Wyobraź sobie sytuację, iż wracasz z pracy po 8 godzinach harówy, 2 godzinach spędzonych na dojazdach tam i z powrotem, odpalasz komputer i siadasz na kolejne 4 godziny do pracy. Podoba ci się takie życie? Twojemu dziecku też nie, ale jego życie właśnie tak wygląda.
Polska szkoła jak obóz pracy
57 – ta liczba pokazuje, jak chory jest polski system edukacji. Tyle godzin tygodniowo – bez weekendów! – spędzają na nauce uczniowie klas 7-8. To o 17 godzin więcej niż dorosły pracujący na pełen etat.
Najgorzej mają właśnie siódmo- i ósmoklasiści, którzy dziennie po szkole uczą się ok. 3,6 godzin. To 18 godzin tygodniowo, ale bez sobót i niedzieli. Jako matka tegorocznego ósmoklasisty uważam, iż to spore niedopatrzenie: nie ma weekendu bez nauki do sprawdzianów, kartkówek, wypełniania kart pracy, robienia prezentacji, pisania rozprawek… Nie żartuję, w 8 klasie szkoły podstawowej sprawdziany, kartkówki, poprawy są niemal codziennie.
A nad tym wszystkim wisi ponure widmo majowego egzaminu ósmoklasisty. To z kolei wiąże się z tym, iż spora część uczniów ostatnich klas szkół podstawowych ma jeszcze korepetycje i zajęcia dodatkowe, które do wspomnianego egzaminu mają ich przygotować lepiej niż szkoła ze swoim przeładowanym programem i zadyszką po czasach nauki zdalnej.
1,5 etatu jak nic
Do 18 godzin tygodniowo dla tej grupy wiekowej – dane te pochodzą z badania przeprowadzonego przez Związek Miast Polskich i Instytut Badań w Oświacie we współpracy z Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Kadry Kierowniczej Oświaty w maju 2023 roku – doliczmy 4 godziny tygodniowo zajęć dodatkowych i ok. 35 godzin lekcyjnych w szkołach. Otrzymujemy liczbę 57. A choćby bez zajęć dodatkowych jest to ponad 50 godzin w tygodniu.
Bez weekendów, przypominam. "Z zebranych deklaracji wynika, iż uczeń ostatnich klas szkoły podstawowej pracuje znacząco dłużej niż osoba zatrudniona na etacie. W szkole ponadpodstawowej ten czas się jeszcze wydłuża" – czytamy w raporcie z badania.
Ten system trzeba zaorać
Sporo uwagi w dyskursie nad polską edukacją zajmuje ostatnio kwestia zadań domowych, rezygnację z których zapowiadają partie opozycji, która uzyskała większość w nowym Sejmie. Trudno sobie wyobrazić, jak miałoby to wyglądać w przypadku uczniów 7 i 8 klas, biorąc pod uwagę powyższe dane oraz deklaracje nauczycieli w omawianym badaniu. Bez odchudzenia podstawy programowej nie ma na to szans:
"Nauczyciele deklarują, iż nie są w stanie zrealizować średnio 12 procent materiału zapisanego w podstawie programowej. Kolejne kilkanaście procent treści realizują bez wystarczającego przećwiczenia i utrwalenia. Satysfakcjonujący proces dydaktyczny dotyczy tylko 70 proc. treści", czytamy w raporcie z badania.
O ile nie jesteś pracoholikiem, który nie dba o równowagę między życiem zawodowym a prywatnym, idę o zakład, iż masz więcej wolnego czasu niż uczeń polskiej szkoły podstawowej. choćby dzieciaki z klas 1-3 (nauczanie początkowe!) spędzają średnio 2,6 godziny dziennie na nauce, jak wynika z przytoczonego badania. Rezygnacja z zadań domowych nic nie da bez gruntownej reformy polskiego systemu szkolnictwa. Nasze szkoły trzeba zaorać i zbudować od nowa.