Pod tym radosnym wstępem następuje opis weekendu z życia uczennicy 5 klasy szkoły podstawowej. Trzymajcie się, zapnijcie pasy, bo to prawdziwa jazda bez trzymanki.
Weekend ucznia
"Sobota. Rano korepetycje z matmy (bo przy takiej podstawie programowej ciężko nadążyć na lekcjach). Wracamy, uczymy się na sprawdzian z geografii, dajmy na to do godziny 14:00. Obiad, chwilka relaksu, a od 15:00 piszemy wypracowanie na polski. Ufff, jakoś poszło. Bierzemy się więc za odmianę 'to be' i Present Simple, bo kartkówka z angielskiego już w poniedziałek (tak jak nieszczęsny sprawdzian z geografii i odpytywanie z biologii).
A właśnie, biologia. Szybka nauka budowy komórki, a zaraz po niej powtórka z historii starożytnej Grecji, bo w środę sprawdzian. Mamy godzinę 18:00, można skorzystać z weekendowego 'czasu wolnego'.
Niedziela, godzina 11:00. Śniadanie zjedzone, bierzemy się za czytanie lektury. Godzinkę później, w pełnej gotowości, siadamy przy biurku i rozwiązujemy dwie strony zadań z matematyki, czytankę z angielskiego i kilka zadań z geografii. Wszystko na poniedziałek, bo 'macie weekend, więc będzie na to czas' (...)".
Myślicie, iż to przesada? "Brzmi jak weekend zbyt ambitnego maturzysty? Nie. Schematycznie, tak wygląda każda sobota i każda niedziela mojej dziesięcioletniej siostry – uczennicy 5 klasy szkoły podstawowej" – pisze autor(ka) posta.
I jestem skłonna uwierzyć, iż to prawda.
Po co dzieciom dzieciństwo? Lepiej się uczyć
O tym, iż uczniowie podstawówek mają dużo nauki, mówią nie tylko same dzieci, ale i ich rodzice. Najtrudniej zdają się mieć siódmo- i ósmoklasiści. Ci ostatni, wiadomo, przygotowują się do egzaminu kończącego podstawówkę.
Ale 7 klasa? To po prostu rok, w którym dochodzą dwa trudne przedmioty: fizyka i chemia, a cała reszta ma przeładowaną podstawę programową, bo trzeba przecież zdążyć przed 8 klasą. Matematyka, polski, historia, biologia, język obcy – jest się czego uczyć. I nie zapominajmy o muzyce i plastyce, bo odchodzą po 7 klasie, więc oceny będą na świadectwie końcowym z podstawówki (średnia, czuwajcie!).
Ferie ucznia
W Warszawie właśnie kończą się ferie zimowe. Mój syn, siódmoklasista (jak na zawołanie!), na nasz upragniony i wyczekany wyjazd za granicę, zabrał ze sobą podręczniki. Na lotnisku w jego bagażu podręcznym zaskoczył mnie więc widok książek do chemii, fizyki i matematyki.
– No będę mógł powtarzać i porobić jakieś ćwiczenia – tłumaczył, kiedy zapytałam, po co w ogóle to ze sobą zabrał.
Przed feriami od poniedziałku do środy miał trzy sprawdziany i jedną kartkówkę. Wiecie, jak spędził poprzedzający te dni weekend? A przecież nie samymi sprawdzianami człowiek żyje, są jeszcze prace domowe, lektury, prezentacje. Witajcie w świecie polskiego ucznia.
Fajnie(j) być dorosłym
To jest smutne. Tak po prostu, zwyczajnie, smutne. Nie lubię pracować w weekendy. Wierzę, iż to czas na reset, bycie człowiekiem, rodzinę, przyjaciół, życie. Praca podczas urlopu? Świąt Bożego Narodzenia? Nie, dziękuję.
Ale też jestem w dużo lepszej sytuacji niż mój syn, niż ta piątoklasistka, niż uczeń 8 klasy... i każdej innej tak naprawdę też. Sama mogę zdecydować, jaką pracę wykonuję i czy będzie ona wymagała pracy w dni wolne, po godzinach, na zmiany itd.
A dziecko? Młodzież? Nie ma wyboru, od rana w sobotę koreczki, powtóreczki, a od niedzieli wieczora ból brzucha, bo i tak nie zdążyło wszystkiego się nauczyć. "Sorry, taki mamy system oświaty" – parafrazując klasyka.
To jak tam wasze plany weekendowe? A plany waszych dzieci? Nie zapomnijcie, iż w poniedziałek szkoła! Wiem, nie ma takiej obawy. Nie zapomnicie. A już wasze dzieci na pewno będą pamiętać.