Wrócił z podkulonym ogonem: jak zdrada obróciła się w całkowitą klęskę
Kacper wylegiwał się na kanapie, wpatrzony w kolejny odcinek serialu, gdy do pokoju wszedł ojciec. W jego głosie nie było śladu wahania:
— Synu, musimy porozmawiać.
— No to gadaj — odparł Kacper, nie odrywając wzroku od ekranu.
— Była u mnie twoja żona. Mówi, iż ostatnio dziwnie się zachowujesz. Są jakieś problemy?
— Wszystko gra — machnął ręką Kacper.
— Gra? — Marek Piotrowicz w milczeniu wziął ze stołu tablet, otworzył zdjęcie i obrócił ekran w stronę syna. Kacper spojrzał – i zesztywniał.
Kiedyś Marek i Kinga byli wzorem miłości – razem zaczęli biznes, razem szli przez życie, ale dopiero po czterdziestce urodził im się wymarzony syn. Kacpra uwielbiali, rozpieszczali, wychowywali bez dyscypliny. Wyrosł na egoistę, lenia i utracjusza.
Skończył studia tylko dzięki pieniądzom rodziców, po czym oznajmił, iż jest zmęczony. Nie chciał pracować, tłumacząc, iż „i tak ma wystarczająco”.
Marek nalegał na samodzielność, ale Kinga stawała w obronie syna:
— Niech sobie odpocznie. Jeszcze się w życiu napracuje.
Ojciec tylko machnął ręką – wiedział, iż z syna nie będzie pożytku.
Kacper żył beztrosko. Imprezy, zagraniczne wyjazdy, ciągła zmiana dziewczyn. Rozbił prezentowany drogi samochód – sam wyszedł cało, ale matka dostała zawału i rok później zmarła. Jej śmierć oznaczała koniec jakiejkolwiek kontroli nad Kacprem. Zaczął opróżniać jej konto i choćby się z tym nie krył.
Potem przyprowadził do domu nową dziewczynę – Kornelię. Młoda, przebojowa, bezczelna. Ojciec od razu wyczuł, iż to zły znak. Próbował przemówić synowi do rozsądku:
— Ola to dziewczyna dla ciebie. Rozsądna, spokojna, zaradna. Kocha cię od dzieciaka.
— Ola to nudziara — odciął się Kacper. — A Kornelia to życiowa zabawa.
Ale zabawa gwałtownie zmieniła się w koszmar. W domu zorganizowali głośną imprezę, wszystko przewrócone do góry nogami, gospodyni w łzach, ojciec wściekły.
— Albierzesz się w garść, albo wynoście się.
Kacper odpowiedział zuchwale:
— A co, nie mogę zaprosić gości do własnego domu?
— To mój dom — spokojnie odparł Marek. — Ty masz tylko mieszkanie. Idź tam – i baw się do woli.
Syn wyszedł, ale dalej wypłacał pieniądze z konta matki. Kornelia, jak się okazało, nie była z nim z miłości. Po kilku latach skończyły im się pieniądze, sprzedali choćby mieszkanie, by spłacić długi. A potem Kornelia zniknęła z innym mężczyzną, zostawiając Kacpra z niemowlęciem na rękach.
Tak Kacper wrócił – z półrocznym Kubą na rękach, blady, wynędzniały, upokorzony.
— Nie mam już gdzie iść — odszepnął.
Ojciec wpuścił go. Ale postawił trzy warunki: wziąć się w garść, znaleźć pracę i… ożenić się z Olą.
I Ola się zgodziła. Przez te lata pozostała wierna uczuciom. Pokochała dziecko jak własne, a test DNA potwierdził – Kuba to prawdziwy wnuk Marka Piotrowicza.
Przez trzy lata w domu panował spokój. Kacper wydawał się odmieniony. Pracował, nie imprezował, zajmował się rodziną. Ale potem znowu stał się dziwny. Znikał wieczorami, miał huśtawki nastrojów. Pewnego dnia ojciec postanowił sprawdzić, co się dzieje – wynajął ochronę. I dostał zdjęcia: Kacper spotykał się z Kornelią.
— Dlaczego się z nią widywałeś? — zapytał Marek, rzucając przed synem tablet.
— To matka mojego dziecka — odparł Kacper.
— To źródło wszystkich twoich problemów. Nie zbliżaj się do niej. I niech zapomni drogę do tego domu. Dopilnuję, by straciła prawa rodzicielskie.
Tydzień później Kacper zniknął. Ostatni raz widziano go, gdy wsiadał do samochodu z Kornelią.
Marek Piotrowicz nie przeżył tej zdrady. Ola i Kuba byli przy nim w jego ostatnich dniach. A Kacper… Pojawił się dopiero po czterech miesiącach – opalony, wypoczęty, z Kornelią pod rękę.
— Cześć — uśmiechnął się do Oli. — A ty się w ogóle nie zmieniłaś. Przyjechaliśmy w sprawie spadku.
— Niepotrzebnie. Wszystko już dawno załatwione — odpowiedziała Ola. — Kuba, idź na górę, proszę. Muszę porozmawiać z ojcem.
Chłopiec posłusznie wyszedł. A Ola, nie tracąc zimnej krwi, powiedziała:
— Cały majątek należy do mnie i Kuby. Z prawnego punktu widzenia ja jestem jego matką.
— Co? — wykrztusili Kacper i Kornelia.
— Wszystko jest uregulowane prawnie. Wasze prawa zostały unieważnione. Nic nie dostaniecie.
— Przecież jesteśmy rodzicami! — oburzyła się Kornelia.
— Nie. Rodzice to ci, którzy są blisko — powiedział cicho Kuba, stojąc na schodach. — Ola to moja mama. A wy nikim nie jesteście.
Ochrona w milczeniu wyprowadziła nieproszonych gości. Kacper zrozumiał – przegrał. Jak zawsze.