Podróż Dusz

newsempire24.com 6 dni temu

PRZEZYCIA DUCHOW.

Zuzanna nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale miała wrażenie, iż w tej dziewczynce zamieszkała dusza jej matki. Ogólnie nie wierzyła w różne mistyczne rzeczy, ale było tyle zbiegów okoliczności, iż aż trudno było w to nie wierzyć. Dziewczynka przyszła na świat osiem miesięcy po śmierci mamy – no cóż, dusza wędrowała tam, gdzie musiała, i wróciła na ten ziemski padół, czemu nie? Choć sam fakt narodzin nie znaczyłby wiele, gdyby nie to, iż przyszła na świat w dzień urodzin mamy, dokładnie czterdzieści sześć lat później.

Te przypadki nie kończyły się na tym. Tak naprawdę Zuzannę zatrudniono jako nianię do dziewczynki. Była to jej druga praca w roli opiekunki – pierwszy raz pracowała przy młodszej siostrze swojej koleżanki z klasy, a teraz tutaj. Zuzanna nie zamierzała całe życie pracować jako niania, w końcu chciała studiować psychologię, ale nie dostała się za pierwszym razem, a za drugim również zabrakło jej odrobinę, za trzecim razem na pewno się uda.
Nie chciała pracować jako sprzedawczyni czy kelnerka, a niania – toż to nie praca, to sama przyjemność. Dzięki świetnemu liście polecającemu, ta młoda kobieta zgodziła się zatrudnić Zuzannę, choć z okresem próbnym, a Zuzanna z kolei szczerze przyznała, iż za rok zamierza iść na studia. Matka dziewczynki, Agnieszka, była zaledwie pięć lat starsza od Zuzanny i od razu zaproponowała przejście na “ty”.

– No i dobrze, już niedługo Ania pójdzie do specjalnego przedszkola – uspokoiła ją Agnieszka. – Jest bardzo rozwinięta, dawno już mogłaby zacząć, ale ja się martwiłam, no i codziennie ma specjalne zajęcia. Ma swoje szczególne cechy – jeszcze Ci o tym nie mówiłam, mam nadzieję, iż to nie będzie problem, bo wiele niań boi się statusu dziecka niepełnosprawnego, albo prosi o takie honorarium, które jest ponad moje możliwości.
Zuzanna już wyobrażała sobie coś naprawdę okropnego, na przykład dziewczynka ma rozszczep podniebienia i czeka na operację, albo może ma jakąś epilepsję.
– Ania ma niedosłuch czuciowo-nerwowy, to dziedziczne… Zuzanna choćby się uśmiechnęła i przerwała jej.

– Nie musisz mówić, wiem o co chodzi, u nas w rodzinie też to występowało.
– Dlatego cię zaprosiłam, nasza wspólna znajoma mówiła, iż twoja mama też na to cierpiała, więc nie przestraszysz się czegoś takiego.
Zuzanna się nie wystraszyła, a i nie było w tym nic trudnego – nowoczesne aparaty pozwalają niemal całkowicie przywrócić słuch, mama miała o wiele trudniej, z nią komunikowaliśmy się dzięki języka migowego.

Ostatnim zbiegiem okoliczności było to, iż dziewczynka wyglądała bardzo podobnie – te same ciemne oczy i brwi z lekko uniesionymi końcami, jakby była ciągle zaskoczona, kręcone niesforne włosy. Zuzanna choćby poszła do ojca i poprosiła o stare albumy mamy – no pewnie, dziewczynka była wypluta z mamy jako dziecko! Kiedy powiedziała o tym tacie, tylko ją zganił:
– Dziecko, po prostu tęsknisz za mamą. Co to za mistyczne wymysły? Musisz jak najszybciej mieć własne dzieci!
Zuzanna się zaczerwieniła – w rzeczywistości poznała na kursie przygotowawczym chłopaka o imieniu Piotr, i już trzy razy była z nim na randce. Ale o dzieciach było za wcześnie mówić. Tata, najwyraźniej, wszystko zrozumiał po jej różowych policzkach.
– Pytałaś, czy w jego rodzinie nie ma przypadkiem niedosłuchu?
– Oj tata!

Rodzice zawsze od dzieciństwa zawracali im głowę – i jej, i jej bratu, przekonywali, iż jeszcze na etapie poznawania trzeba dowiedzieć się o nosicielstwie recesywnego genu prowadzącego do niedosłuchu, bo zarówno Zuzanna, jak i jej brat Andrzej, byli nosicielami tego genu.

– Co ojciec…? – za pytanie się nie płaci.
Trzeba było czym prędzej się ewakuować.
Czy to dlatego, iż wymyśliła to wcielenie duszy, czy rzeczywiście dziewczynka była rozwinięta i fajna, Zuzanna bardzo się do niej przywiązała i nie chciała choćby myśleć, iż trzeba będzie się rozstać. Może tata miał rację, i czas już czas na własne dzieci? Ale była taka młoda, marzyła o zdobyciu wykształcenia… Jakoś tak się złożyło, iż zaczęła o tym rozmawiać z Agnieszką, która całe dnie spędzała w pracy, aby zapewnić córce i sobie znośne życie.
– Musisz studiować! – nalegała Agnieszka. – Ja musiałam przerwać studia z powodu ciąży, a teraz nie mogę przebić się wyżej określonego stanowiska, a tyle to boli – mam więcej doświadczenia i wiedzy, a wybierają jakiegoś nowo upieczonego absolwenta uczelni, który jedynie umie przekładać papiery.

– A ojciec dziecka? – ostrożnie zapytała Zuzanna. Ani razu przez cztery miesiące, odkąd pracowała jako opiekunka, ojciec małej się nie pojawił.
– Nie ma go, – odpowiedziała Agnieszka.
– Jak to nie ma?
– O tak. choćby nie wie, iż ma córkę. Poznaliśmy się w innym mieście, przyjechałam do koleżanki na tydzień, spotkałam go w barze. To była miłość od pierwszego wejrzenia! Umówiliśmy się, iż spotkamy się w najbliższym czasie – albo on przyleci do mnie, albo ja do niego. Ale się nie udało – rozstał się ze mną e-mailem – wybacz, nie możemy być razem, zasługujesz na lepsze i ten tego.
– Jaki koszmar… I co, nie wiedziałaś, iż jesteś w ciąży?

– Nie wiedziałam. Dowiedziałam się tydzień później. No i zdecydowałam się urodzić, – Agnieszka uśmiechnęła się. – Ani razu nie żałowałam.
– Tak, Ania jest cudowna. Tak bardzo przypomina mi moją mamę, – nagle wyznała Zuzanna.
Agnieszka się roześmiała.
– Macie z Anią karmiczne połączenie, od dawna to zauważyłam.
– Właśnie, powiedziałam o tym tacie, a on mnie wyśmiał. Powiedział, iż powinnam mieć własne dzieci.
– Najpierw się wykształć, a potem dzieci, – przypomniała Agnieszka. – Bo skończysz jak ja.

Na Nowy Rok Zuzanna z ojcem miała lecieć do brata do sąsiedniego miasta – ten kierował działem w biurze turystycznym i nie mógł na długo wyjeżdżać. Zuzanna była u brata dopiero raz i bardzo jej się tam podobało – miał świetne mieszkanie na piętnastym piętrze, skąd widok był niesamowity. Z wyprzedzeniem kupiła prezent Ani – długo szukała misia podobnego do tego, jakiego miała mama i znalazła. Dziewczynce bardzo się spodobał miś, a ona zakomunikowała, iż będzie z nim spała.
Już siedząc w przytulnej kuchni brata i prowadząc spokojne rozmowy, Zuzanna dostała wiadomość od Agnieszki z fotografią, na której Ania słodko spała, przytulając pluszowego misia. Zuzanna choćby się wzruszyła i pokazała zdjęcie Andrzejowi, opowiadając całą historię o karmicznym połączeniu i wcieleniu dusz.
– Zuza, no poważnie? Jakie wcielenie dusz?
– Ty posłuchaj – Ania choćby mniej przypomina swoją mamę niż naszą! No spójrz.

Znalazła w telefonie selfie, które zrobiły poprzedniego dnia – ona, Ania i Agnieszka, i podała je bratu. Andrzej długo przyglądał się fotografii, po czym zapytał dziwnym głosem:
– Jak ona ma na imię?
– Ania, przecież mówiłam. No tak, nie jak nasza mama.
– Nie. Dziewczynę.
– Agnieszka. A co?
Brat przełknął ślinę.
– A Ania… ma wszystko dobrze ze słuchem?

– Dzięki, mówię tu pół godziny o czym? Mówiłam, iż dziewczynka ma aparat słuchowy! choćby w tym jest podobieństwo! Ojciec Agnieszki ma tę samą chorobę co nasza mama, tutaj to oczywiście nie wcielenie dusz, ale geny, ale pomyśl…
Brat poderwał się i zaczął się krzątać po pokoju.
– Ile ona ma lat? Kiedy się urodziła?
– Dlaczego pytasz? – zaczęła Zuzanna, ale potem przestraszona zasłoniła usta rękami. Błagalnie, bojąc się zniszczyć swoją hipotezę, szepnęła. – Agnieszka mówi, iż rzucił ją mailem i nic nie wiedział o dziecku. To byłeś Ty???

Następnego dnia wszyscy troje lecieli z powrotem, cudownie zdobywając ostatnie bilety. Tata ocierał łzy, oglądając zdjęcia nowo poznanej wnuczki, Andrzej przygryzał wargi, zupełnie jak w dzieciństwie, wciąż i wciąż wypytując Zuzannę o Agnieszkę i Anię. Zuzanna była jedyną spokojną – wiedziała, iż wszystko będzie dobrze. A wcielenie dusz i tak nikt nie odwołał.

Idź do oryginalnego materiału