"Włóż je do wody lub wyjdź z nim na zewnątrz" – brzmi dość kojąco, prawda? To dlatego, iż zawiera w sobie odpowiedź na fundamentalne potrzeby. I jest tak instynktowne i biologiczne, iż prawie zawsze działa.
"Nie wiem, czego jeszcze spróbować"
Jedna z matek tak opisuje swoje doświadczenia:
"Nie pamiętam, ile lat miał mój syn, kiedy zadzwoniłam do mamy ze łzami w oczach, bo nie mogłam powstrzymać jego płaczu. Mógł mieć wtedy kilka tygodni. Może dni.
– Nic nie działa. Nie wiem, czego jeszcze spróbować — szlochałam. – Nie jest głodny, senny ani mokry. – Spróbuj go wykąpać – zasugerowała. – Albo zawiń go i wyprowadź na zewnątrz, żeby zaczerpnął świeżego powietrza.
Zadziałało tego dnia i działało wiele razy od tamtej pory. Zdarzały się dni, kiedy przygotowywałam kąpiel o 10:00 rano. O 2:00 w nocy spacerowałam po naszym podjeździe z dzieckiem na rękach. A dzisiaj o 17:15, kiedy moje dzieci kłóciły się już 10 raz, odkąd wróciły ze szkoły i już miałam się poddać, jednego z nich wsadziłam do wanny, a drugiego wysłałam do ogrodu.
Dzięki temu cała nasza trójka przeżyje ten wieczór.
Prawie dziewięć lat później wciąż działa".
Wielka moc małych rzeczy
Kiedy odpowiadamy na potrzeby naszego ciała, regulujemy cały nasz układ nerwowy. A to zawsze fundamentalne, o ile pragniemy wyciszyć napięcie. Działa u dorosłych i dzieci w takim samym stopniu.
Oddech, świeże powietrze, ciepła woda na naszym ciele, to znak wysłany naszemu ciału: jesteś bezpieczny i jesteś w swoim naturalnym środowisku.
Spróbujcie, zamiast zagłuszać marudzenie tabletem.