- Mój serdeczny profesor, Józef Wiśniewski, na łożu śmierci, poprosił, żebym objął po nim schedę w Sońsku. On miał wielu znakomitych uczniów, ale wskazał akurat mnie. Choć mieszkałem w Otwocku, uznałem, iż spełnię jego prośbę. Sprowadziłem się do organistówki w Sońsku i rozpocząłem tu pracę. Warunki są tu bardziej spartańskie, ale nie narzekam. Przez rok dojeżdżała do mnie żona, a potem także się
Ponad 40 lat jest organistą w kościele w Sońsku. Został doceniony medalem
- Mój serdeczny profesor, Józef Wiśniewski, na łożu śmierci, poprosił, żebym objął po nim schedę w Sońsku. On miał wielu znakomitych uczniów, ale wskazał akurat mnie. Choć mieszkałem w Otwocku, uznałem, iż spełnię jego prośbę. Sprowadziłem się do organistówki w Sońsku i rozpocząłem tu pracę. Warunki są tu bardziej spartańskie, ale nie narzekam. Przez rok dojeżdżała do mnie żona, a potem także się