Rozpocznę swoją historię od samego początku. Półtora roku temu poznałem Annę i od razu się w niej zakochałem. Dziewczyna okazała się nie tylko bardzo piękna, ale także inteligentna i interesująca. Każde weekendy odwiedzaliśmy nowe miejsca, chodziliśmy na koncerty, dużo spacerowaliśmy i rozmawialiśmy. Już po roku zrozumiałem, iż nie znajdę lepszej żony niż Anna i zaproponowałem jej wspólne zamieszkanie.
Jednak Anna przeprowadziła się do mnie nie sama, a z czteroletnią córką z pierwszego małżeństwa. Na początku naprawdę starałem się polubić pasierbicę, ale później wyrzuciłem to i powiedziałem ukochanej: „Będziemy mieszkać razem, ale Krystyna nigdy nie stanie się dla mnie prawdziwą córką”. Moja pozycja nie bardzo podobała się Annie, ale w końcu się zgodziła.
Włożyłem wszelkie wysiłki, aby stworzyć komfortowe warunki dla mieszkania jej córki. Przydzieliłem oddany pokój, kupiłem dobre meble, zabawki i wszystko, co potrzebne dla dziecka w jej wieku.
I wszystko naprawdę było cudowne. Moja ukochana była obok, byliśmy zachwyceni sobą nawzajem, ale nasza idyll kończyła się, gdy tylko Krystyna wracała z przedszkola i skupiała na sobie całą uwagę matki. Cały wieczór oglądały kreskówki, czytały książki i rysowały. Próbowałem to zrozumieć i poświęcać sobie wolny czas, ale tak nie mogło się to wiecznie toczyć.
Sprawa doszła do tego, iż teraz widujemy się z Anną tylko w weekendy, kiedy ona odwozi córkę do swojej matki. Czas spędzony z Anną jest niesamowity, ale już w poniedziałek wszystko wraca na swoje miejsce. Chcę spędzać czas z ukochaną codziennie, a nie tylko w weekendy.
Wielokrotnie poruszałem kwestię poszukiwania niani, ale Anna stanowczo się temu sprzeciwiała, mówiąc, iż dobra matka nigdy nie pozwoli, aby obca osoba zajmowała się jej dzieckiem. A ostatnio powiedziała, iż będę musiał zaakceptować Krystynę, bo jesteśmy teraz rodziną.
Ale w mojej głowie nie da się pogodzić, jak można zaakceptować obce dziecko? Czy naprawdę będę musiał całe życie czekać od weekendu do weekendu, żeby być z Anną? Ojej, na to nie liczyłem, kiedy proponowałem wspólne zamieszkanie…
I co mam zrobić w tej sytuacji? Kocham Annę, ale jej dziecko psuje absolutnie wszystko…