Pokolenie z medalem na szyi. "Dziś chwalimy dzieci za byle co, a moja córka płacze"

mamadu.pl 1 miesiąc temu
Zamiast pozwolić dzieciom uczyć się na własnych błędach, chcemy je przed nimi ochronić. Utwierdzamy je w tym, iż są wyjątkowe. Nie uczymy ich rozróżniania sukcesu od porażki, nadużywamy słowa "trauma", chuchamy i dmuchamy. Tylko czy przypadkiem nie przesadzamy?


Przeczytajcie wiadomość, jaką przesłała na naszą redakcyjną skrzynkę Sylwia, mama 5-klasistki.

Jestem mamą dziecka w szkole podstawowej i coraz częściej łapię się za głowę, widząc, jak wygląda dziś podejście do wychowania. My byliśmy "dziećmi z kluczem na szyi" – samodzielni, nauczeni radzenia sobie w codziennym życiu, obdarzeni zaufaniem, kiedy rodzice byli w pracy. Dzisiaj mamy "pokolenie z medalami na szyi" – dzieci nagradzane za każdy najmniejszy wysiłek, chwalone za samo pojawienie się i wyręczane w każdej sytuacji.

Dziś każdy dzieciak dostaje nagrodę


Kiedyś, jeżeli chciało się dostać nagrodę, trzeba było na nią zapracować. W konkursach liczyły się trzy pierwsze miejsca, a reszta musiała pogodzić się z porażką. Teraz? Dyplomy i medale dostaje każdy, kto tylko weźmie udział – czy to w zawodach sportowych, konkursach, czy choćby w przedszkolnym teatrzyku. Właśnie opisuję to na świeżo, bo ostatnio córa brała udział w konkursie ortograficznym. Zajęła II miejsce, była z siebie taka dumna, dostała dyplom i książkę. Jak się okazało, dyplomy i książki dostali choćby ci, co zrobili dużo błędów. Popłakała się i powiedziała, iż widocznie mogła się bardziej postarać, a to przecież nie tak.

W szkole dzieci są chronione przed jakąkolwiek frustracją – nie poprawia się ich błędów zbyt surowo, nauczyciele boją się stawiania jedynek, bo są pod presją rodziców. W domu rodzice rozwiązują za dzieciaki problemy, chronią przed każdą trudnością, podają wszystko na tacy.

Każde niepowodzenie jest "traumą"


Co z tego wyniknie? Wychowujemy dzieci, które są przekonane, iż sukces przychodzi sam, a porażka to coś niesprawiedliwego i traumatycznego. Wszystko adekwatnie jest traumą, a to naprawdę bardzo mocne słowo, ma swoją definicję. Nie, to, iż twój synuś dostał uwagę na lekcji, bo kopnął kolegę, to nie jest trauma. Albo iż córeczka dostała tzw. opr od nieznajomego w sklepie, bo urządziła akurat scenkę histerii.

Dziś młodzi oczekują pochwał i nagród za samo istnienie. Czy nie powinniśmy ich uczyć, iż życie to nie tylko medale i fanfary, ale też trud, wysiłek i czasem gorycz porażki, która daje impuls do rozwoju? Że pewne działania mają swoje konsekwencje?

Może zamiast kolejnych nagród za byle co, warto byłoby pomyśleć o tym, jak nauczyć dzieci prawdziwej samodzielności i odpowiedzialności – tak jak kiedyś, gdy zamiast medalu nosiliśmy na szyi klucz do domu.

Idź do oryginalnego materiału