Posłałam dziadka do łaźni! Nie będę się kompromitować przed znajomymi!” – oświadczyła teściowa

newsempire24.com 1 tydzień temu

Dziadkowi w łaźni pościel! Nie chcę się kompromitować przed przyjaciółmi! oświadczyła teściowa.
Kasiu, niedługo przyjadą moi przyjaciele z Węgier. Pamiętasz, mówiłam, iż zostaną u nas na kilka dni? Teściowa podeszła do Kasi, która pracowała przy komputerze.
Młoda kobieta oderwała zmęczone oczy od monitora, łagodnie się uśmiechnęła i skinęła głową. Była wyczerpana, a jeszcze nie skończyła projektów nowej kolekcji ubrań, nad którą pracowała od podstaw. Mimo iż w domu spędzała każdą wolną chwilę na pracy, wciąż było co robić. Oczy ją piekły, a obraz przed nią czasem się rozmazywał. Powinna zrobić sobie przerwę, wyjść na podwórko, usiąść na huśtawce i odetchnąć świeżym powietrzem. Tak właśnie zamierzała zrobić, ale nie wiedziała, iż za kilka minut jej nastrój zostanie całkowicie zrujnowany.
Oczywiście, pamiętam. Mówiłaś. Przyjadą jutro, tak?
adekwatnie to dzisiaj odparła teściowa, Zofia Janowska, niezadowolonym tonem i uniosła podbródek.
Ojej! Tak się zagłębiłam w pracy, iż choćby nie pamiętam, jaki dziś dzień. Potrzebujesz pomocy? Coś przygotować? Posprzątać?
Już wszystko zrobiłam. Nie doczekałam się pomocy. Ale to nic, przyszłam z inną prośbą. Słuchaj, pościel dziadkowi w łaźni. Niech tam sobie pobędzie kilka dni. Toaleta jest na zewnątrz, jedzenie mu zaniesiesz, nic się nie stanie. Niech się nie pokazuje zbyt często. Powiemy, iż to nasz ogrodnik, którego przygarnęliśmy. Rozumiesz? Przyjeżdżają ważni dla mnie goście i nie chcę się przed nimi kompromitować.
Słowa Zofii Janowskiej brzmiały jak rozkaz, nie jak prośba. Mówiła z irytacją, dając do zrozumienia, iż synowa ma postąpić dokładnie tak, jak jej kazano, inaczej spotkają ją nieprzyjemności.
Zofio Janowna, jak możesz coś takiego mówić? Jak mój dziadek miałby cię skompromitować? wybuchnęła Kasia.
Policzki młodej kobiety zaróżowiły się z oburzenia.
Teściowa od dawna nie dogadywała się z dziadkiem Kasi, Jerzym Kowalskim. Staruszek starał się nie wdawać w spory z tą, jak mówił, zrzędliwą kobietą, ale napięcie między nimi było wyczuwalne.
Usłyszałaś, co powiedziałam. Czy to takie trudne do zrozumienia? Nie chcę się kompromitować! Ten staruszek jest taki niechlujny. choćby przy stole nie potrafi zjeść, żeby się nie zakrztusić albo czegoś nie rozlać.
Bo ma problemy z przełykiem odparła Kasia. jeżeli zje coś zbyt twardego, zaczyna kaszleć. Poza tym dłonie mu się trzęsą po latach pracy w fabryce. Doskonale to wiesz. Mimo to dziadek to wspaniały człowiek i nie rozumiem twoich pretensji. Jak niby miałby cię zawstydzić przed przyjaciółmi? Co on ma z tobą wspólnego?
Kasiu, podnosisz na mnie głos? Czy ja ci coś złego zrobiłam? Prosiłam o drobiazg, ale jeżeli dla ciebie to takie trudne, żeby spełnić prośbę teściowej, to zapamiętam to sobie! Wychowałam ci takiego męża, powierzyłam ci go, a ty na mnie krzyczysz!
O żadnym krzyku nie było mowy, ale Zofia Janowska wszystko interpretowała po swojemu.
Uniosła podbródek jeszcze wyżej choć wydawało się, iż więcej się nie da i wyszła z pokoju synowej, trzaskając drzwiami. Skąd u niej ten nawyk? Zarozumiałość i trzaskanie drzwiami?
Kasia była wściekła. Jak Zofia Janowska mogła prosić o coś takiego? A adekwatnie nie prosić żądać. Widać było, z jaką pogardą mówiła o jej dziadku. Kasia postanowiła porozmawiać o tym z mężem, zwłaszcza iż Bartek miał lada chwila wrócić na obiad.
Zajrzała do dziadka, upewniła się, iż wszystko w porządku, włączyła mu lampkę i skarciła go, iż znów majsterkuje przy swoich drewnianych szkatułkach bez dodatkowego światła.
Wnuczko, tylko troszkę. Skończę ten wzór i zaraz się położę na drzemkę. Zmęczyłem się dziś uśmiechnął się dobrotliwie Jerzy Kowalski.
Kiedyś to ja tak mówiłam, iż przeczytam tylko jedną stronę, a ty się gniewałeś. Pamiętasz?
Dziadek się zaśmiał. Na duszy zrobiło się trochę lżej.
Bartek wrócił na obiad, ale Kasia nie mogła z nim porozmawiać w cztery oczy, bo Zofia Janowska kręciła się wokół syna, natarczywie powtarzając, iż musi wcześniej wyjść z pracy i pojechać po jej przyjaciół na lotnisko.
Mamo, Kasia ma prawo jazdy. Umówcie się z nią. Ja nie mogę. Mamy pilne zamówienie. Nie wyjdę wcześniej. Może choćby będę musiał zostać dłużej.
Obiecałeś! Rzadko cię o coś proszę. Dla mnie to ważne, żebym jechała z synem! wyrecytowała stanowczo Zofia Janowska.
Nadąsana, wyszła, a Kasia westchnęła ciężko. Bartek po zachowaniu żony wyczuł, iż narasta napięcie, które mogło przerodzić się w konflikt.
Co się stało, kochanie? Coś cię martwi?
Twoja mama dziwnie się zachowuje od kiedy przyjeżdżają ci goście, jakby chodziło o życie i śmierć. Dzisiaj zażądała, żebym pościeliła dziadkowi w łaźni, bo boi się, iż ją ośmieszy przed przyjaciółmi. Bartku, rozumiem, ale to przesada, nie sądzisz?
Bartek głośno westchnął, podrapał się po głowie i zamyślił się głęboko. Zachowanie matki go zastanawiało wiedział, iż często przekraczała granice. A ostatnio wręcz rozkoszowała się swoją bezczelnością. Może zawsze taka była? Czasem Bartkowi przychodziło do głowy, iż ojciec nie bez powodu odszedł. Matka zawsze wmawiała mu, jaki to ojciec był zły A może po prostu nie wytrzymał jej charakteru?
A co ty odpowiedziałaś?
Oczywiście, iż odmówiłam. Nie zamierzam tak traktować dziadka. To nienormalne.
Masz rację. jeżeli jeszcze raz coś takiego powie, porozmawiam z nią. Obiecuję.
Bartek wstał od stołu, pocałował żonę w policzek i pospieszył do samochodu w pracy rzeczywiście miał zaległości i nikt inny tego za niego nie załatwi.
Ponieważ Bartek nie mógł wyjść wcześniej, to Kasia zawiozła teściową na lotnisko. Po ich

Idź do oryginalnego materiału