Goście programu TVP Info "Poranek polityczny" zostali przyłapani na niewiedzy. Prowadząca Magdalena Pernet zapytała zaproszonych mężczyzn o to, czym różni się okres od owulacji. Z odpowiedzi został wyłączony Adrian Witczak z Koalicji Obywatelskiej, który był nauczycielem biologii.
REKLAMA
Zobacz wideo Kto do tej pory był najlepszą polską pierwszą damą?
Politycy nie umieli odróżnić okresu od owulacji
Okazało się, iż politycy nie znają odpowiedzi na to, co z perspektywy kobiet wydaje się banalnie prostym pytaniem. - Nie wiem, nie pamiętam. Nie interesowałem się tym, przyznaję. choćby na biologii - powiedział Andrzej Kosztowniak z PiS. - Oj, nie będę wchodził w te tematy - stwierdził natomiast Marcin Karpiński z Nowej Lewicy.
"W szkołach nie uczymy się o takich podstawowych sprawach"
Jak na słowa polityków zareagowały kobiety? 26-letnia Marta przyznaje, iż nie jest zaskoczona brakiem wiedzy z ich strony. - Mam wokół siebie wielu otwartych, postępowych mężczyzn. Myślę, iż też nie umieliby odróżnić okresu od owulacji. Uważam, iż to nie jest kwestia mentalności czy światopoglądu, a tego, iż w szkołach nie uczymy się o takich podstawowych, życiowych sprawach, a wałkujemy odległe tematy jak na przykład przysłowiowa już budowa pantofelka - stwierdza. I jak dodaje:
Nie korzystam z antykoncepcji hormonalnej, a na razie wraz z partnerem nie staramy się o dziecko. Na początku naszej relacji musiałam kilkukrotnie tłumaczyć mu, czym jest owulacja, bo totalnie nie miał wiedzy na ten temat.
"To naprawdę oburzające"
29-letnia Agnieszka przyznaje, iż ona sama nie ma wiedzy na wiele tematów, które dotyczą mężczyzn. Dlatego też nie dziwi ją fakt, iż goście programu TVP Info nie znali odpowiedzi na pytanie prowadzącej. Uważa jednak, iż jeżeli ktoś jest politykiem i wypowiada się na tematy związane na przykład ze zdrowiem czy prawami reprodukcyjnymi, powinien zwiększyć swoją wiedzę.
Potem ktoś taki decyduje o tym, co my kobiety, możemy zrobić ze swoim ciałem. Podejrzewam, iż ich wiedza w kwestii aborcji jest na podobnym poziomie. To naprawdę oburzające.
Edukacja zdrowotna - co to? Zamieszanie przypomniało o kontrowersyjnym przedmiocie
Zdaniem 33-letniej Patrycji wpadka polityków przypomniała o tym, iż przedmiot taki jak edukacja zdrowotna jest jak najbardziej potrzebny. - Później wychodzą właśnie takie kwiatki, iż aż ręce opadają. Często młodzież wstydzi się pytać o tego typu kwestie rodziców albo szuka informacji w internecie - mówi.
Gdyby te lekcje były obowiązkowe, chcąc nie chcąc, coś by tym nastolatkom zostało w głowie. Nie rozumiem, dlaczego niektórzy tak bardzo bronią się przed tym, by ich dzieci zyskały potrzebną wiedzę
- dodaje. Wypowiedź naszej rozmówczyni nawiązuje do kontrowersji, jakie wzbudza nowy przedmiot szkolny, czyli edukacja zdrowotna. Wielu rodziców, pod wpływem medialnej paniki wywołanej przez środowiska prawicowe, zaczęło deklarować, iż nie zapiszą swoich dzieci na taki przedmiot.
Pojawiły się absurdalne głosy, głównie w social mediach, iż dojdzie do seksualizacji dzieci, co oczywiście nie jest prawdą
- skomentował w rozmowie z Medonetem Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej.
Czy edukacja zdrowotna jest obowiązkowa?
w tej chwili edukacja zdrowotna nie jest obowiązkowa. Rodzice do 25 września mają czas na wypisanie dzieci z tego przedmiotu. Zajęcia mają się odbywać raz w tygodniu, a w przypadku klasy VIII - nie dłużej niż do końca stycznia. Głównym celem nowego przedmiotu jest zwiększenie świadomości młodych osób w kwestiach dotyczących zdrowia i dbania o siebie.
Edukacja zdrowotna to przedmiot wyjątkowo potrzebny młodzieży. Tu chodzi o ich zdrowie psychiczne, o wsparcie i o wyposażenie ich w wiedzę na temat ruchu, zdrowego stylu odżywiania się. O danie im wiedzy, w jaki sposób dbać o swoje zdrowie, zbadać się, jak korzystać z osiągnięć współczesnej medycyny
- komentowała jakiś czas temu Barbara Nowacka. Co sądzisz o edukacji zdrowotnej w polskich szkołach? Zachęcamy do udziału w sondzie i komentowania artykułu.