Poniżej pełna treść listu.
Czy krzywdzę własne dziecko?
"Córka ma 4 lata, jest najpogodniejszą dziewczynką, jaką w życiu widziałam. Pełna empatii, mądra, rozsądna, energiczna. Nie widzę, by cokolwiek stało jej na przeszkodzie realizacji założonych planów, pomysłów. Jest pełna życia.
Od czterech lat moje życie jest połączone z jej, całodobowo. Nie robię sobie wakacji od dziecka, nie zapisałam jej do przedszkola. Jesteśmy blisko, a nasza więź jest tak silna, iż trudno mi ją opisać.
Dopóki córka była mała, nie miałam żadnych wątpliwości, czy jest szczęśliwa. Od roku zmagam się jednak z presją otoczenia i codziennie zadaję sobie pytanie: czy nie krzywdzę jej, nie zapisując do przedszkola?
Rodzina naciska. Mówią, iż mała wyrośnie na dzikusa, iż powinna się spotykać z innymi dziećmi, rozwijać kompetencje społeczne. Trochę nie rozumiem tych zarzutów, wydaje mi się, iż dbam o to, by Tośka spędzała czas z dziećmi. Od kiedy skończyła roczek, jeżdżę z nią na zajęcia umuzykalniające, na place zabaw. Spotykam się ze znajomymi z dziećmi, mała ma choćby ulubionych znajomych. Nie jest izolowana od dzieci w żaden sposób.
A jednak wciąż słyszę, iż powinnam ją zapisać do placówki. Bo tak trzeba? Kto adekwatnie tak powiedział?
Dlaczego tak trudno mi rozstać się z córką? Jest moim pierwszym i prawdopodobnie jedynym dzieckiem. Nie chcę tracić jej z oczu… Druga kwestia to moje wymagania względem placówki. Nie stać nas niestety na placówkę, z którą byłabym całkowicie ok. Ważne jest dla mnie wychowanie bliskościowe, otwartość na potrzeby dziecka, alternatywne metody nauki. Prywatne przedszkola z takimi nieszablonowymi rozwiązaniami w Warszawie to koszt minimum 1500 złotych miesięcznie. To dla nas zbyt wiele.
Wrócę do pracy, ok. Rozstanę się z córką, będę nieszczęśliwa, a pensja pokryje koszty placówki i paliwa na dojazdy. To się nie kalkuluje.
Mam dość odpierania ataków ze strony rodziny i znajomych. To trochę tak, jak z karmieniem piersią (karmiłam córkę do trzeciego roku życia). 'Długo jeszcze?', 'Taka duża i wciąż z tobą?'. Tak! Mam ochotę krzyczeć. Ze mną, dopóki może. Bo to normalne, pierwotne i instynktowne. Dobrze nam ze sobą, a ja oddałabym za nią życie. Nie podejmę byle jakiej decyzji o placówce, żeby zaspokoić potrzeby, wizje innych ludzi.
To moje szczęście i mojej córki jest dla mnie najważniejsze.
Czy to błąd?".