrze się bawi. Pierwszy raz usłyszałam takie słowo z jego ust. Najchętniej bym go stamtąd zabrała, bo boję się, iż wróci z tych kolonii odmieniony, iż nie poznam swojego dziecka... Powiedzcie mi, spotkaliście się z czymś takim? Co powinnam zrobić?".

Idź do oryginalnego materiału