Dziś tylko się narzeka
Niedawno opublikowaliśmy artykuł o tym, iż wiele współczesnych matek czuje się przemęczonych i przytłoczonych rodzicielstwem. Na podstawie wpisu w portalu Threads opowiedzieliśmy o tym, iż niektórzy rodzice mają żal do swoich bliskich, iż nie mają od nich wsparcia i pomocy przy wychowywani dzieci. Na ten tekst postanowiła odpowiedzieć nasza czytelniczka. Kobieta ma zupełnie inne zdanie niż autorka wpisu w mediach społecznościowych. Oto co napisała w liście do redakcji:
"Z zainteresowaniem przeczytałam artykuł o rzekomo trudniejszej sytuacji współczesnych rodziców i nie mogę się z nim zgodzić. Mam prawie 50 lat, moje starsze dziecko jest już dorosłe, a młodsze dopiero zaczyna zerówkę. Dzięki temu mam wyjątkową perspektywę i mogę porównać, jak zmieniło się rodzicielstwo na przestrzeni lat.
Czy naprawdę dzisiejsze matki mają aż tak źle? Z jednej strony narzekają na brak wsparcia, a z drugiej strony to właśnie one same często nie dopuszczają nikogo do pomocy. 'Nie chcę, żeby ktoś wtrącał się w moje metody wychowawcze', 'Wolę zrobić to sama, bo babcia daje za dużo słodyczy' – to słyszę na każdym kroku od młodszych matek. A potem płacz, iż są pozostawione same sobie" – opowiada nasza czytelniczka.
Działajcie, zamiast się użalać
Kobieta uważa, iż nie ma co odnosić swojego rodzicielstwa do czasów, które minęły: "Porównywanie się do rodziców z lat 90. czy PRL-u to duże uproszczenie. Owszem, często żyło się w domach wielopokoleniowych, ale czy to było aż takie błogosławieństwo? Czy naprawdę wszystkie kobiety marzyły o tym, by mieszkać pod jednym dachem z teściową i słuchać jej uwag na temat prania czy gotowania? Czy dzisiejsze mamy chciałyby, żeby babcia była na pełen etat opiekunką ich dzieci? Nie oszukujmy się – większość młodych matek i tak nie byłaby z tego zadowolona.
Współczesne rodzicielstwo jest inne, ale wcale nie musi być trudniejsze. To pokolenie ma pralki, zmywarki, gotowe słoiczki dla dzieci, pieluchy jednorazowe i dostęp do wiedzy o wychowaniu na wyciągnięcie ręki. Mają elastyczne godziny pracy, opcję pracy zdalnej, a gdy dziecko jest chore, mogą zamówić zakupy z dostawą do domu. Gdy moje starsze dziecko było małe, nie było tylu udogodnień – pieluchy się prało, a jedzenie przygotowywało samemu, bo wybór gotowych produktów był ograniczony. Ich własne babcie i prababcie mogłyby tylko pomarzyć o takim komforcie!".
Na koniec swojego maila, czytelniczka rozsądnie prosi innych rodziców: "Nie neguję, iż brak bliskiej rodziny w pobliżu może być trudny. Ale może, zamiast skupiać się na tym, jak źle się trafiło, warto nauczyć się prosić o pomoc i akceptować ją w takiej formie, w jakiej jest dostępna? Może zamiast ciągłego narzekania na ciężar rodzicielstwa, warto dostrzec, iż każda epoka miała swoje wyzwania? Nie ma co dramatyzować, bo dużo tu właśnie narzekania, a mało wychowywania 'bombelków'. Wychowywanie dzieci to zawsze wymagające zadanie – ale to, jak do niego podchodzimy, zależy tylko od nas".