"Postne przerwy to nie tylko mój wymysł. Wielu nauczycieli nie lubi tego zapachu"

mamadu.pl 1 dzień temu
Choć niektórzy uparcie twierdzą, iż życie nauczyciela jest usłane różami, to mam powody przypuszczać, iż nie jest to do końca prawdą. Jedni skarżą się na podejście uczniów, inni mają coś do zarzucenia rodzicom, a jeszcze kolejnej grupie przeszkadza zapach. Interesujące, prawda?


Jedna z moich znajomych z dawnych lat jest nauczycielką w podstawówce. O dziwo wpadłyśmy na siebie przypadkiem w kinie i umówiłyśmy się na spotkanie. Takowe odbyło się kilka dni temu. Nie mogłyśmy się nagadać: o dzieciach, pracy i tym wszystkim, z czym matka musi się zmierzyć. Wiadomo, trochę pomarudziłyśmy i ponarzekałyśmy, no bo co nam zostało.

Myślałam, iż to żart


Spotkanie zapowiadało się zwyczajnie: kawa, ciacho, spokojna rozmowa. Jednak kiedy Emilka poruszyła temat kanapek i zapachu unoszącego się w klasie, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Do tematu podeszłam pół żartem, pół serio, ale już po chwili uświadomiłam sobie, iż ona do niego podchodzi bardzo poważnie. No i musiałam ugryźć się w język, by nie powiedzieć czegoś niestosownego.

– Podczas przerw uczniowie bardzo często jedzą kanapki z różnego rodzaju wędlinami, kiełbasami czy pasztetami. Wiem, iż każdy ma prawo jeść to, co mu smakuje, ale muszę ci powiedzieć, iż ten intensywny zapach bywa przytłaczający i wpływa na komfort mojej pracy – powiedziała. Już miałam się wtrącić, dodać coś śmiesznego, ale nie zdążyłam, bo mówiła dalej.

Postne przerwy


– Wpadłam na pewien pomysł, który najchętniej zaproponowałabym na jakimś zebraniu, ale boję się, iż nie wszyscy potraktują go poważnie. Chciałabym wprowadzić tzw. postne przerwy. Fajnie byłoby, gdyby uczniowie na drugie śniadania jedli coś zdrowszego i bardziej zróżnicowanego np.: kanapki z serem, pastą jajeczną, hummusem czy warzywami, a także owoce, jogurty czy orzechy – powiedziała.

Dodała też, iż oczywiście nie może to być w formie zakazu, a raczej prośby, luźnego pomysłu. Chyba dostrzegła moje zdziwienie w oczach, bo kontynuowała temat. Wspomniała o zapachu wędzonych wędlin, który unosi się w klasie, o aromacie kabanosów, który, jak twierdzi, jest nie do zniesienia. Podobno w tych swoich narzekaniach nie jest osamotniona, bo kilka innych nauczycielek jest takiego samego zdania co ona.

Przesada? Czy niekoniecznie?


Do postnych przerw podeszłam z uśmiechem na ustach. Nie wczułam się w sytuację i byłam wręcz przekonana, iż to przerost formy nad treścią. Dopiero później, na spokojnie, po przeanalizowaniu całej sytuacji pomyślałam, iż może i ona ma rację.

Zapach boczku, wędzonej szynki czy kabanosów, który potem przecież i podczas lekcji wciąż delikatnie unosi się w klasie, na dłuższą metę może być "odrażający". Wiosną można otworzyć okno i wpuścić powiew świeżego powietrza, ale jesienią czy zimą sprawa się komplikuje. Może tez bezmięsne drugie śniadania nie są wcale takim głupim pomysłem?

Idź do oryginalnego materiału