Dzieci coraz słabiej czytają
Dzisiejsze pokolenie najmłodszych jest znacznie słabiej wyedukowane niż dzieci w tym samym wieku jeszcze 20 lat temu. Winny temu jest m.in. rozwój technologiczny – nie tylko manualne pisanie staje się dla dzieci coraz trudniejsze z powodu powszechnego dostępu do ekranów i klawiatur.
Problemem jest również czytanie dłuższych form wypowiedzi, w których zdania są złożone i zawierają więcej skomplikowanych słów. O tym, iż już kilkuletnie dzieci mają problem z nauką rozpoznawania liter, a później z pisaniem i czytaniem, nauczyciele alarmują od kilku lat.
Obecnie coraz częściej pojawiają się głosy pedagogów, iż choćby dzieci kończące 3. klasę szkoły podstawowej, które powinny mieć na tym etapie opanowaną umiejętność czytania, wciąż mają z tym duży problem.
Nie jest to zjawisko wyłącznie polskie – o problemie napisała w angielskojęzycznym portalu "Business Insider" dziennikarka Jane Ridley. Przytoczyła przykład eksperymentu, który przeprowadził ze swoimi uczniami Joshua McGoun, nauczyciel w szkole publicznej K-12 w Frederick w stanie Maryland.
Eksperyment z odwróconą książką
Mężczyzna już 10 lat temu zauważył, iż jego uczniowie z roku na rok coraz gorzej radzą sobie z płynnym czytaniem i rozumieniem tekstu. Zaczął więc rozdawać im na zajęciach książki, które były podane do góry nogami lub od tyłu.
"Powinni być w stanie obrócić książkę we adekwatną stronę i otworzyć ją na pierwszej stronie" – powiedział McGoun w rozmowie z "Business Insider". Okazało się jednak, iż wielu uczniów w ogóle nie poczuło potrzeby odwrócenia książki w taki sposób, by móc ją zacząć czytać.
Eksperci przyznają, iż taka reakcja z roku na rok coraz mniej dziwi, bo poziom czytelnictwa – szczególnie w przypadku fizycznych, drukowanych książek – dramatycznie spada. Co prawda pandemia sprawiła, iż w Polsce czytelnictwo ma się całkiem nieźle, jednak ogólnoświatowy trend jest odwrotny.
W 2024 roku w USA wśród uczniów 4. klas odnotowano najniższy poziom czytelnictwa od 2005 roku. Taka tendencja to efekt m.in. cyfryzacji. Wszyscy czytamy więcej na ekranach, scrollujemy i jesteśmy przyzwyczajeni do krótkich, skondensowanych form.
Poziom koncentracji i zdolność skupienia się na jednej czynności są coraz niższe, a przez to młodzi ludzie po prostu fizycznie nie potrafią przez dłuższy czas utrzymać uwagi. Dodatkowo monotonia, jaką cechuje się czytanie papierowej książki, sprawia, iż wykonanie tej czynności jest dla nich coraz trudniejsze z powodu przebodźcowania i braku umiejętności koncentracji.
Coraz słabsze wyniki w nauce
Zdaniem McGouna taka tendencja nie tylko utrudnia pracę nauczycielom, ale może przynieść wiele negatywnych skutków w przyszłości. Już dziś dzieciom w wieku od 2 do 12 lat wyjątkowo trudno jest odkryć euforia z czytania, jeżeli nie pracują z pedagogami, którzy mają do edukacji interesujące i kreatywne podejście.
Rodzicom z kolei coraz częściej brakuje czasu, by usiąść z dzieckiem i wspólnie poczytać. jeżeli dzieci nie widzą przykładu czytających w domu dorosłych, same również nie przejmują tego nawyku. Poziom czytelnictwa wśród najmłodszych jest wyjątkowo niski.
We wspomnianym artykule mowa jest głównie o USA, ale stwierdzenie, iż „ryzykujemy, iż całe pokolenie dzieci, które pierwsze lata nauki przeżywały podczas pandemii COVID-19, nie stanie się produktywnymi dorosłymi”, wydaje się idealnie pasować również do dzieci w Europie, w tym w Polsce.
Po takich wnioskach eksperci zajmujący się nauką czytania zauważyli, iż należałoby zmienić cały system nauczania, tak by był on bardziej dostosowany do nowych pokoleń wychowujących się w całkowicie cyfrowym świecie. Pojawił się m.in. pomysł, by nie uczyć dzieci klasycznego alfabetu, który jest "szkieletową, bezkrwistą, upiorną zjawą", ale zamiast tego wprowadzać naukę całych słów.
W Stanach środowiska naukowe zaczęły rozważać, czy nie zmodyfikować podstawy programowej tak, by dzieciom było łatwiej uczyć się czytania. Pojawiły się głosy, iż uczniowie są zniechęceni m.in. przez ortografię. W portalu przytoczono przykłady uczniów, którzy dzięki innowacyjnym metodom nauki odkryli miłość do książek. Pojawił się również postulat dotyczący przekwalifikowania nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej, aby zmienili dotychczasowe metody nauczania.
Potrzebna zmiana w sposobie nauczania
Akurat w tej kwestii polska szkoła wydaje się bardziej elastyczna – uczniowie oczywiście uczą się pisania i czytania liter z alfabetu, ale pedagodzy mają możliwość prowadzenia lekcji w bardziej kreatywny sposób, jeżeli tylko mają na to chęć.
Trzeba jednak jasno powiedzieć, iż dla wielu dzieci czytanie książek jest dziś coraz trudniejsze i staje się wyjątkowo wymagającą czynnością. Wynika to również z faktu, iż dzieci dużo wcześniej, niż nauczą się czytać, dostają do ręki telefon lub tablet. Ich mózg zaczyna więc rozwijać się inaczej – łatwiej przyswaja szybkie, zmieniające się treści i ma coraz większy problem ze skupieniem się na dłuższy czas na tekście pisanym, zwłaszcza jeżeli jest on napisany trudnym językiem i zawiera zdania wielokrotnie złożone.
Pedagodzy – zarówno w Polsce, jak i w USA – zgodnie twierdzą, iż zanim dziecko zostanie na dobre otoczone technologiami, w pierwszych latach życia powinno mieć kontakt z książkami i analogowymi formami zabawy: grami planszowymi, puzzlami, klockami. By tak się stało, największa odpowiedzialność spoczywa na rodzicach, bo to oni decydują, jakie pomoce rozwojowe będą otaczały dziecko w pierwszych trzech latach życia.
Dziś, co wyjątkowo smutne, rodzicom często brakuje czasu i energii na angażowanie się w taki jakościowy kontakt z dzieckiem. Łatwiej jest dać maluchowi tablet lub włączyć bajkę w telewizji, niż usiąść z książką, czytać, uczyć liter i opowiadać o obrazkach. W późniejszych latach, zamiast rozmawiać o literaturze, wolą zapłacić komuś za korepetycje lub opiekę przy odrabianiu lekcji i czytaniu lektur.
Rodzice powinni dawać przykład dzieciom
Co prawda Ministerstwo Edukacji Narodowej współpracuje z Instytutem Badań Edukacyjnych nad nową podstawą programową, w której lekcje języka polskiego również mają ulec zmianie, a nauka czytania stać się bardziej użytkowa (MEN zależy na wzroście czytelnictwa u najmłodszych). Należy jednak pamiętać, iż edukacja to dopiero drugi etap.
Prawdziwa zmiana musi zacząć się od rodziców i ich podejścia do wychowania. jeżeli dorośli nie zaczną spędzać z dziećmi czasu w wspólnym czytaniu, maluchy nie wypracują tego nawyku. W artykule "Business Insider" pewien nauczyciel z Los Angeles zaapelował do rodziców: "Odłóż własne urządzenia elektroniczne i czytaj z dziećmi, choćby jeżeli tylko przez 15 minut dziennie. Pozwól im czytać na głos, a następnie zadawaj pytania dotyczące tekstu. Ważne jest, aby spędzać czas z dzieckiem z dala od technologii".
Bo choć szkoła i nauczyciele mogą próbować dostosować metody nauczania do współczesnych realiów, to właśnie dom jest miejscem, w którym rodzi się ciekawość świata i miłość do książek. Żadne programy czy reformy nie zastąpią wspólnego czasu z rodzicem, jego zaangażowania i przykładu.
To od dorosłych zależy, czy dzieci będą potrafiły się zatrzymać, skupić i odnaleźć euforia w obcowaniu ze słowem pisanym. jeżeli tego zabraknie, ryzykujemy, iż wychowamy pokolenie świetnie radzące sobie w świecie algorytmów i skrótów, ale nieumiejące w pełni zrozumieć świata, emocji i samych siebie.
Czytanie to nie tylko umiejętność – to klucz do myślenia, empatii i wolności, a bez tych wartości choćby najbardziej nowoczesne technologie nie pomogą nam stworzyć mądrzejszego społeczeństwa.