Porzucone niemowlę płakało w wózku. Gdy znalazłam jego mamę, sama zalałam się łzami

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Wózek z płaczącym dzieckiem stał na klatce schodowej. ARKADIUSZ ZIOLEK/East News


Niemowlę zostawione w wózku na klatce schodowej płakało wniebogłosy. Wzięła je na ręce i dopiero po chwili zauważyła, co robi jego mama... List Magdy uświadamia jedną bardzo istotną rzecz.


"Nie myślałam, iż kiedyś napiszę list do redakcji, ale to, co mnie niedawno spotkało, dało mi wiele do myślenia i uważam, iż warto, by każdy się nad tym zastanowił. Mieszkamy na dużych osiedlach i ledwo znamy naszych sąsiadów. Anonimowi co najwyżej powiemy sobie 'dzień dobry' i tyle. Nie obchodzi nas, iż może ktoś za ścianą właśnie wylewa morze łez.

Sąsiad to obcy


Gdy byłam mała, do sąsiada można było zapukać o każdej porze dnia i nocy, w każdej sprawie. Biegaliśmy my, jako dzieci, i zaglądali do siebie dorośli. W kwestiach towarzyskich bywało rożnie, ale jak był problem, nikt nigdy nie odmawiał... Dziś tak nie ma. Sąsiad to obcy, ale to, czego ostatnio doświadczyłam, pokazuje, jak bardzo jest to złe i niebezpieczne.

Wracałam do domu z zakupami i od razu po wejściu na klatkę schodową usłyszałam płacz niemowlaka. W sumie nie dało się tego nie usłyszeć. Malec nie zawodził, a darł się wniebogłosy. Od razu przypomniał mi się ten typ płaczu, gdy moje dzieci były maleńkie. Wbija się gdzieś tam głęboko w głowę, a ty nie wiesz, czego znowu potrzebuje twoje dziecko. Ciężko ci się skupić, a ono płacze coraz bardziej.

Wchodziłam po schodach, ale słyszałam tylko płacz. Żadnych rodziców czy zaniepokojonych sąsiadów. W końcu dotarłam na piętro, gdzie stał wózek z maluszkiem. Maluch chyba nie miał jeszcze 3. miesięcy. Był cały czerwony i spięty. Instynktownie od razu wzięłam go w ramiona, by jakoś ukoić ten przeraźliwy płacz. Pierwsza myśl: 'co ty tu robisz sam, taki porzucony'. Zaczęłam go bujać, ale płakał coraz bardziej. Moje córki też nie lubiły huśtania, pomyślałam. Postanowiłam, iż przysiądę na schodach i może to pomoże. I tam znalazłam ją...

Znam ten stan


Skulona, przytulona do ściany na schodach siedziała młoda dziewczyna. Rozpoznałam ją. Mieszka piętro wyżej. Faktycznie widziałam ją parę razy, gdy jeszcze była w ciąży. Mówimy sobie 'dzień dobry', ale nic poza tym. Wyglądała słabo, a raczej tak, jak wygląda ktoś, kto nie przespał kilku ostatnich nocy. Ale to nie rozciągnięty dres czy poczochrane włosy uderzyły najbardziej, a bezradność i bezsilność malujące się na jej twarzy. Nie musiała nic mówić, wiedziałam, co to za stan.

Znałam go zbyt dobrze, sama to przerabiałam przy pierwszym dziecku. Maluch przez cały czas płakał i czułam, iż na klatce schodowej nie uda się tego opanować. Zapytałam, czy możemy pójść do niej. Chciałam przewinąć dziecko, może je nakarmić.

Ledwo się powstrzymywałam, by się nie popłakać, widząc jej łzy, które ciągle spływały po jej policzkach. W mieszkaniu było czysto, ale panował chaos. Powiedziałabym, iż typowy dla świeżo upieczonych rodziców. Pamiętam, jak bardzo tego nie znosiłam. Dusiłam się w takiej przestrzeni. Czułam, iż nie ogarniam, a przecież cały dzień 'siedziałam w domu'. Przebrałam malca i nakłoniłam mamę, by go nakarmiła. Jak szalony od razu przyssał się do piersi. W końcu się uspokoił.

Płakała ona i płakałam ja


'Nie wyrabiam' – usłyszałam i już nie wytrzymałam, łzy pociekły mi po policzkach. Tak dobrze wiedziałam, co to za emocje. Czekasz na to upragnione dziecko, a po olbrzymiej euforii nagle czujesz, jak cię to wszystko mocno przygniata. Nie możesz złapać tchu. Nie ogarniasz macierzyństwa, nie ogarniasz domu, nie ogarniasz życia...

Pojawia się poczucie winy i wstyd, a mało która mama wie, iż to tak naprawdę potworne zmęczenie, brak snu i hormony.

Nie jesteśmy ze stali


Okazało się, iż jej partner często wyjeżdża służbowo i niestety w tym czasie nie może liczyć na niczyją pomoc. Zresztą też nikogo o to nie prosiła, przekonana, iż musi sobie poradzić sama. Wycieńczenie w końcu dało o sobie znać.

Powiedziałam, iż zawsze, gdy tego chce, może do mnie zapukać. Pracuję z domu, więc pewnie będę. Od razu zaczęła kręcić, iż nie chce robić kłopotu i już teraz jej głupio. Zapytałam też, czy ja mogę czasem do niej zajrzeć. Mam nadzieję, iż ją przekonałam.

Nie chodzi jednak tylko o tę jedną dziewczynę. Uświadomiło mi to, jak bardzo jesteśmy anonimowi w dużych miastach. Przeraziło mnie to, iż żaden sąsiad nie wyjrzał na kartkę schodową, słysząc płacz dziecka, a nie chce mi się wierzyć, iż nikogo nie było.

Nie każdy chce i umie prosić o pomoc. Dlatego warto być czujnym i wrażliwym na to, co się dzieje tak naprawdę tuż obok nas".

Idź do oryginalnego materiału