Podarowałeś mi mieszkanie

newsempire24.com 2 tygodni temu

To jednak mój dom! Mama i rodzina sprzeciwiają się, żebym wyrzuciła ciężarną kuzynkę!

Przecież mi go podarowaliście!

Naprawdę nie rozumiesz? Chodzi o rodzinę! Jak możesz tak traktować własną siostrzenicę? Jest w ciąży, nie ma gdzie się podziać!

Wanda ściskała telefon w kuchni. Głos matki, błagalny i pełen wyrzutu, wibrował w słuchawce. Typowe dla mamy choćby gdy o coś prosi, potrafiła obarczyć winą.

Mamo, chcę pomóc, ale Zawahała się, szukając słów. Zosia mieszka u mnie od ośmiu miesięcy. Ośmiu! Pamiętasz, gdy ciocia Bogusia mówiła o dwóch tygodniach, żeby znalazła pracę?

I co z tego? Rynek jest teraz trudny

Ona choćby nie szuka! Fala irytacji zalała Wandę. Wczoraj spędziła cały dzień w łazience, robiąc maseczki do włosów. Potem oglądała seriale. A potem

Wanda, ona jest w ciąży

Dowiedziała się o tym miesiąc temu! A co było wcześniej?

Zapadła ciężka cisza. Wanda usłyszała teatralne westchnienie matki, to, które oznaczało: Co za niewdzięcznica, źle cię wychowałam.

Mamo, to mój dom. Wykupiliście część cioci Bogusi dla mnie, prawda?

Technicznie rzecz biorąc głos stał się twardy należy do rodziny. My tylko pozwalamy ci w nim mieszkać.

Wanda zamknęła oczy. Znów ta sama śpiewka.

Myślałam, iż to prezent. Za dyplom.

Oczywiście! Ale wiesz, iż w rodzinie trzeba

Trzeba co? przerwała. Znosić, iż Zosia zjada moje zakupy, używa moich kosmetyków i wpuszcza swojego chłopaka pod moją nieobecność? Tego samego, który ją zostawił w ciąży, nawiasem mówiąc.

Wanda! Ton stał się ostrzejszy. Ciocia Bogusia tak wiele dla nas zrobiła! Gdy tata był chory, kto nam pomagał? Kto się tobą zajmował, gdy ja harowałam dniami i nocami?

Westchnęła. Tę melodię znała na pamięć. Wieczny dług wobec cioci Bogusi.

Jestem wdzięczna, naprawdę. Ale to nie znaczy, iż muszę

Dzwoniła do mnie wczoraj przerwała matka. Płakała. Mówi, iż gnębisz Zosię przez głupstwa.

Wanda parsknęła śmiechem.

Głupstwa? Wzięła mój nowy sweter bez pytania i ubrudziła go sokiem! I jeszcze śmiała powiedzieć: Nie masz pretensji, jesteśmy rodziną. Bez przeprosin!

Boże, to tylko ubranie

Nie chodzi o sweter! Ścisnęło ją w gardle. Chodzi o szacunek. Granice. Wracać do domu i czuć się obcą.

Znowu milczenie. W końcu matka wyszeptała przekonująco:

Twoja babcia byłaby tak rozczarowana. Dla niej rodzina była

Nie przerwała Wanda. Nie przywołuj jej przy każdej kłótni.

Ale to prawda! Ten dom pochodzi z jej spadku. Chciała, żeby

Co? Żebym do końca życia utrzymywała Zosię? Żebym znosiła jej kaprysy? Że

Telefon zadrżał: ciocia Bogusia. Oczywiście.

Mamo, dzwoni ciocia. Pewnie chce mi powiedzieć, jaką jestem złą kuzynką.

Odbierz. Bądź rozsądna.

Dobrze westchnęła. Oddzwonię później.

Przełączając połączenie, przygotowała się na wyrzuty.

Cześć, ciociu.

Kochanie! Przesłodzony głos. Jak się masz, moje słoneczko?

Słoneczko. Wanda skrzywiła się. Ten przezwisko nigdy nie wróżył nic dobrego.

Jakoś leci.

Zosia wspominała o nieporozumieniach między wami?

Wzrokowała w sufit. Nieporozumienia. Oczywiście.

Ciociu, mówiliście o dwóch tygodniach. Miesiąc maksymalnie.

Liczysz jak rejent! Wymuszony śmiech. Rodzina tak nie robi.

A co robi rodzina? Gniew narastał. Kradnie moje rzeczy? Wpuszcza obcych pod moją nieobecność?

No cóż Zosia jest po prostu towarzyska, ona

Przyzwyczaiła się, iż ktoś za nią wszystko załatwia. Moi rodzice wykupili twoją część. To był prezent dla mnie.

Nie do końca głos stał się lodowaty. To rodzinny spadek. Twoja matka i ja ustaliłyśmy

Że sprzedałaś swoją część moim rodzicom. Po rynkowej cenie.

Znowu te pieniądze! Histeryczne nuty. A dziecko Zosi? Myślisz o tym? Gdzie ona pójdzie?

Ma chłopaka. Ojca, nawiasem mówiąc.

Nieodpowiedzialnego! Wyjechał z Katowic, gdy tylko dowiedział się o ciąży.

Ciekawe dlaczego pomyślała, zanim odpowiedziała:

Macie z wujkiem trzy pokoje. Dlaczego ona nie mieszka z wami?

Wymowne milczenie.

To skomplikowane. Wujek pracuje w domu. A poza tym, tak dobrze się dogadujecie! To dobre przygotowanie dla ciebie, na macierzyństwo.

Tak dobrze. Wanda uśmiechnęła się gorzko. Zosia wieczna lekkoducha, a ona, ta rozsądna, zawsze miała ustępować.

Nie mogę już tego ciągnąć. Musi się wyprowadzić.

Co?! Głos stał się piskliwy. Ona jest w ciąży! Chcesz ją zestresować aż do poronienia?!

Wanda powstrzymała przekleństwa. Ostateczna broń: poczucie winy przez pośrednika.

Nie wyrzucam jej teraz na ulicę. Ma miesiąc na

Dzwonię do twojej matki! To skandal! Po tym, co dla ciebie zrobiliśmy!

Połączenie się urwało. Jej dłonie drżały.

Drzwi wejściowe zatrzasnęły się. Rozległ się stukot obcasów.

Wandziu! Słodkawo. Zgadnij, kogo spotkałam? Kasię z klasy! Wyszła za bogatego informatyka. Ten pierścionek można umrzeć z zazdrości!

Zosia weszła, opalona, z perfekcyjnym manicure, w drogich dżinsach. Żadnego śladu rozpaczy.

Słuchaj, może przemeblujemy? Rzuciła się na krzesło. Kanapę pod okno? I kącik dla dziecka

Wanda wpatrywała się w nią, czując, jak pęka jej ostatnia cierpliwość.

Zosiu, musimy porozmawiać.

Nie teraz, co? Machnęła ręką. Ból głowy. Te hormony! Idę się położyć.

Zosiu. Podniosła głos. Musisz się wyprowadzićWanda spojrzała za okno, gdzie pierwsze płatki śniegu wirowały w mroźnym powietrzu, i zrozumiała, iż czas na nią wreszcie nadszedł.

Idź do oryginalnego materiału