Potężny kryzys spadnie na Polskę. Dramatyczne dane z kraju, jest gorzej niż zakładano. Szykuje się gigantyczny dramat wszystkich Polaków

warszawawpigulce.pl 2 dni temu

Pierwszy kwartał 2025 roku przyniósł najgorsze dane w historii. Eksperci ostrzegają: za 15 lat może być jeszcze gorzej. A za kilkadziesiąt lat Polska stanie oko w oko z gigantycznym kryzysem. Obecni 30 i 40-latkowie będą w tragicznym położeniu.

Fot. Warszawa w Pigułce

W ciągu pierwszych trzech miesięcy 2025 roku współczynnik dzietności w Polsce osiągnął zaledwie 1,03. To historyczne minimum i jeden z najgorszych wyników w całej Europie. Dla porównania – do prostej zastępowalności pokoleń potrzeba co najmniej 2,1 dziecka na kobietę. Obecny wskaźnik oznacza, iż każde następne pokolenie będzie mniejsze o połowę od poprzedniego.

Dane z Głównego Urzędu Statystycznego nie pozostawiają złudzeń: w pierwszym kwartale 2025 roku w Polsce przyszło na świat tylko około 58 tysięcy dzieci. To spadek o ponad 10% w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego.

Rekord który nie napawa optymizmem

Jeszcze w 2017 roku współczynnik dzietności w Polsce wynosił 1,45. Choć wciąż był to wynik poniżej prostej zastępowalności, dawał pewną nadzieję na przyszłość. Od tamtego momentu notujemy jednak systematyczny i nieustający spadek. W 2021 roku wskaźnik wynosił 1,32, w 2023 roku tylko 1,16, rok później 1,10, a teraz osiągnęliśmy poziom 1,03.

Sytuacja jest tym bardziej dramatyczna, iż jeszcze w 2003 roku – w czasie rekordowego bezrobocia przekraczającego 20% i wysokiej inflacji – współczynnik dzietności wynosił 1,22. Dziś, przy jednym z najniższych w historii poziomów bezrobocia, rodzić się będzie jeszcze mniej dzieci.

Według danych OECD Polska zajmuje trzecie miejsce od końca pod względem dzietności na świecie. Wyprzedzamy tylko Chile i Koreę Południową, gdzie współczynnik wynosi odpowiednio około 1,0 i 0,75. W Europie gorzej jest jedynie na Litwie, gdzie dzietność wynosi równo 1,0, oraz w Estonii z wynikiem 1,09.

Co to oznacza dla przyszłości kraju

Główny Urząd Statystyczny przedstawił prognozy demograficzne dla Polski, które wywołują niepokój. Zgodnie z obliczeniami do 2060 roku populacja Polski spadnie z obecnych 37,4 miliona do zaledwie 30,9 miliona mieszkańców. Oznacza to utratę 6,5 miliona ludzi – więcej niż w tej chwili liczy pięć najmniejszych województw łącznie.

W niektórych regionach skutki będą jeszcze bardziej dotkliwe. Województwo świętokrzyskie może stracić choćby 29% obecnej populacji, lubelskie 25,4%, a opolskie 25,2%. Najwolniej kurczyć się będą Mazowsze i Pomorze, gdzie koncentruje się życie gospodarcze kraju.

Ale prognozy GUS zakładają, iż dzietność w Polsce ustabilizuje się na poziomie około 1,3. Co jeżeli obecny trend się utrzyma? Demograf Mateusz Łakomy, autor książki „Demografia jest przyszłością”, ostrzega w rozmowie z „Rzeczpospolitą”: według prognoz ONZ populacja Polski spadnie do poziomu 14,5 miliona w 2100 roku. Prognozy te jednak oparte są na założeniu dzietności na poziomie 1,3. Utrzymanie się dzietności w okolicach 1,0 spowodowałoby, iż na koniec wieku ludność Polski mogłaby być jeszcze o kilka milionów niższa – choćby około 10 milionów. To oznaczałoby powrót do poziomu z początku XX wieku.

Mediana wieku przekroczy 50 lat

Główny Urząd Statystyczny przewiduje, iż mediana wieku Polaków wzrośnie z obecnych 43,3 lat do ponad 50 lat w 2060 roku. Będzie to oznaczać, iż połowa mieszkańców Polski będzie miała więcej niż 50 lat. To fundamentalna zmiana w strukturze demograficznej.

Osoby w wieku 65 lat i więcej będą stanowić około 32% całej populacji Polski – dziś to 24%. W praktyce oznacza to, iż co trzeci Polak będzie seniorem. Jednocześnie liczba osób w wieku produkcyjnym skurczy się dramatycznie: z obecnych 21,7 miliona do zaledwie 15 milionów w 2060 roku.

Takie zmiany niosą poważne konsekwencje dla całej gospodarki. Raport OECD ostrzega, iż wskaźnik obciążenia demograficznego w Polsce – liczony jako udział osób w wieku 65 lat i więcej względem populacji w wieku produkcyjnym – urośnie między 2023 a 2060 rokiem z 32% do 53%. To jeden z najwyższych przyrostów wśród państw rozwiniętych.

System emerytalny na krawędzi

Dramatyczne zmiany demograficzne stawiają pod znakiem zapytania stabilność systemu emerytalnego. Już dziś współczynnik obciążenia demograficznego wynosi 72 osoby w wieku nieprodukcyjnym na 100 pracujących. Dla porównania – w 2010 roku było to 55.

W 2060 roku w Polsce będzie tylko 15 milionów osób w wieku produkcyjnym wobec 21,7 miliona obecnie. Jednocześnie liczba emerytów wzrośnie z 9 do 11 milionów. Oznacza to, iż na każdego emeryta będzie przypadać coraz mniej pracujących osób, które będą finansować system.

Według analiz bez głębokich reform już za 10-15 lat system emerytalny może stanąć przed niemożliwością wypłacania świadczeń w obecnej wysokości. Grozi nam scenariusz grecki – drastyczne cięcia emerytur lub ogromne pożyczki na ich finansowanie, które obciążą przyszłe pokolenia dodatkowymi długami.

Szczególnie dramatyczna sytuacja dotyczy nauczycieli. Średnia wieku nauczycieli w Polsce to już jedna z najwyższych w Europie – tylko 6% ma mniej niż 30 lat. Za kilka lat szkoły mogą zostać bez wystarczającej kadry.

Firmy już odczuwają niedobory pracowników

Zmniejszająca się populacja oznacza coraz mniej rąk do pracy. Pracodawcy już teraz skarżą się na trudności w znalezieniu odpowiednich kandydatów, szczególnie w branżach wymagających wykwalifikowanych specjalistów.

Problem pogłębia masowa emigracja młodych Polaków. Szacunki wskazują, iż za granicą może przebywać choćby 2-3 miliony Polaków w wieku produkcyjnym. To oznacza, iż rzeczywista liczba dostępnych pracowników na polskim rynku pozostało mniejsza niż wynikałoby z oficjalnych statystyk.

Kurczący się rynek pracy przekłada się również na niższe wpływy do budżetu państwa. Mniej pracujących oznacza mniejsze dochody z podatków dochodowych i składek ZUS. Jednocześnie rosną wydatki na emerytury i służbę zdrowia dla starzejącego się społeczeństwa. Powstaje spirala: coraz mniej ludzi musi utrzymywać coraz więcej seniorów.

Raport OECD ostrzega, iż bez odpowiednich działań tempo wzrostu gospodarczego w Polsce może spaść o 40% w latach 2024-2060 względem okresu 2006-2019. Dla niektórych państw zmiany mogą oznaczać przejście do trendu spadku PKB na osobę.

Polska w towarzystwie innych krajów

Kryzys demograficzny to nie tylko polski problem. Korea Południowa boryka się z jeszcze gorszą sytuacją – współczynnik dzietności spadł tam do 0,75 w 2024 roku i jest najniższy na świecie. W Chinach populacja zaczęła się kurczyć pierwszy raz od dekad. W Rosji liczba pierwszoklasistów spadła w ciągu dwóch lat o 25%. Grecja zamyka szkoły z powodu braku dzieci.

Korea Południowa wydaje rocznie 48 bilionów wonów (około 140 miliardów złotych) na programy mające zachęcić obywateli do posiadania dzieci. Mimo to sytuacja nie ulega poprawie. Kraj ten pokazuje, iż choćby gigantyczne nakłady finansowe nie gwarantują sukcesu w walce z kryzysem demograficznym.

Węgry wydają na politykę rodzinną 4% PKB – jeden z najwyższych wskaźników na świecie. Mimo to współczynnik dzietności wynosi tam tylko 1,3. We Francji, która przez lata była wzorem hojnej polityki rodzinnej, dzietność wynosi w tej chwili 1,56. W Holandii 1,39, w Bułgarii 1,57.

Jednak skala problemu w Polsce jest szczególnie niepokojąca. W ciągu zaledwie pięciu lat współczynnik dzietności spadł z 1,39 w 2020 roku do 1,03 w 2025 roku. To redukcja o ponad 29%, która stawia nas w niechlubnej czołówce najszybciej starzejących się społeczeństw Europy.

Dlaczego Polacy przestają mieć dzieci

Przyczyny kryzysu są złożone i nie ograniczają się tylko do kwestii ekonomicznych. Choć wysokie koszty życia, problemy mieszkaniowe i brak żłobków mają znaczenie, to fundamentalne zmiany zachodzą głębiej – w relacjach międzyludzkich i priorytetach życiowych.

Średni wiek kobiet w momencie urodzenia pierwszego dziecka wzrósł z 22,7 lat w 1990 roku do 29,1 lat w 2024 roku. To oznacza, iż coraz więcej kobiet odkłada macierzyństwo na później, skracając tym samym swój potencjalny okres rozrodczy. Część w ogóle z niego rezygnuje.

Maleje nie tylko liczba dzieci w rodzinach, ale też liczba par żyjących w stałych związkach. W pierwszych czterech miesiącach 2025 roku zawarto tylko 17,9 tysiąca małżeństw – o 2 tysiące mniej niż rok wcześniej. To spadek o 10%, który w przyszłości przełoży się na jeszcze mniejszą liczbę urodzeń.

Demograf Mateusz Łakomy wskazuje na głębokie zmiany w relacjach międzyludzkich. Coraz więcej młodych ludzi rezygnuje z zakładania rodzin w ogóle, a polaryzacja światopoglądowa dodatkowo utrudnia tworzenie trwałych związków. Cyfryzacja życia i przeniesienie relacji do internetu nie zastępują realnych kontaktów, które są podstawą tworzenia par.

Co to oznacza dla ciebie

Jeśli masz dziś 30-40 lat, bardzo prawdopodobne, iż twoja emerytura będzie znacznie niższa niż obecnych emerytów. System może nie wytrzymać presji demograficznej i będziesz musiał pracować dłużej niż zakładałeś. Już teraz warto zacząć odkładać pieniądze na emeryturę w ramach III filaru emerytalnego – IKE, IKZE czy PPE – bo może to być jedyna gwarancja godnego życia na starość.

Jeśli prowadzisz firmę, przygotuj się na coraz większe trudności ze znalezieniem pracowników. Już dziś w niektórych branżach brakuje rąk do pracy, a sytuacja będzie się tylko pogarszać. Koszty pracy będą rosły, co może wymagać inwestycji w automatyzację i nowe technologie.

Dla osób planujących zakup nieruchomości zmiany demograficzne mogą oznaczać spadek cen w wielu regionach Polski. Szczególnie dotknięte będą małe miasta i wsie, które mogą się dosłownie wyludnić. Z drugiej strony, atrakcyjne lokalizacje jak Warszawa, Kraków czy Wrocław mogą zyskać na wartości jako centra koncentracji malejącej populacji.

Jeśli masz dzieci, przygotuj się na to, iż będą żyły w zupełnie innym kraju niż ten, który znasz. Polska za 30-40 lat będzie krajem seniorów, gdzie co trzecia osoba będzie miała ponad 65 lat. Zmieni się struktura konsumpcji – będzie więcej wydatków na służbę zdrowia i opiekę, mniej na rozrywkę i dobra konsumpcyjne.

System opieki zdrowotnej już teraz pęka w szwach. Przy rosnącej liczbie seniorów i kurczących się zasobach kadrowych oraz finansowych sytuacja może się jeszcze pogorszyć. Warto już teraz zadbać o prywatne ubezpieczenie zdrowotne lub gromadzić środki na leczenie w przyszłości.

Rząd próbuje reagować ale czy to wystarczy

Polskie władze wprowadzają kolejne programy mające zachęcić do rodzicielstwa. Program „Rodzina 800+” zapewnia wsparcie finansowe dla rodzin z dziećmi. Ministerstwo Finansów analizuje możliwość wprowadzenia dodatkowych ulg podatkowych dla młodych rodzin, rozszerzenia urlopów rodzicielskich czy zwiększenia dostępności żłobków.

Jednak eksperci są sceptyczni. Doświadczenia innych państw pokazują, iż choćby najbardziej hojne programy nie gwarantują sukcesu. Francja, Szwecja, Węgry – wszystkie te kraje wydają ogromne środki na politykę rodzinną, a i tak nie osiągają współczynnika dzietności na poziomie 2,1.

Niektórzy eksperci postulują radykalne zmiany – od zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn po wprowadzenie „podatku od bezdzietności”. Takie rozwiązania budzą jednak kontrowersje i opór społeczny, a ich skuteczność pozostaje niepewna.

Problem w tym, iż zmiany demograficzne to proces wieloletni. choćby gdyby dzisiaj dzietność zaczęła rosnąć, skutki obecnego kryzysu będziemy odczuwać przez następne dekady. Kobiety w tej chwili w wieku 20 lat to już ostatnie pokolenie, które teoretycznie może odwrócić negatywny trend – ale musiałyby rodzić średnio po 3-4 dzieci każda, co jest mało prawdopodobne.

Czy pozostało ratunek

Demograf Krzysztof Mamiński ostrzega, iż czas się kończy. Zmniejszanie się populacji Polski to już proces nie do zatrzymania – można go co najwyżej spowolnić.

Jednym z rozwiązań mogłaby być masowa imigracja. Polska musiałaby jednak przyjąć kilka milionów imigrantów, żeby skompensować ubytek naturalny. To wydaje się politycznie niemożliwe w obecnej sytuacji i rodzi inne problemy społeczne.

Alternatywą jest radykalna zmiana modelu gospodarczego. Inwestycje w automatyzację, sztuczną inteligencję i robotykę mogą pozwolić utrzymać poziom życia pomimo malejącej populacji. Wymaga to jednak ogromnych nakładów na edukację, przekwalifikowanie pracowników i modernizację gospodarki.

OECD w swoich rekomendacjach wskazuje na zwiększenie aktywności zawodowej wśród różnych grup. W Polsce tylko około 34% osób z niepełnosprawnościami ma zatrudnienie, podczas gdy średnia unijna to około 55%. Polski Instytut Ekonomiczny szacował, iż w sprzyjających warunkach rynek pracy mógłby być zasilony przez dodatkowy milion osób.

Każdy rok zwłoki oznacza, iż odwrócenie negatywnych trendów staje się coraz trudniejsze. Konsekwencje będą odczuwalne przez kolejne pokolenia. Rok 2025 może być pamiętany jako ten, w którym Polska przekroczyła punkt krytyczny w kryzysie demograficznym – pozostaje pytanie, czy zdecydujemy się na działania, które mogą go choć częściowo zatrzymać.

Idź do oryginalnego materiału