"Po telefonie z przedszkola zamarłam". Przez ignorancję personelu dziecko trafiło do szpitala

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Każda mama ufa, że oddaje dziecko w dobre ręce. Zdjęcie ilustracyjne fot.Andrzej Zgiet/EastNews


"Czy przedszkolny personel zadba odpowiednio o moje dziecko?" – to pytanie zdaje sobie każda mama. Jednak dla rodziców alergików to szczególnie trudny czas. Ich pociechy po raz pierwszy w życiu trafiły pod opiekę obcych ludzi. Niestety pewna mama przekonała się, iż groźniejsza niż alergia, jest niewiedza, i to kilku osób jednocześnie! Kobieta zrobiła wszystko, co w jej mocy, by ochronić córeczkę, jednak wydarzyło się to, czego mamy alergików obawiają się najbardziej – wstrząs anafilaktyczny.


Personel nie ma pojęcia o alergii


Sama jestem mamą alergika, dlatego historia mamy opublikowana na profilu @MamaAlergikaGotuje mocno mnie poruszyła. Wiem, iż niełatwym zadaniem jest znalezienie przedszkola, gdzie kuchnia przygotuje posiłki bez konkretnych alergenów. Kilkukrotnie słyszałam, iż owszem, nie ma problemu, jednak kolejne zdania utwierdzały mnie w tym, iż w danej placówce nie mają pojęcia o tym, czym jest alergia pokarmowa.

"Alergia na orzechy? Orzechów dzieciom nie dajemy, no ale nikt nie będzie przecież przyjmował się składami, śladowe ilości są zaznaczone na wszystkim, ale tam ich przecież nie ma...". Na tym kończyłam naszą rozmowę, wiedząc, iż nie ma czego szukać w placówce.

Jednak nie zawsze łatwo wyłapać, iż nauczyciel nie ma pojęcia o alergiach. Wielu zapewnia, iż nie ma problemu z opracowaniem indywidualnej diety, dopóki ten się nie pojawi. Niestety przekonała się o tym pewna mama – jej córeczka z przedszkola trafiła prosto do szpitala.

Było o krok od tragedii


Jak bardzo niebezpieczna może być niekompetencja personelu przedszkolnego? Mama postanowiła opisać swoją historię, która z kolei została opublikowana na facebookowym profilu @MamaAlergikaGotuje.


Dziewczynka 1 września rozpoczęła naukę w nowym przedszkolu. Jej mama poinformowała panią dyrektor, intendentkę i opiekunki o tym, iż dziecko ma alergię na białko mleka krowiego, jajko i orzechy – klasa 6 (im wyższa klasa, tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia u pacjenta objawów alergii, klasa 6 jest klasą najwyższą).

Zaledwie po kilku dniach mama otrzymała telefon z przedszkola z informacją, iż dziecko wymiotuje. Okazało się, iż dziewczynce podano serek bez laktozy. Doszło do wstrząsu anafilaktycznego i dziecko trafiło do szpitala.

Brak podstawowej wiedzy


Jak pokazuje ta historia, brak świadomości potrafi być groźniejszy niż sama choroba. Mama jeszcze przed początkiem roku przedszkolnego wyjaśniła sytuację, przekazała zaświadczenie ze szpitala, a także leki ratujące życie. Zadeklarowała personelowi, iż zawsze gdy ktoś ma wątpliwości, może do niej zadzwonić. Mimo to skończyło się wezwaniem pogotowia.


W tym przypadku panie pomyliły alergię na białka mleka z nietolerancją laktozy (laktoza to cukier, a nie białko!). Po drugie, mimo iż dziecko miało przy sobie adrenalinę, nikt jej nie podał dziewczynce. Jak relacjonuje mama: "Personel nie miał świadomości, z jak silną reakcją alergiczną mają do czynienia" i wolał poczekać na karetkę.

Było o włos od tragedii, bo ktoś wyraźnie zbagatelizował słowa mamy. Wystarczyło się doedukować lub po prostu nie przyjmować takiego dziecka do placówki. Dziewczynka w tej chwili przebywa w szpitalu i już czuje się lepiej. Mama twierdzi, iż ani pani dyrektor, ani intendentka nie wykazały choćby zainteresowania stanem zdrowia dziecka. Dzwoniła jedynie wychowawczyni. Kobieta teraz nie wie, co począć, bo do takiej placówki trudno mieć jakiekolwiek zaufanie.

Idź do oryginalnego materiału