Pojednanie: Droga do Zgody i Zrozumienia w Polskim Świecie

twojacena.pl 12 godzin temu

Nie wracaj już do nas, tato. Bo jak odchodzisz, mama od razu zaczyna płakać i płacze aż do rana. Ja zasypiam, budzę się, znowu zasypiam, a ona ciągle łka. Pytam ją: Mamo, czemu płaczesz? Bo to ja, tata? a ona mówi, iż nie płacze, tylko krztusi się, bo ma katar. A ja już wiem, iż taki katar nie sprawia, iż łzy wchodzą w głos.

Mój tata siedzi ze swoją córką przy stoliku w kawiarni przy Rynku w Krakowie i miesza łyżeczką już ostygłą kawę w maleńkiej białej filiżance. Dziewczynka nie dotyka swojego loda, choć przed nią w szklance leży prawdziwe dzieło sztuki: kolorowe kulki przykryte zielonym listkiem i wisienką, całość polana czekoladą. Każda sześciolatka rozpadłaby się z zachwytu, ale Zosia nie podnosi łyżeczki, bo jeszcze w zeszły piątek postanowiła poważnie porozmawiać z tatą.

Tata milczy długo, a potem mówi:
Co więc mamy zrobić, córko? Nie widywać się wcale? Jak mam potem żyć?
Zosia marszczy nosek (taki mały, jak u mamy, lekko jak kartofelek), myśli chwilę i odpowiada:

Nie, tato. Nie damy sobie rady osobno. Zróbmy tak: zadzwoń do mamy i powiedz, iż w każdy piątek odbierasz mnie z przedszkola. Będziemy razem spacerować, a jak chcesz kawy albo loda (Zosia wskazuje na swoją szklankę), możemy usiąść w tej kawiarni. Będę ci opowiadać, jak żyjemy z mamą.
Po chwili dodaje:
A jeżeli zechcesz zobaczyć mamę, będę ci co tydzień nagrywać jej rozmowy telefonicznie i przesyłać ci zdjęcia. Chcesz?

Tata patrzy na swoją mądrą córeczkę, uśmiecha się lekko i kiwa głową:
Dobrze, tak będziemy żyć, córeczko
Zosia westchnęła z ulgą i sięgnęła po loda. Rozmowa jednak nie była jeszcze skończona musiała powiedzieć najważniejsze. Gdy pod jej nosem pojawiły się kolorowe wąsy, oblizała je językiem i znów przybrała poważny, prawie dorosły wyraz twarzy. Prawie kobietę, której trzeba dbać o swojego mężczyznę, choćby jeżeli ten jest już trochę starszy: w zeszłym tygodniu ojciec miał urodziny. Zosia narysowała mu w przedszkolu kartkę, starannie pokolorowała wielką cyfrę 28.

Twarz dziewczynki znów stała się poważna, zmarszczyła brwi i rzekła:
Myślę, iż powinieneś się ożenić
I wielkodusznie dodała:
Bo przecież nie jesteś jeszcze taki stary
Tata docenił gest dobrej woli i mruknął:
Powiesz też nie tak bardzo
Zosia z zapałem kontynuowała:
Nie tak bardzo! O, wujek Szymon, który już dwa razy przyszedł do mamy, jest już trochę łysy. No właśnie

Wskazała na swój czoło, wygładzając miękkie loki dłonią. Potem udawała, iż zrozumiała, gdy tata napiął się i spojrzał jej prosto w oczy, jakby niechcący wydał matczyną tajemnicę. Dlatego przycisnęła dłonie do ust i rozszerzyła oczy, co miało oznaczać przerażenie i zakłopotanie.

Wujek Szymon? Co to za wujek Szymon, który tak często wita się w waszym domu? Czy to szef mamy? podniósł głos, prawie po całej kawiarni.

Tato, nie wiem Zosia się zakłóciła. Może szef. Przychodzi, przynosi słodycze, ciasto dla nas wszystkich. I jeszcze zastanawiała się, czy podzielić się tak intymną informacją z ojcem, który wydawał się nieco nieprzewidywalny, kwiaty dla mamy.

Tata, spleciony palcami na stole, długo patrzył na nie. Zrozumiał, iż właśnie w tej chwili podejmuje jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu. Dlatego młoda kobieta nie pospieszała z wnioskami, wiedząc, iż mężczyźni są powolni i trzeba ich delikatnie popchnąć w stronę adekwatnych rozwiązań. A kto ma to robić, jeżeli nie kobieta, a zwłaszcza najcenniejsza w jego życiu?

Po długim milczeniu tata w końcu odważył się. Głośno westchnął, rozluźnił palce, podniósł głowę i powiedział Gdyby Zosia była nieco starsza, zrozumiałaby, iż mówił tonem, jakim Otello zadawał swą tragiczną zagadkę Desdy. Ale ona nie znała jeszcze Othella, Desdy ani innych wielkich kochanków. Po prostu zbierała doświadczenia życiowe, obserwując ludzi, ich euforii i smutki.

W końcu tata rzekł:
Chodźmy, Zosiu. Już późno, odprowadzę cię do domu i przy okazji pogadam z mamą.
Zosia nie pytała, o czym będzie rozmawiał, ale wyczuła, iż to ważne, i gwałtownie dokończyła loda. Potem zrozumiała, iż to, na co tata się zdecydował, jest ważniejsze niż najsmaczniejszy lód, więc z impetem rzuciła łyżkę na stół, ześlizgnęła się z krzesła, wytrzeć wargę dłonią, podpchnęła nos i, patrząc prosto w tatę, powiedziała:
Jestem gotowa. Idziemy

Nie szli do domu, prawie pobiegli. adekwatnie biegł tata, trzymając Zosię za rękę, jakby rozwiewał się flagą podniesioną przez księcia Jana Sobieskiego na polu pod Wiedniem.

Gdy wdarli się do klatki schodowej, drzwi windy powoli się zamknęły, wciągając w górę jednego z sąsiadów. Tata spojrzał na Zosię nieco zagubiony. Ona, patrząc od dołu w górę, zdecydowanie zapytała:
No i? Na co czekamy? Kto ma przyjść? Mamy dopiero siódmy piętro
Tata podniósł córkę na ramiona i poszybował w górę po schodach.

Kiedy w końcu mama otworzyła drzwi, tata od razu rzucił się na nią:
Nie możesz tak postępować! Co z tym Szymonem? Przecież kocham cię. Mamy siebie Zosia
Nie puszczając Zosi z objęć, wciągnął w to samo uścisk także mamę. Zosia objęła ich oboje za szyję, zamknęła oczy, bo dorośli się całowali

Idź do oryginalnego materiału