Pojadę na all inclusive we wrześniu. Mam gdzieś obowiązki, szkoła nie ucieknie

mamadu.pl 4 godzin temu
Wrzesień to dla wielu rodzin czas powrotu do szkoły i przedszkola, ale niektórzy wybierają wtedy... urlop. Coraz więcej rodziców decyduje się na all inclusive we wrześniu, tłumacząc to niższymi cenami i spokojniejszą atmosferą. Czy jednak tydzień nieobecności na samym początku roku szkolnego to dobry pomysł?


Wrześniowe tańsze wakacje


Ostatnio na spotkaniu u znajomych, podczas wspólnego grilla, usłyszałam o pomyśle, który mocno mnie zaskoczył. Moja koleżanka opowiedziała, iż od kilku lat jeździ z dziećmi na wakacje all inclusive, ale... we wrześniu. Nie ma dla niej znaczenia, iż szkoła i przedszkole już działają pełną parą.

Argumentuje to w prosty sposób: wtedy jest taniej, spokojniej, bez tłumów na plażach i w hotelach, a dzieci – jak twierdzi – nic nie tracą, bo na początku roku szkolnego i tak nie dzieje się nic ważnego.

W jej oczach pierwsze tygodnie września to tylko czas na rozdanie podręczników, omówienie zasad i programów nauczania, więc tydzień nieobecności nie ma żadnych konsekwencji.

Muszę przyznać, iż słuchałam tego z mieszanką zdziwienia i niedowierzania. Z jednej strony rozumiem – ceny w okresie bywają zaporowe, a dla wielu rodzin to jedyna szansa na odpoczynek w atrakcyjnym miejscu. Z drugiej jednak – sama raczej nie zdecydowałabym się na taki krok.

Dla mnie początek roku szkolnego to szczególny moment, coś w rodzaju "nowego początku". Dzieci po wakacjach potrzebują chwili, by wrócić do rytmu, oswoić się z obowiązkami, poznać nowych nauczycieli czy odświeżyć relacje z kolegami. Ominąć ten czas to trochę jak przegapić start – a wiadomo, iż jeżeli coś na początku pójdzie nie tak, później trudniej to nadrobić.

Czy tak nie uczymy dzieci olewania obowiązków?


Patrzę też na to z perspektywy mamy, która wie, jak trudno dzieciom bywa w pierwszych tygodniach września. Nowe zajęcia, stres związany z powrotem do rutyny, czasem zmiany organizacyjne – to wszystko wymaga obecności i regularności. A tu nagle tydzień nieobecności, jakby nigdy nic.

Mam wrażenie, iż to może dawać dzieciom sygnał: "szkoła nie jest aż tak ważna, można ją ominąć, kiedy pojawi się atrakcyjna okazja". Sama pamiętam, kiedy byłam uczennicą, jak bywało ciężko po powrotach z dłuższych nieobecności – czułam się zagubiona, nie wiedziałam, co już ustalono, a koleżanki miały już za sobą pierwszy etap budowania szkolnych zwyczajów.

Nie jestem też zwolenniczką wyjazdów w maju czy czerwcu, gdy tylko wystawione są oceny, a dzieciom pozwala się odpuszczać. Owszem, rozumiem pokusę, ale dla mnie szkoła to nie tylko oceny i sprawdziany. To też rytm dnia, poczucie obowiązku i świadomość, iż są pewne ramy, których warto się trzymać.

Ostatecznie każdy rodzic decyduje sam. Jedni wybiorą wrześniowe wakacje, ciesząc się ciszą i niższymi cenami, inni – tak jak ja – postawią na obecność dziecka w szkole od pierwszego dzwonka. Nie oceniam mojej koleżanki – ma swoje argumenty i swoje dzieci, a ja mam swoje podejście.

Jednak wiem jedno: dla mojej rodziny początek roku szkolnego to czas szczególny. Czas, którego nie chciałabym przegapić ani zamienić na słońce nad hotelowym basenem, bo wierzę, iż budowanie rutyny i poczucia obowiązku od pierwszych dni września jest ważniejsze niż tydzień tańszego urlopu.

Idź do oryginalnego materiału