Poprosiliśmy znajome pedagożki ze szkół specjalnych by napisali nam mi kilka słów o swojej pracy. Zapraszamy na ostatnią historię naszego cyklu.
“Prowadzenie Fundacji Wspierania Rozwoju Dziecka to nie był dla mnie nigdy „projekt” – to życiowa droga, która wciąż się toczy, pełna emocji, zwrotów akcji i wielkich małych zwycięstw. Gdy
patrzę dziś wstecz na te 20 lat, nie mogę uwierzyć, jak wiele się wydarzyło. Ale jedno wiem na pewno – wszystko, co robiliśmy, rodziło się z potrzeby serca i z głębokiego przekonania, iż każde dziecko zasługuje na bezpieczne, przyjazne i mądre miejsce do nauki i rozwoju.
Na samym początku widziałyśmy – ja i osoby, które były wtedy obok – pustkę. Dzieci z trudnościami emocjonalnymi, ADHD, zaburzeniami ze spektrum autyzmu (ASD), z mutyzmem, fobiami
szkolnymi, nadwrażliwością sensoryczną… wszystkie one nigdzie się nie mieściły. Po prostu nikt ich nie chciał. Szkoły publiczne nie były gotowe, szkoły specjalne – niewłaściwe ze względu na normę
intelektualną. Zbyt zdolne, by trafić do systemu specjalnego. Zbyt „inne”, by poradzić sobie w klasach, gdzie wszystko toczy się szybko, głośno, w tempie i rytmie nie do udźwignięcia.
Widziałam, jak bardzo potrzebują innego podejścia. Potrzebują spokoju, przewidywalności, zrozumienia. Potrzebują miejsca, gdzie nikt nie będzie ich ciągle porównywał, oceniał, krytykował. Gdzie
będą mogły być takimi jakie są. Gdzie będą oddychać.
Tak narodził się pomysł szkoły. Nie zwykłej – szkoły terapeutycznej, z prawdziwego zdarzenia. Dla dzieci, które zbyt długo słyszały, iż coś z nimi nie tak. I dla rodziców, którzy przez lata nosili w sobie nie
tylko miłość, ale też bezradność, lęk i samotność.
Ludzie czasami pytają mnie, co mnie motywuje po tylu latach. Skąd przez cały czas mam siłę działać, szukać rozwiązań, organizować i walczyć z przeciwnościami. Odpowiedź jest prosta: dzieci. Ich oczy, ich
śmiech, ich pierwszy uśmiech po tygodniach lęku. Ich „Dzień dobry!” po miesiącach milczenia. Ich duma z własnego rysunku. Ich „Pani, ja dzisiaj byłem spokojny na całej lekcji!”.
Za tym stoją ludzie – mali i duzi – którzy na własnej skórze doświadczyli odrzucenia, presji, niezrozumienia. I których w tej szkole witamy z otwartymi ramionami.
Nie ma co ukrywać, iż były były momenty, kiedy było naprawdę trudno. Brak środków, kadra pracująca jako wolontariusze, decyzje władz, które potrafiły przekreślić miesiące pracy jednym podpisem.
Ale to, co mnie nieustannie wzmacniało, to świadomość, iż nasza szkoła to więcej niż edukacja. To realna pomoc dla całych rodzin. To przywracanie godności. To dawanie dzieciom szansy, której wcześniej nie dostały.
Jedną z największych euforii i źródeł spełnienia jest dla mnie to, iż od lat razem z moim zespołem tworzymy nową jakość edukacji. Edukacji, która nie jest „łatwiejsza”, ale mądrzejsza. Dostosowana.
Prawdziwie zindywidualizowana. Każde dziecko to osobna historia i osobna mapa potrzeb. Od początku wiedzieliśmy, iż nie chcemy go
wtłoczyć w jedną ramę. Tworzymy dla wszystkich dziecka indywidualny plan – edukacyjny, terapeutyczny, rozwojowy. Widzimy je jako całość. Z jego emocjami, słabościami, lękami, ale też z zasobami, talentami, planami i marzeniami.
Właśnie w tej pracy – codziennej, cichej, pełnej uważności – kryje się prawdziwa radość. Widzę, jak dzieci rozkwitają. Jak w miejscu, gdzie czują się akceptowane, zaczynają mówić, działać, uczyć się. Jak z dziecka, które nie mogło wejść do szkoły bez łez, wyrasta ktoś, kto śmieje się z rówieśnikami, bierze udział w zajęciach arteterapii i lubi się uczyć. Lubi z nami być. To są nasze małe cuda. I to one napędzają mnie najbardziej.
Z biegiem lat nauczyłam się, iż bez zespołu nic nie udałoby się stworzyć. Dlatego ogromną satysfakcję daje mi budowanie wspólnoty profesjonalistów, którzy czują podobnie. Ludzi, którzy nie szukają wygodnej rutyny, ale sensu. Staram się nie tylko doceniać ich kompetencje, ale też zauważać ich talenty, pasje, osobiste zasoby – i znajdować sposób, by ich moc służyła dzieciom. Bo tylko wtedy powstaje coś wyjątkowego.
Nasze szkoły nie przypominają systemowej instytucji. Przypominają dom. Przestrzeń, w której każdy – dziecko, rodzic, nauczyciel – czuje się widziany, słyszany i ważny. To dzięki zaufaniu i bliskim relacjom możemy działać skutecznie i z sercem.
Ogromną euforią jest dla mnie również dzielenie się doświadczeniem z młodymi ludźmi. Dołączają do nas osoby tuż po studiach, pełne entuzjazmu, pomysłów, znający nowoczesne metody pracy z dziećmi o specjalnych potrzebach edukacyjnych. kooperacja z nimi to nie tylko przekazywanie mojego doświadczenia – to również uczenie się na nowo znajomości nowych narzędzi. Czerpię z ich energii, świeżości, Razem tworzymy przestrzeń, w której łączymy doświadczenie z innowacją, która ma służyć uczennicom i uczniom.
Widzę, iż taka synergia naprawdę działa. Widzę, jak z tego spotkania pokoleń rodzą się nowe projekty, nowe pomysły na zajęcia, nowe spojrzenia na edukację. To wielka wartość.
Choć minęło 20 lat, nie przestajemy marzyć. Wciąż mamy przed sobą cele – stworzenie poradni, która będzie dostępna dla wszystkich rodzin w potrzebie, stworzenie szkoły przygotowującej do pracy dla tych, dla których matura nie jest celem edukacji. Stworzenie przestrzeni, gdzie nasi, ale nie tylko nasi, uczniowie mogą pobyć razem: pograć w planszówki, ulepić kubek z gliny, zagrać w amatorskiej sztuce, zasadzić krzewy.
Nasze marzenia nie są oderwane od rzeczywistości – wyrastają z konkretnych historii dzieci, które nas potrzebują. Dlatego wiem, iż nie możemy się zatrzymać.
Z perspektywy tych dwóch dekad widzę, jak wiele dobra udało nam się wspólnie stworzyć. Ile dzieci dostało szansę. Ile rodzin odzyskało spokój. Ile marzeń udało się spełnić. To był świetny czas. Wiem, iż jeszcze wiele przed nami. Dopóki będą dzieci, które „nigdzie się nie
mieszczą” – będziemy potrzebni.
Dziękuję wszystkim, którzy byli i są ze mną na tej drodze.”
Żródło materiału: Stowarzyszenie MUDITA









